Jan Polkowski laureatem nagrody im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego! – Laudacja

Podczas XIV Kongresu Polska Wielki Projekt Jan Polkowski został laureatem medalu “Odwaga i Wiarygodność”. Poniżej prezentujemy laudację wygłoszoną przez Józefa Marie Ruszara

Szanowna Kapituło, Szanowny Panie Przewodniczący, Szanowni Państwo!

Drogi Laureacie!

Rozumiem, że zaszczyt wygłoszenia dzisiaj laudacji na cześć Jana Polkowskiego przypadł mi dlatego, że sporo napisałem o poezji dzisiejszego Laureata, a nawet wydałem książkę Na ziemi i w niebie. Szkice o ziemskiej i niebieskiej ojczyźnie Jana Polkowskiego[1]. Dzisiaj opowiem tylko o jednym aspekcie twórczości Laureata – o jego liryce zajmującej się naszym ziemskim, wspólnym losem.

Powszechne narzekanie na współczesną niemoc poezji (a raczej całej literatury) nie tyle nam spowszechniało, co zwyczajnie zbrzydło i znudziło. Dzieje się tak, ponieważ – jak sądzę – jeśli nie sięgamy po jakiś gatunek książki rozrywkowej, tylko szukamy egzystencjalnej pomocy w literaturze, aby zrozumieć siebie i swoje czasy, to przecież nie czynimy tego dla wytchnienia obolałych zmysłów. Jeśli zadajemy sobie trud by oderwać się od otaczającego hałasu i migotania nieważnych obrazów, to ważnym celem jest wyrwanie się z pojedynczego losu, znalezienie emocjonalnej, moralnej i intelektualnej wspólnoty, z którą moglibyśmy się porozumieć. Poezja dzisiejszego Laureata buduje taką czytelniczą społeczność, umożliwia intymne, a jednocześnie gremialne spotkania, do których bez jego wierszy by nie doszło. To ciekawe, że w dobie wysoko rozwiniętych technologii, medium jest jak najbardziej tradycyjne; właściwie: nieprzyzwoicie tradycyjne, bo papierowe.

Poeta łączy nas ze sobą samym, ze światem (a właściwie jego pewną wizją), a tym samym doprowadza do szerszego porozumienia na temat sensu tego, co się nam przytrafia. Tak współ-konstruuje nasz wspólny los, bo przecież los jest zrozumieniem i odpowiedzią na to, co nas spotyka. To, co się nam przytrafia – nie od nas zależy, ale już naszej woli podlega odpowiedź na sytuację. Zauważmy, że jest to nieznośnie tradycyjna postawa twórcy, który uparł się, że nie będzie literatem zabawiającym czytelników, ale pisarzem żądającym poważnej refleksji na temat naszej egzystencji. W taki właśnie sposób Jan Polkowski wszedł do polskiej literatury jako jedyny autor w PRLu debiutujący poza zasięgiem cenzury, autor wierny zasadzie, że niczego nie wyda w państwowym, to znaczy komunistycznym wydawnictwie[2]. Od tamtego czasu Polkowski jest jak sejsmograf reagujący na każde poruszenie historii, na każdy przypływ i odpływ społecznej energii, na wszelki symptom cywilizacyjnej zmiany, a wszystkie jego pojedyncze obserwacje apelują do sumień i umysłów bliźnich. Nie mogę tutaj wymienić wszystkich ważnych tematów tej poezji, więc przywołam tylko kilka.

Weźmy początek twórczości. Pół wieku temu, student polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, zamieszkały w Nowej Hucie, pisze wiersz, który na pozór jest scenką rodzajową i tylko tytuł Katakumby[3] sugeruje czytelnikowi dodatkowe znaczenie:

Katakumby

Kobieta idzie ulicą je rybę.

Chłód pierwszego dnia września

ostatnie krople deszczu

zapach ryby.

Kobieta daje dziewczynce białe pasmo

wędzonego mięsa.

Idą ulicą.

Rozmawiają jedzą rybę.

