Jan Polkowski: liberalno-lewicowe elity Europy przypominają bolszewików

Odbiorą nam resztki suwerenności, jakaś von der Leyen będzie decydowała w jakim domu ja mam mieszkać, czym mam go ogrzewać, co mam jeść i czego będą się uczyły moje wnuki w rzekomo polskiej szkole. Co z tego może wyniknąć? To co jest, tylko bardziej. Liberalno-lewicowe elity Europy przypominają pod wieloma względami bolszewików, z tą różnicą że przemoc jest stosowana w inny sposób. To przemoc medialna i prawna. Ci ludzie nie są w stanie dokonać refleksji i autokorekty– mówi w rozmowie z Fundacją PWP Jan Polkowski, pisarz i poeta, laureat Nagrody im. Lecha Kaczyńskiego w 2024 r.

Fundacja PWP: Wedle badań „Nature” Poezja generowana przez sztuczną inteligencje jest prawie nierozróżnialna od poezji pisanej przez ludzi. Czy poeci przestaną być potrzebni?

Jan Polkowski: To czy będą potrzebni nie zależy od sztucznej inteligencji a zwłaszcza od badań tego czasopisma. To działania, które rzeczywiście noszą cechy naszych trudno akceptowalnych czasów, ale z człowieczeństwem jako takim i ze sztuką, która jest jednym z jego atrybutów, z indywidualną niezawisłą wolną twórczością nie ma to nic wspólnego. Nad takimi sprawami się nie zastanawiam bo uważam to za stratę czasu.

Rozumiem. Niektórzy twierdzą, że kultura rodzi się z cierpienia, zwłaszcza poezja. Czy wiekopomna poezja może powstawać w okolicznościach absolutnego komfortu i dobrobytu?

Nie przypuszczam, żeby absolutny komfort i dobrobyt to była przyszłość, zwłaszcza Europy. Jestem spokojny o to, że w Europie, która właściwie jest martwa, że czeka nas dobrobyt i komfort. Żaden wskaźnik, żadne zjawisko nie potwierdza, że możemy mieć jakąkolwiek nadzieję na rozwój czy nawet na zachowanie czegoś, co dotąd nazywaliśmy „Europą”.

Raczej mamy niemal wyłącznie dowody, od statystycznych po zjawiska społeczne i kulturowe, na to że Europa jest martwa i znajduje się w stadium gnicia. Kolejne pokolenia będą coraz biedniejsze, już są, szczególnie na zachodzie poziom życia spada. U nas cykl rozwojowy jest trochę inny.

W sytuacji, gdy Europą rządzą formacje, które najwyraźniej chcą ją zniszczyć, bo dokonują w tym kierunku ogromnych wysiłków m.in. wypierając się jej dziedzictwa, trudno się spodziewać, że ktokolwiek w Europie będzie żył w komforcie. Likwidacja rzeczywistości i faktów z języka manipulowanej debaty publicznej jest podstawą porządku obecnego porządku, który zdaje się załamywać, ale nie jest jasne, który proces będzie postępował szybciej – czy załamywanie się tego porządku czy jego ostateczne zwycięstwo.

Faktycznie można zauważyć odcinanie się od dziedzictwa, historii i tożsamości. Co sprawia, że elity a potem szersze warstwy społeczne postanawiają odciąć się od własnej przeszłości?

Szersze grupy społeczne niczego nie postanawiają. Człowiek powinien podejmować indywidualne decyzje, ale ich nie podejmuje bo nie chce. Nie chce rozumieć, nie chce wiedzieć. Woli żyć w jakimś zamkniętym cyklu zarabiania pieniędzy i przyjemności nie dostrzegając, że to wszystko, co z lekką pogardą odrzuca czy lekceważy, warunkuje jego życie w sposób zasadniczy. Elity z jednej strony są fanatycznie lewicowe i jak zawsze chcą urzeczywistnić utopię. W związku z tym narzucają wszystkim ideologię klimatyzmu, woke’ismu itd. i nawet już nie ukrywają, że to będzie prowadziło do ubóstwa, ale to wyrzeczenie, którego od nas wymaga planeta.

