Zybertowicz: tej pandemii by nie było, gdyby nie rewolucja cyfrowa
– Bo epidemie oczywiście w dziejach ludzkości zawsze występowały, ale pandemia, czyli sytuacja, w której uderzenie choroby dotyczy całej ludzkości, była możliwa tylko w warunkach hipermobilności umożliwionej przez rewolucję cyfrową, zagubienia informacyjnego, poddania decydentów wszystkich krajów presji już nie tylko „mediokracji” co wprost „memokracji” i doprowadzenia do sytuacji gdzie ciągłe „przebodźcowanie” informacjami, nie tylko młodego pokolenia utrudnia rzeczywiste diagnozowanie dynamiki procesów – mówił podczas X Kongresu PWP prof. Andrzej Zybertowicz, socjolog i filozof polityki, doradca Prezydenta RP Andrzeja Dudy.
Prof. Andrzej Zybertowicz w 2020 r. podczas X Kongresu PWP brał udział w panelu „Cyfrowa przyszłość czy świetlana?” w którym uczestniczyli również: prof. Andrzej Zybertowicz, socjolog i filozof polityki, Justyna Orłowska, szefowa GovTech, Jacek Dukaj, pisarz i eseista, Jarosław Królewski, szef technologicznej spółki Synerise oraz Michał Lorenc Jr, inwestor w obszarze nowej gospodarki, e-commerce i gamingu. Debatę moderował Michał Łukasz Kamiński.
Według prof. Zybertowicza pandemii by nie było, gdyby nie technologie informacyjne. „Ja bym chciał najpierw zwrócić uwagę nas wszystkich na pułapkową sytuację, jaka jest obecnie, która umyka uwagi wielu analityków. Wszyscy się pocieszamy – jak to dobrze, że pandemia przyszła gdy mieliśmy już rozbudowane technologie komunikacyjne, bo mogliśmy być z najbliższymi w kontakcie, bo wiele firm mogło pracować itd., itd. Czyli „błogosławiona” cyfryzacja spowodowała, że pandemia uderzyła w społeczeństwa ze znacznie mniejszą siłą niż by to było gdybyśmy byli porozdzielani. Otóż moim zdaniem to jest tylko jedna i złudna strona medalu, bo w ogóle by tej pandemii nie było gdyby nie rewolucja cyfrowa. Bo epidemie oczywiście w dziejach ludzkości zawsze występowały, ale pandemia, czyli sytuacja, w której uderzenie choroby dotyczy całej ludzkości, była możliwa tylko w warunkach hipermobilności umożliwionej przez rewolucję cyfrową, zagubienia informacyjnego, poddania decydentów wszystkich krajów presji już nie tylko „mediokracji” co wprost „memokracji” i doprowadzenia do sytuacji gdzie ciągłe „przebodźcowanie” informacjami, nie tylko młodego pokolenia utrudnia rzeczywiste diagnozowanie dynamiki procesów. Gdyby gdzieś w Chinach ten wirus się wyłonił to w warunkach wcześniejszej, przed cyfrowej globalizacji prawdopodobnie udałoby się to lokalnie zamknąć i nie mielibyśmy do czynienia z globalną pandemią. Co więcej, rewolucja cyfrowa i stałe przeciążenie informacyjne, stałe zatrucie przestrzeni informacyjnej przez dezinformację powoduje, że nie ma jasnych strategii reagowania, tak naprawdę nie wiadomo, które strategie reagowania, w jakiej fazie pandemii są optymalne. Tak samo jak z analiz z licznych ośrodków prowadzących badania nad szczepionkami nie wyłania się jasny obraz, jak wirus wchodzi w interakcje z organizmami i na czym polega interakcja tego co biologiczne z tym co społeczno-polityczne. Chciałbym, żebyśmy byli świadomi, że prawdopodobnie bez cyfryzacji po pierwsze tej pandemii by nie było, a przynajmniej nie w takiej skali, nie w takiej dynamice. Po drugie, że cyfrowe przeciążenie informacyjne utrudnia nam racjonalne zarządzanie zasobami. Nam Polakom, ale także władzom wielu innych krajów” – mówił.