                                                   Nowa Huta, wrzesień 1978

Tytuł oraz zamykająca wiersz informacja kalendarzowa stanowią ramę dla tekstu wiersza i spełniają rolę komentarza, a także instrukcji dla czytelnika – to znaczy sygnalizują sensy, które nie muszą być oczywiste na pierwszy rzut oka.

Chociaż scena dzieje się jawnie, bo na ulicy, to tytuł Katakumby stoi w sprzeczności do tego faktu, sugerując jakiś tajemny, podziemny obrzęd, skoro odwołuje się do historii prześladowanego chrześcijaństwa w pierwszych wiekach jego istnienia. Ryba jako symbol Chrystusa i znany z historii starożytnej znak rozpoznawczy pierwszych chrześcijan, pojawia się już na malowidłach właśnie w katakumbach. Data i miejsce zdarzenia domniemanej scenki rodzajowej również są znaczące: przecież to jest Nowa Huta, w intencji marksistów nowoczesne miasto bez Boga, symbol zwycięskiego „wykuwania nowego człowieka”, jakiego miał wykreować komunizm. Wiersz Polkowskiego w sposób bardzo subtelny przedstawia walkę cywilizacji chrześcijańskiej i neopogańskiej w sercu komunistycznego budownictwa.

W kolejnych wierszach zauważymy, że Polkowski widzi autorealizację człowieka we wspólnocie narodowej, której nieusuwalnym elementem jest chrześcijaństwo, a konkretnie kościół katolicki i jego kulturotwórcza, a nie tylko stricte religijna rola. Ten element odróżniał poezję autora licznych wierszy o Nowej Hucie od opozycyjnych wierszy z końca PRL-u. Nie nachalnie, ale wyraźnie, poeta podkreśla tradycyjny patriotyzm. A ponadto, świat w wierszach Polkowskiego, mimo potwornego zła Historii, mimo policyjnej opresji, więzień i braku wolności, i tak koniec końców należy do Boga. Na tym polegał ówczesny optymizm wierszy Polkowskiego.

Pytanie: czy to jest odstępstwo od normy polskiej poezji czy też ugruntowana tradycja? Trzeba tę prawdę wypowiedzieć jasno i wyraźnie: taki nurt w polskiej literaturze nie jest czymś nadzwyczajnym w twórczości najwyższego lotu. Od Kochanowskiego począwszy wielcy polscy poeci zawsze byli sejsmografem wyczulonym na los narodowy. Od pięciu wieków poeci nie chcieli „żyć tylko w pojedynczym losie”[4], ale brali aktywny udział w historii, o czym przypomina choćby Odprawa posłów greckich.

Zobowiązania wobec wspólnoty rozumianej jako więź pokoleń, to inaczej zgoda na trudny los, podjęcie Ryzyka bycia Polakiem (tak brzmi tytuł wywiadu-rzeki, jakiego Polkowski udzielił Piotrowi Legutko)[5]. Osiąganie pełni człowieczeństwa przez aktywne przyjęcie odziedziczonej kultury i jej zasadniczych wartości wyprowadzanych z chrześcijańskiej tradycji – to jest ten zasadniczy „przeznaczenia węzeł”[6]. Stąd przypomnienie o byciu wybranym przez religię i kulturę, w której się urodziliśmy. Teza ta stoi w jawnej sprzeczności z głównymi kierunkami dzisiejszego dyskursu i dominującej mentalności. A przecież skazanie na wspólnotę nie jest jednak tylko ryzykiem, albo wręcz przekleństwem. Może być również wyborem, i to wyborem wzbogacającym, jak w wierszu rozpoczynającym się od słów

żyć tylko w pojedynczym losie

rozpoznanym do nudnego bólu[7]

To skrajny indywidualizm posunięty do egotyzmu, a tym bardziej egoizmu, jest zubożeniem, a nie wspólnota, która tym bardziej wzbogaca im bardziej została świadomie przyjęta.

Jednego nie mogę uniknąć

wejścia w los matki i ojca.

Próbowałem uciszyć wzburzony tłum popiołów

wcielić w inne zdarzenia ich żarliwy gniew.