Ci biedni młodzi zmanipulowani ludzie, których oderwano od naturalnych odruchów protestu i rewolucji wobec elit zostali przyspawani do tych elit, ubezwłasnowolnieni. Nawet nie zauważyli, że z buntowników stali się potulnymi wykonawcami instrukcji elity, która siedzi w gabinetach brukselskich czy berlińskich i wysyła ekologów typu „Ostatnie pokolenie” na misje specjalne, które pełnią z niezwykłym zaangażowaniem.

Z jednej strony to wszystko jest dziecinne a z drugiej szalenie tragiczne. Jeszcze niedawno jak się elity zbierały to musiały się barykadować i liczyć na ochronę wojska przed pacyfistami, anarchistami czy innym lewactwem. W tej chwili lewactwo to janczarzy elit. Proces, który został dokonany poprzez cyfrowe zarządzenie społeczeństwami przez tzw. media społecznościowe tak wytresował młodych ludzi, że zajmowanie budynków na Wall Street, protestowanie przeciwko wielkiemu kapitałowi w ogóle nie wchodzi w grę. Młodzi ludzie nie buntują się, tylko pilnują bezpieczeństwa systemu. To jeden z największych „numerów” tych elit. Wychowały młodych ludzi do faktycznego posłuszeństwa wkładając na nich stare szaty buntowników.

Może sytuacja wygląda w ten sposób, bo rewolucja tych młodych ludzi zwyciężyła, ich ludzie są u steru.

Oni nie wiedzą jaka jest rzeczywistość, żyją w bańkach tworzonych dla nich przez elity, są finansowane przez globalne koncerny, które dzięki owej oswojonej rewolucji mogą sobie bezpiecznie zarabiać biliony dolarów. Jaka rewolucja zwyciężyła? Wierzy Pan w to, że redukcja emisji w Europie, która odpowiada za 7% globalnej, przyniesie jakikolwiek efekt poza dorżnięciem europejskiej gospodarki? W to mogą wierzyć tylko janczarowie, którzy blokują ulice. To jest teatr pod tytułem „my dalej będziemy rządzić a młodzi ludzie będą pilnować, żeby nikt nam nie zrobił krzywdy”. Dlatego jest taki wrzask po wygranej Trumpa, który zwyciężył z tymi janczarami i gabinetami. Nie bardzo wiadomo dlaczego źródłem wszystkich nieszczęść Unii Europejskiej już teraz jest ktoś, kto dopiero 20 stycznia zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych. Nie bardzo rozumiem dlaczego. Trump od lat jest przyczyną różnych niepowodzeń, tego że Europa jest nieinnowacyjna, nauka europejska przestała się liczyć, że nie istnieje nowoczesny przemysł lub wynosi się z Europy. Przegrał konkurencję m.in. z Amerykanami.

Jeszcze kilkanaście lat temu PKB USA i Europy było porównywalne. W tej chwili PKB Europy to 50 proc. PKB amerykańskiego. Amerykanów jest 350 mln a w UE mieszka 500 mln ludzi. O jakiej efektywności mówimy? Co uzyskujemy w zamian za to, że żyjemy coraz gorzej? W Polsce nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo korzystamy jeszcze z fali odrabiania strat, ale to się już kończy.

Odbiorą nam resztki suwerenności, jakaś von der Leyen będzie decydowała w jakim domu ja mam mieszkać, czym mam go ogrzewać, co mam jeść i czego będą się uczyły moje wnuki w rzekomo polskiej szkole. Co z tego może wyniknąć? To co jest, tylko bardziej. Liberalno-lewicowe elity Europy przypominają pod wieloma względami bolszewików, z tą różnicą że przemoc jest stosowana w inny sposób. To przemoc medialna i prawna. Ci ludzie nie są w stanie dokonać refleksji i autokorekty. Raport Draghiego jasno mówi, że Europa jest nieinnowacyjna, zapóźniona, trzeba odbudować przemysł, ograniczyć biurokrację i jedyny pomysł jaki mają to więcej regulacji. Biden w 4 lata wyprodukował 3200 regulacji dotyczących ograniczeń swobód gospodarczych, to i tak sporo jak na amerykańskie standardy.  W tym samym czasie UE wydała 13 tys. rozporządzeń i dyrektyw a i tak najbardziej zauważalny skutek działalności Komisji Europejskiej to przyspawanie nakrętek do butelek.