Jest zdania, że ochrona młodzieży przed technologią jest niemożliwa. „Moim zdaniem nie sposób być podmiotem w obliczu tych technologii. Pierwsze wgląd – młodzież. Mówi się, że młodych ludzi powinniśmy nauczyć odpowiedzialnego posługiwania się tymi technologiami. To jest niemożliwe, bo te technologie mają wpisany w swój design cyfrowe instrumenty uzależniające. Młody człowiek nie jest w stanie, bez silnego wsparcia środowiskowego – a na to ma bardzo małe szanse, musiałby funkcjonować w jakiś enklawowych, quasi klasztornych, o wysokiej świadomości środowiskach – oprzeć się siłą bodźców cyfrowych. To znaczy, że sytuacja jest gorsza od tej, którą zasygnalizował Jacek Dukaj, mówiąc, że wielu technoentuzjastów mówi: jak dobrze jest grać w grze, którą ktoś inny zaprojektował. Dlaczego sytuacja jest gorsza? Bo to nie jest tylko tak, że jacyś goście z doliny krzemowej, czy niedługo ze strefy shenzhen, zaprojektowali pewną grę dla kolejnych obszarów świata i pewne warunki brzegowe tej gry kontrolują poprzez algorytmy Facebooka czy Googla, które zresztą są czarną skrzynką dla większości podmiotów świata. Wywiady różnych krajów nie są w stanie tych czarnych skrzynek pootwierać. Problem polega na tym, że mamy do czynienia z autonomiczną ewolucją technologii, która wymyka się spod kontroli ich własnych twórców. A więc, nie tylko ten młody człowiek jest bezradny w obliczu smartfona. To on jest narzędziem smartfona, a nie smartfon jego narzędziem, ale ta ewolucja algorytmów, na przykład, które powodują, że – z czego Google jest zadowolony – że 70 procent filmów, jakie ludzie oglądają na Youtubie jest podpowiedzianych przez Youtuba, a nie przez ludzi poszukiwanych. Tylko te algorytmy optymalizując czas spędzany przed ekranem wyewoluowały w sposób niezgodny z deklarowanymi wartościami Googla, mianowicie, promują kłamstwa, ekstremalizację, przemoc, patologię i inne rzeczy. Mamy do czynienia z demonem, nad którym nie chcemy zapanować bo ci, którzy są głównymi, mają najpotężniejsze instrumenty potencjalnej kontroli nad demonem, na razie na nim zarabiają. Co opóźnia samouświadomienie”- ocenił.
„Ja, bym chciał wejść w wątek – Jacek Dukaj tutaj powiedział tak: mamy dwie możliwości. Optymistyczna, że za tym wszystkim stoją giganci technologiczni, jacyś cyberpanowie, którzy tym wszystkim zarządzają. I to jest optymistyczna, bo ewentualnie w trybie władzy politycznej, rewolty, czy innej, można ich przywołać do porządku. I ta pesymistyczna, że tu się wyraża ta najgłębsza natura rzeczywistości. Ja myślę, że Jacek popełnia błąd przedwczesnego przeskoku do metafizyki. Ja bym powiedział, że tu się może wyrażać głęboka, rdzeniowa natura kapitalizmu. To nie jest to samo co interesy” – dodał.
Obroną, według Zybertowicza, jest własny mocny sektor. „Ja chciałbym być dobrze zrozumiany. Podtrzymuję wszystko, co o tych pułapkach powiedziałem, a zarazem uważam, że Polska przy pełnej świadomości tych pułapek powinna mieć bardzo mocny sektor technologiczno-informatyczny. Z kilku powodów. Po pierwsze, żeby jednak nie być kolonizowanym cyfrowo. Jak za parę lat by się okazało, że są jakieś technologie sztucznej inteligencji, a w Polsce nie ma fachowców, którzy rozumieją jak te czarne skrzynki działają, to będziemy w ciemnej, już nie skrzynce, to będziemy bardzo głęboko, tak? Po pierwsze musimy ten sektor i specjalistów tu rozwijać, którzy będą w styku z najlepszymi na świecie, jednocześnie nie ulegając tej mitologii cyfrowego zbawienia. A nawet, wprost przeciwnie, mając jasny, brutalny ogląd tego, że media litera cito jest bullshit, i że musimy innymi instrumentami bronić naszą suwerenność intelektualną. Już nie chodzi o suwerenność polityczną, bo ja się mogę zgodzić z tym, że być może tylko na poziomie Unii jesteśmy w stanie rewolucję cyfrową jakoś zagospodarować, bo Polska nie może się od tego odwrócić. I takie firmy, i takie działania, w których pan Królewski uczestniczy, są potrzebne, nawet przy wsparciu państwa, ale państwo nie powinno wspierać jakichś utopii edukacyjnych” – podkreślił.
Social media