A wiosną chciałem ciszę, nie nicość zobaczyć[8].

Sto lat temu inny poeta, Jan Lechoń, na progu odzyskanej wówczas niepodległości pisał: „A wiosną – niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę”. Kolejna utrata suwerenności i kolejne odzyskiwanie niepodległości przynoszą podobne dylematy, związane z zagospodarowaniem narodowej suwerenności, a także osobistej wolności. Nadzieje po 1989 roku były podobne: można było oczekiwać, że po walce „Solidarności” nastąpi zasadnicza społeczna i moralna odmiana.  Polkowski wybiera ciągłość tradycji:

Cóż powiedzieć Ci mogę późny wnuku

wolność jak powietrze nie gasi pragnienia

Żeby żyć prócz pragnienia potrzebna jest wierność

bowiem groby dziadów nie jest łatwo znaleźć

i pochwałę powagi pogrzebaną w zgiełku.

Zauważmy, że historia Polski ostatnich dwustu lat opowiadana jest w wierszach Polkowskiego jako dzieje kresowej rodziny, a jednocześnie egzystencjalne doświadczenie kilku pokoleń Polaków. Bo przecież dla ludzi Kresów nie istnieje rozróżnienie na „historię” i „biografię”, skoro dzieje powszechne dotknęły ich bezpośrednio i boleśnie, a dotyczy to właściwie wszystkich polskich rodzin. Zepchnięta w niebyt w czasach komunizmu, a w wolnej Polsce istniejąca marginalnie pamięć Kresów, nie należy do częstych tematów w polskiej kulturze. U Jana Polkowskiego – przeciwnie, pojawia się w wielu wierszach, np. Rok 1940, Zdzisław Chmielewski wędruje przez Azję[9]. Takich wierszy jest więcej, pisanych zwłaszcza na początku XXI wieku, kiedy wraz z ojcem, byłym łagiernikiem, mógł odwiedzić rodzinne strony na Litwie, co zaowocowało wierszami: Pniowo i Podróż do Święcian[10], a później Gloria victis[11] i Ortografia[12]. Trzysta lat rodziny Polkowskich na Litwie, po których pozostał w Pniowie tylko zarys fundamentów dworku i zdziczały park, należy do kanonu polskiego losu w XIX i XX wieku, losu obfitującego w zsyłki, posielienija i emigrację na Zachodzie, a więc bezdomność, jak krótko streszcza te dzieje wiersz

*** Moi przodkowie moczą nogi w obłokach Kazachstanu[13]

Moi przodkowie moczą nogi w obłokach Kazachstanu

w cerkwi Uralu liczą wrzody odmawiając różaniec

w imperium londyńskiego deszczu gniją ich włosy i sny

w zakolu Wilii patrzą jak spławik zanurza się w pamięć

z bochnem domu piosnkami i wszystkim co było

Rósł czas gdy niczego nie zabiera się ze sobą

zdążyć można widok z okna zwinąć w rulon

wepchnąć razem z całym światem za pazuchę

między nuty jaskółcze co na liniach

obozowych drutów piszą hymn

Ojciec w litewskich lasach służył w zwiadzie konnym

by wykryć wroga na czujnej klaczy gnał przez wioskę

wolny – uwieczniony na celowniku karabinu

przez artystów z Berlina bogonośców z Moskwy –

za pazuchą miał tylko bezdomny dym

Ten długi wiersz, opowiadający typową kresową historię kończy refleksja historiozoficzna:

Myślałem że wybieram lecz tylko uległem

Na początku początków wybrał mnie psalm matki

jej śpiewu dom ruchomy wsunął mi za pazuchę

przeznaczenia węzeł

wieczny wiatr

Rola Matki-Polki jest w tej poezji i w życiu poety też skandalicznie typowa. Nic więc dziwnego, że w wolnej Polsce Polkowski napisał bolesny wiersz, którego tytuł jest cytatem z wypowiedzi demonstrującej aborcjonistki: „Wolę być zimną suką niż Matką Polką”[14]. A temat macierzyństwa jest wszechobecny w poezji Polkowskiego, zwłaszcza w XXI wieku, kiedy dominująca kultura nie docenia kobiet – dawczyń i obrończyń świętości życia:

[…]

Czy one zapomniały że wciąż trwa

ucieczka?