Jak Pan sobie wyobraża rewolucję a rebour? Jak mogłoby wyglądać kontestowanie tychże liberalno-lewicowych elit z pozycji konserwatywnych przez ruch młodych ludzi?

Zadaje mi Pan pytanie o charakterze politycznym a ja polityką się nie zajmuje.

Ale o polityce sporo Pan już powiedział w tej rozmowie.

Obserwuję rzeczywistość, nie potrafię nie wiedzieć nic o świecie, który mnie otacza natomiast Pan zadaje pytanie o charakterze postulatywnym. Nie projektuje działalności politycznej, zupełnie mnie to nie podnieca. Zajmuje się literaturą, kocham czytać literaturę piękną. Jestem starszym człowiekiem, przez prawie całe życie outsiderem, a ostatnią dekadę żyję w lesie. Dla mnie istotne jest skupienie się na tym, co w życiu mi jeszcze zostało a nie zastanawianie się nad tym, jak ratować Europę. Choć recepta jest całkiem prosta – wrócić do korzeni, przestać udawać że jesteśmy kimś innym niż jesteśmy. Korzystać z dorobku naszych przodków, wzbudzić w sobie szacunek do samych siebie i własnej przeszłości. Obecnie wspomnienie o przeszłości obarczane jest obowiązkowym kajaniem się, przepraszaniem i wstydem. Chrześcijaństwo jest zakazane, w dokumentach Unii Europejskiej nie wspomina się o chrześcijańskim dziedzictwie Europy. To jest czysty komunizm. To tak jak Stalin po zamordowaniu kolejnego członka biura politycznego, Kirowa czy Jeżowa, kazał go wymazywać ze zdjęcia i dokumentów. Nie istniał. Okazuje się, że chrześcijaństwo, które niewątpliwie stworzyło Europę i jest jej fundamentem, zostało anihilowane.

Kirowa mimo wszystko łatwiej wymazać niż chrześcijaństwo.

Nie bierze Pan pod uwagę osiągnięć technologicznych i zmian społecznych, które doprowadziły do tego, że zarządzanie masami jest dużo skuteczniejsze i prostsze niż zarządzanie elitami. Sto lat temu zwłaszcza w krajach nietotalitarnych to nie było takie proste bo w elitach zawsze zachowywały się ośrodki niezależnego myślenia, indywidualności. W tej chwili przy zarządzaniu miliardami przez wyspecjalizowane przedsiębiorstwa zarabiające na tym biliony dolarów powoduje, że ta manipulacja przynosi skutek wyborczy.

Mówi Pan o mediach społecznościowych?

Też, ale o technologii w ogóle np. tej która inwigiluje. Choć Facebook czy Google również prowadzi inwigilację użytkowników. Nawet dotykały ich za to sankcje czy musieli się tłumaczyć  w sądzie, ale dali sobie radę, mają de facto wszystko w kieszeni, to oni zarządzają światem w symbiozie z elitami liberalnymi. Naprawdę prościej jest, gdy steruje się językiem, składnią, tematyką, uczuciami, emocjami i operuje się tymi mechanizmami od razu w miliardach głów. Nie trzeba wykonywać żadnych skomplikowanych operacji. A materiał został przygotowany, dlatego że długi marsz przez instytucje dokonywany od rewolucji lat 60. do przełomu wieków już się dokonał i praktycznie ma już uniwersytetów nie-rewolucyjnych. Uniwersytety są organizacjami rewolucyjnymi. Edukacja jest przygotowaniem do uzyskania pełnych kwalifikacji rewolucjonisty. Media są integralną częścią tego systemu. Kiedyś ktoś napisał, że we wszystkich podstawowych sprawach został zawarty konsensus między nauką, mediami i biznesem. Wszystko jedno czy chodzi o kreacjonizm, klimatyzm czy zmienną naturę świadomości płciowej. Mamy do czynienia z pełnym zakwestionowaniem rzeczywistości.

Ale przecież algorytmy mediów społecznościowych były wykorzystywane w celach idących w poprzek woli liberalnych elit, choćby przy Brexicie, zwycięstwach Trumpa czy nawet zwycięstwie PiS w Polsce w 2015 r. Można wykorzystać te narzędzia politycznie w tego typu celach.

Ale tylko częściowo. Nie ma przecież prawicowego Facebooka. Google jest jedna, ma prawie 100% rynku. Rosjanie wydali gigantyczne pieniądze na własną wyszukiwarkę i nic z tego nie wyszło. Trump też chciał zrobić patriotyczną, prawicową platformę, ale poniósł porażkę bardzo szybko.

Przecież kupiony przez Elona Muska Twitter/X stał się bardziej prawicową platformą.

Zdarzył się gość, który postawił na innego konia, bo się dogadał w paru sprawach. Wcześniej osiągnął taki poziom, że trudno go już utrącić czy „zabić gazetą”. Proszę zauważyć, co się zaczęło dziać, jaki bojkot, działania prawne, listy komisarzy UE itd. Żyjemy w sytuacji, w której taka kontrola totalitarna jak w Związku Sowieckim jest niemożliwa, ale to że przez jakieś okno w sieci przeciśnie się jedna ryba to nie znaczy że reguły gry zostały zmienione i naruszone.

Marsz przez instytucje się lewicy udał. Teraz w Stanach powstał program „Project 2025” wymiany kadr państwowych na konserwatywne, czyli trochę marsz przez instytucje a rebour.

Ameryka jest przykładem kraju gdzie czerwone karki, prowincja, zasoby ludzi którzy nie są wychowani na genderowych studiach są jeszcze spore. Popatrzmy też jak Republikanie dostosowują się do obecnych wymogów, jak ruch LGBT został przez Trumpa zaakceptowany i przygarnięty. Oczywiście nie dochodzą do tego stopnia co w Europie, gdzie nie istnieją już partie konserwatywne. Cameron wprowadził małżeństwa homoseksualne w Wielkiej Brytanii a Angela Merkel w Niemczech, lider torysów i szefowa partii chrześcijańsko-demokratycznej, rzekomo prawicowej. Dokonała się konwergencja i ujednolicenie elit. Spójrzmy na z entuzjazmem komentowane zwycięstwa partii rzekomo konserwatywnych w Szwecji czy we Włoszech. Meloni krzyczała „Jestem matką, Włoszką!”. I co z tych ich rządów wyniknęło? Z rzekomo chrześcijańskich konserwatywnych rządów? Nic. Ani Szwecja ani Włochy nie zachowują się inaczej. Meloni powtarzała po Scholzu, że Polska może mniej bo jest niedojrzałą demokracją. Zapomniała tylko, że tam był hitleryzm, tu był faszyzm.

Sprawy migracyjne oba kraje stawiały twardo.

Nic z tego nie wyniknęło, Meloni ma ustrój ustawiony przez aliantów po wojnie, w którym władza wykonawcza nic nie może. Siedzi w kieszeni banków niemieckich, jest zadłużona po uszy i może dokładnie tyle, co premier Grecji. A co zmienili demokraci Szwecji? Czy zajmują jakieś inne stanowisko wobec tego co się dzieje w Unii Europejskiej? Nie zauważyłem, żeby sprzeciwiała się tym wszystkim szaleństwom, które są aplikowane Europejczykom i doprowadzą do kompletnej nędzy. Taki jest zresztą cel – biedakami łatwiej się zarządza, bo biedakowi wystarczy rzucić ochłap i jest szczęśliwy, czeka na następny.