I tylko odruchowo osłaniają brzuchy?

Bezwiednie pragną ocalić

stópki i pochylone ku nim miękkie

czaszki z zalążkami mózgów

malarzy baletnic

stolarzy krawcowych?

Chcą  je zawsze tulić

usypiać w macicy przy piersi w drodze

przez pustynię?

Nieść na mdlejących rękach

ciężar większy

niż udźwignąć mogą

bieguny i równik?

Zdejmować z krzyża i nigdy nie składać

do grobu?

Czuwać przy grobie i nigdy nie przestać

uciekać?[15]

Ten temat jest jednym z najważniejszych w poezji Polkowskiego, bo – jak sam się wyraził w jednym z wywiadów:

Macierzyństwo, ciąża, poród, są w jakimś sensie powtórzeniem narodzin Chrystusa. Każde narodziny, każdy poród jest szansą na zbawienie, na odrodzenie świata. Macierzyństwo jest losem, misją i posłannictwem, ale również nadaje sens trwaniu świata, nadaje sens życiu od narodzenia aż do śmierci. Narodziny i śmierć na naszych oczach przestają być uważane za atrybuty człowieczeństwa”[16].

Nie muszę Państwa przekonywać, że jest to jeden ze znaków naszego czasu[17].

Więcej tego rodzaju bolesnych odgłosów kulturowej wojny znajdziemy w ostatnich tomikach wierszy. Jedną z ofiar tej batalii jest język, a przecież cóż ważniejszego dla poety niż słowo? Kim jest poeta bez prawdziwego słowa, słowa nie zakłamanego, słowa, które jest mocne, słowa, które ocala? Ten temat przewija się w poezji Polkowskiego od czasów komunizmu, aż po dzisiejsze fałszowanie publicznego i prywatnego języka. Język jest podstawą człowieczeństwa, ponieważ broni wolności człowieka oraz tajemnicy stworzenia. W jednym z wywiadów Polkowski mówi o tym tak:

Język nie umarł. Jest zabijany, torturowany, słowa są wyjmowane spod prawa. Jednak języka nie można otoczyć, aresztować, wymordować albo zesłać do obozu. Jest zaprawiony w walce o wolność, szczególnie język polski. Wiem, że posługuję się językiem rannym, zakrwawionym, także skażonym, zdeprawowanym przez zdrajców, czasami słowa wydają się umierać na moich rękach. Miałbym tego nie zauważać? Ja leczę się polszczyzną i równocześnie opatruję jej rany[18].

W jednym z ostatnich tomów wierszy czytamy – przytoczę tylko fragmenty:

Język który z miłości odkrył człowieka

żyje w lęku

fałszuje alfabet  […]

[…] Oślepione słowa

już nie potrafią nazywać zapisywać

boją się pamiętać

o wszystkim co ludzkie

co obce[19]

Ocena dzisiejszego świata i znanych nam wszystkim wydarzeń, zawiera się także w wierszach z okresu pandemii, rosyjskiej napaści na Ukrainę czy tzw. „Strajku kobiet”. Ale również mówi o rozruchach w Stanach Zjednoczonych, których sloganem było „Życie Czarnych jest wartościowe”.