Polska za moment będzie płatnikiem netto w UE, ale inną sprawą jest realny koszt uczestnictwa gospodarczego w UE, który polega na drenowaniu polskiego rynku w wielu dziedzinach, np. handlu detalicznego przez firmy, które Polskę skolonizowały.

W handlu detalicznym mamy co najmniej jedną silną markę polską.

Jaką?

Dino.

To jest porównywalna sieć sklepów z Biedronką i Lidlem?

Tak, jest na 4. miejscu w rankingu.

U mnie w Małopolsce widziałem jeden sklep Dino a Biedronki są trzy. Może w innych regionach Polski jest ich więcej, natomiast tu gdzie mamy najgęstsze zaludnienie w Polsce nie ma tych sklepów wiele. Zresztą jest to też najzamożniejszy region. My tu żyjemy w Małopolsce jak pączki w maśle, większość ludzi chodzi do kościoła i na niego daje. Tradycyjne wzorce wciąż są zachowane, ludzie są zaradni, mamy świetnie rozwinięte usługi. Na początku wolnej Polski nie było parkingów pod kościołem, nie było po co. Teraz są gigantyczne parkingi i stoją tam coraz lepsze samochody.

Niesamowicie się wzbogaciliśmy jako kraj w ciągu ostatnich 35 lat.

I to się właśnie kończy.

Fakt, model rozwojowy polskiej gospodarki się wyczerpał.

Tak, wpadamy w tzw. spiralę średniego rozwoju. Ale skoro są zatrzymywane wszystkie większe inwestycje i władza wykonawcza łże nt. tego czy będzie CPK czy nie będzie, czy mniejszy czy większy to nie widać perspektyw. Żadna z dużych inwestycji nie jest prowadzona w ten sposób, żeby się urzeczywistniła. Czy port w Świnoujściu jest budowany lub gazociąg z Gdańska do Płocka? Czy zaczął działać port kontenerowy w Elblągu? Nie, żadna duża inwestycja nie jest wprowadzana w życie. I nie będzie. Bo mamy stać przy niemieckiej taśmie i nie narzekać.

Tak niektórzy by chcieli. Z badań wynika, że aspiracje Polaków, niezależnie od wyborów politycznych, są coraz większe, zwłaszcza pod kątem inwestycji mających nas podnieść cywilizacyjnie.

Każdy chce być piękny i bogaty, tylko następnie idzie do urny wyborczej i głosuje na partie, które zapowiadały, że zlikwidują inwestycje. To jest właśnie ten problem, że ludzie nie biorą pod uwagę rzeczywistości i faktów. Poruszają się w bańkach o charakterze emocjonalnym. Jakie jest związek między tym, że mamy koalicję lewicowo-liberalną a tym, że Polacy mają aspiracje? To są dwie rzeczy, które się wykluczają.

Teoretycznie tak, ale…

Nie proszę Pana, nie teoretycznie, praktycznie. Wymieniłem kilka największych inwestycji, które powinny zostać zrealizowane, prorozwojowych przedsięwzięć. One nie są biznesem samym w sobie, nie mają służyć właścicielom czy pracownikom, ale to przedsięwzięcia o istotnym znaczeniu dźwigające Polskę na nowy poziom rozwoju. Pozwolą Polsce osiągnąć szybsze tempo rozwoju, zahamowanie ich likwiduje te możliwości i szanse. Nie da się rosnąć bez Centralnego Portu Komunikacyjnego.

Zgadza się, muszą istnieć fundamenty na których rozwój gospodarczy może się odbywać.

Zadbano o to, żeby te fundamenty zablokować. Za chwilę okaże się, że sprzedajemy PKP Cargo, że znowu LOT jest niewydolny. Miał być oddany Lufthansie. Wystarczyło inne podejście do własności narodowej i w ciągu roku, w 2016, miał już 200 mln zł zysku. O mało co nie przejęliśmy największej linii usługowej niemieckiej. Gdyby nie pandemia to by się stało. Mimo sprzeciwu rządu federalnego niemieccy właściciele byli szczęśliwi, że ktoś chce ich przejąć i nie zbankrutują.

Czy te aspiracje nie będą ważniejsze w dłuższej perspektywie? Wyborcy by może nieświadomie raz zagłosowali trochę wbrew własnym przekonaniom zreflektują się co do prawdziwej natury wizji państwa czy raczej jej braku swoich faworytów. Czy nie sądzi Pan, że zmieniające się społeczeństwo, które nie ma już żadnych kompleksów wobec zachodu sprawi, że te inwestycje i tak będą realizowane? Czy nie zadziała po prostu „wiatr historii”?

Te kompleksy są inaczej nazywane. Ktoś mówi: „Jestem za Europą”, ale nie odpowiada na pytanie co to jest Europa. Jest zero świadomości co do tego, co wynika z moich wyborów, ponieważ ci ludzie tę świadomość odrzucają. Niech Pan zada pytanie komukolwiek – jakie są argumenty za i przeciw? Nie uzyska Pan racjonalnej odpowiedzi, ale wyłącznie emocjonalne. „Nie lubię tych pisiorów, tych chamów, takich, owakich. Jestem za Europą”. W podglebiu jest ta chęć bycia członkiem elity, bycia zaliczanym do lepszych.

A czy polityka nie jest zawsze grą emocji?

Emocji społecznych nie da się oddzielić od tego co się w społeczeństwie dzieje w szerszym planie i od polityki i od czegokolwiek zresztą. Ludzie nie mają świadomości. Kiedyś rozmawiałem z sąsiadem, ostrym zwolennikiem PO, strasznie najeżdżał na PiS. Ja nie jestem fanem PiS, dla mnie to jest partia amatorska do kwadratu. Sąsiad wieszał emocjonalne psy na PiS, ale mówię mu, żeby podał konkretny przykład, decyzję, trzy najgorsze dla Polski. Nie był w stanie Myślał, myślał i wypalił: „Wszystkie!”. Nie potrafił wymienił jednego przykładu, a gotów był niemal szlachtować pisowców za krzywdy, które wyrządzają Polsce. I to jest właśnie poziom świadomości społecznej. Ani nie są w stanie uzasadnić negatywnych ocen, ani pozytywnych wyborów. Taka jest przeciętna treść postawy kogoś, kto idzie do wyborów. Ci ludzie wrzucają kartki wyborcze zupełnie nierozumnie.

Można w tym momencie przywołać sławny cytat z Churchilla. Ale wrócę do kwestii aspiracji – nie sądzi Pan, że w dłuższej perspektywie wszystkie siły polityczne będą musiały się dostosować do aspiracji Polaków? Że to co robi w tym zakresie obecny rząd jest nieco ahistoryczne – że kiedyś godziliśmy się na brak ambicji, ale to już minęło?

Nie, nie ma na to żadnych dowodów. Jesteśmy krajem, który decyduje o swoim losie w niewielkim stopniu a za chwilę okaże się, że w zerowym. Nawet dane o Polakach będą zbierane we Frankfurcie i jeśli polski rząd będzie chciał się czegoś dowiedzieć o Polakach to będzie musiał zwrócić się tam. Mamy wspólny unijny dług i staniemy się jednym państwem zarządzanym przez niewybieralną i nieodpowiedzialną politycznie grupę biurokratów z Brukseli. Polskie społeczeństwo będzie mogło się do woli buntować. Ale nie będzie, bo będzie zmanipulowane tak jak dziś. Przede wszystkim nie będzie mocy decyzyjnej w Polsce. Nie mamy prawa wpuszczać lub nie wpuszczać do siebie jakiegoś towaru, bo o tym decyduje Bruksela, możemy tylko zanosić gorące prośby, tak jak w wielu innych sprawach. Jeszcze muszą nam odebrać złotówkę – wtedy już nie będzie żadnych instrumentów, którymi możemy się ratować w trudnej sytuacji. Nieliczne atrybuty samodzielności są nam odbierane.