Zgliszcza

Czarna kobieta koło sześćdziesiątki

wysoka resztki makijażu sukienka

w biało-czarną kratę i jasny narzucony

na ramiona sweter

Stoi na tle żółtego osmalonego sadzą budynku

w którym do wczoraj mieszkała nad swoim sklepem

trzydzieści lat razem ze starszym białym facetem

Kobieta mówi do kogoś kto trzyma kamerę:

życie czarnych… ale przerywa i odwraca głowę

w stronę pogorzeliska

Wyraźnie widać: na tle zwęglonych okien

jej czarna dłoń unosi czystą chusteczkę

która przez ułamek chwili łopoce

jak nieskazitelnie biała flaga

wbita przez ogień w jej pochylone ciało

którym wstrząsa niewidoczny na ekranie

wiatr[20]

Zauważmy: w centrum poezji Polkowskiego zawsze znajduje się nie historia, ale pojedynczy człowiek – ofiara ideologów i mas szczutych na bliźnich. Wiersz pochodzi z ostatniego tomu, zatytułowanego Pomieszane języki, o którym tak wypowiedział się sam autor:

Pomieszane języki powstawały, gdy zostałem przygnieciony wydarzeniami w Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej i w końcu w Polsce, tym niesłychanym wybuchem rasizmu ubranego w antyrasizm, erupcją nienawiści do tradycyjnych wartości i kultury, do nienarodzonych dzieci, zalewem akceptacji dla przemocy i bezprawia, wykwitem aberracyjnej rewolucji płciowej i seksualnej, która nie napotyka już na żadne granice. Jakoś musiałem się z tym zmierzyć[21].

Szanowni Państwo, nie będę nikogo przekonywał, że taka postawa wymaga dzisiaj nie tylko intelektualnej niezależności by rozumieć społeczne zjawiska oraz moralnej wrażliwości pozwalającej na współczucie z bliźnim, ale również żąda wielkiej odwagi cywilnej.

Patron dzisiejszej nagrody, Prezydent RP Lech Kaczyński, był człowiekiem polityki. W swojej pracy – na różnych stanowiskach publicznych – kierował się rozumem, sumieniem, dobrem wspólnoty i nie lękał się wyzwań. Wysoko cenił taką postawę u innych i sam realizował ją w swoim życiu. Nie może być wątpliwości, że postawa dzisiejszego Laureata zawsze była Mu bliska.


[1] J.M. Ruszar, Na ziemi i w niebie. Szkice o ziemskiej i niebieskiej ojczyźnie Jana Polkowskiego, Instytut Literatury, Kraków 2022.

[2] Pierwsze cztery tomiki wierszy: To nie jest poezja (1980), Oddychaj głęboko (1981), Ogień (1983), Drzewa (1987) ukazały się w tzw. drugim obiegu.

[3] J. Polkowski, Katakumby (To nie jest poezja, 1980), cytaty za: J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 1977–2017 [tom 1], JMR Transatlantyk i Instytut Myśli Józefa Tischnera, Kraków 2017, s. 7.

[4] ***Żyć tylko w pojedynczym losie (Cień, 2010),  [w:] J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 1977–2017 [tom 1], JMR Transatlantyk i Instytut Myśli Józefa Tischnera, Kraków 2017, s. 256.

[5] J. Polkowski, Ryzyko bycia Polakiem. Rozmowę przeprowadził Piotr Legutko, Kraków 2019.

[6] J. Polkowski, ***Moi przodkowie moczą nogi w obłokach Kazachstanu (Gorzka godzina,  2015) [w:] Gdy Bóg się waha. Poezje 1977–2017 [tom 1], JMR Transatlantyk i Instytut Myśli Józefa Tischnera, Kraków 2017, s. 7.s. 337.

[7] ***Żyć tylko w pojedynczym losie (Cień, 2010),  [w:] J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 1977–2017 [tom 1], JMR Transatlantyk i Instytut Myśli Józefa Tischnera, Kraków 2017, s. 256.

[8] ***Żyć tylko w pojedynczym losie (Cień, 2010),  [w:] J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 1977–2017 [tom 1], JMR Transatlantyk i Instytut Myśli Józefa Tischnera, Kraków 2017, s. 256.

[9] Rok 1940, Zdzisław Chmielewski wędruje przez Azję (Ogień, 1983) [w:] J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 1977–2017 [tom 1], JMR Transatlantyk i Instytut Myśli Józefa Tischnera, Kraków 2017, s. 82.

[10] Pniowo i Podróż do Święcian  (Cantus, 2009) [w:] J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 1977–2017 [tom 1], JMR Transatlantyk i Instytut Myśli Józefa Tischnera, Kraków 2017, s. 205 i 175.

[11] Gloria victis (Łyżka ojca, 2021) [w:] J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 2018-2022 [tom 2], Księgarnia Akademicka, Kraków 2022, s. 154.

[12] Ortografia (Gorzka godzina, 2015) [w:] J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 1977–2017 [tom 1], JMR Transatlantyk i Instytut Myśli Józefa Tischnera, Kraków 2017, s. 314.

[13] *** Moi przodkowie moczą nogi w obłokach Kazachstanu (Gorzka godzina, 2015) [w:] J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 1977–2017 [tom 1], JMR Transatlantyk i Instytut Myśli Józefa Tischnera, Kraków 2017, s. 336.

[14]Wolę być zimną suką niż Matką Polką” (Pomieszane języki, 2021) [w:] J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 2018-2022 [tom 2], Księgarnia Akademicka, Kraków 2022, s. 194.

[15] ***Ekspedientka w spożywczym… (Łyżka ojca, 2021) [w:] J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 2018-2022 [tom 2], Księgarnia Akademicka, Kraków 2022, s. 111.

[16] Piszę wtedy, kiedy muszę. Z Janem Polkowskim rozmawia Ireneusz Staroń, „Nowe Książki” 1/2022 (https://noweksiazki.com.pl/pl/numer/1-2022).

[17] Wczoraj mieliśmy tego dowód. „Uniwersytet Katolicki w Louvain-la-Neuve w Belgii zaprotestował w sobotę przeciwko słowom papieża na temat roli kobiet w Kościele i społeczeństwie. W przemówieniu, które wygłosił na tej uczelni, papież powiedział m.in., że “kobieta jest płodnym przyjęciem, troską, życiodajnym poświęceniem”. W komunikacie rozdanym dziennikarzom zaraz po wizycie Franciszka, entuzjastycznie powitanego przez studentów, podkreślono, że Uniwersytet krytykuje “konserwatywne stanowisko papieża na temat roli kobiet w społeczeństwie”. Katolicki uniwersytet w oświadczeniu wyjaśnił dalej, że wyraża “brak zrozumienia i dezaprobatę dla stanowiska przedstawionego w kwestii roli kobiet w Kościele i społeczeństwie”. Zaznaczono, że uniwersytet nie zgadza się ze słowami papieża o tym, że “kobieta jest płodnym przyjęciem, troską, życiodajnym poświęceniem”. Słowa te uznano za “deterministyczne i umniejszające”. Uniwersytet jest “inkluzywny”, zwalcza “seksistowską i seksualną przemoc” i opowiada się za rozwojem każdej osoby, niezależnie od jej płci i orientacji seksualnej, a do Kościoła apeluje, by podążał tą samą ścieżką “bez jakiejkolwiek formy dyskryminacji” – podkreślono w komunikacie. Jednocześnie wyrażono uznanie dla słów papieża na temat klimatu i jego opinii, że bluźnierstwem jest wykorzystywanie religii jako narzędzia dominacji.

[18] Piszę wtedy, kiedy muszę. Z Janem Polkowskim rozmawia Ireneusz Staroń, „Nowe Książki” 1/2022 (https://noweksiazki.com.pl/pl/numer/1-2022).

[19] Język który z miłością ukształtował człowieka (Łyżka ojca, 2021) [w:] J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 2018-2022 [tom 2], Księgarnia Akademicka, Kraków 2022, s. 137.

[20] Zgliszcza (Pomieszane języki, 2021) [w:] J. Polkowski, Gdy Bóg się waha. Poezje 2018-2022 [tom 2], Księgarnia Akademicka, Kraków 2022, s. 229.

[21] Piszę wtedy, kiedy muszę. Z Janem Polkowskim rozmawia Ireneusz Staroń, „Nowe Książki” 1/2022 (https://noweksiazki.com.pl/pl/numer/1-2022).

Transmisje z wydarzenia można zobaczyć tutaj:

xr:d:DAF1i2FLZXQ:7,j:3434405434364733456,t:23112911