Pamięć o Powstańcach

77 rocznica Powstania Warszawskiego. Z każdym rokiem coraz mniej wśród nas tych, którzy walczyli na barykadach. O pomocy Powstańcom, podtrzymywaniu pamięci rozmawiamy z Aleksandrem Rostockim, „kustoszem” pamięci Batalionu Pancernego Armii Krajowej „Golski”.
21 lipca 2021 na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego obyła się uroczystość, przekazania proporca rozpoznawczego dowódcy 1 Batalionu Czołgów 1 Warszawskiej Brygady Pancernej.

Batalion Golski, muzeum Powstania Warszawskiego

Jaka drogą zaprowadziła Pana do działalności na rzecz Powstańców?

Była to w dużej mierze tradycja rodzinna. Rodzice mojego ojca – Karolina i Władysław Rostoccy byli od wczesnych lat okupacji zaangażowani w działalność konspiracyjną ZWZ, a następnie Komendy Głównej Armii Krajowej. Dziadek wziął udział w Powstaniu na Mokotowie, babcia podczas Powstania urodziła w dramatycznych okolicznościach mojego ojca – poród odbył się na ulicy, pod gołym niebem, bo z uwagi na zacięte walki nie udało się jej dojść do szpitala polowego. Z kolei trzech wujków mojej mamy walczyło na Czerniakowie, z czego niestety dwóch poległo.
Z uwagi na to, że mój dziadek Władysław był profesorem historii na KUL i miał niezwykły dar jej przekazywania, wyrastałem, nie tylko słuchając jego opowieści, często przeradzających się w wykłady akademickie z prawdziwego zdarzenia, ale też spotykając się z licznymi osobami z komórek konspiracyjnych, w których działali moi dziadkowie. Nie będę ukrywał, że jako młoda osoba często nie miałem świadomości o wyjątkowości tych spotkań, pomimo że przez nasze mieszkanie na Kopernika przewinęły się dziesiątki wybitnych postaci, nie tylko związanych z konspiracją czy powstaniem, ale także przedstawicielami rządu w Londynie.

Od wczesnej młodości interesowałem się historią, natomiast moja w pełni świadoma styczność z weteranami powstania rozpoczęła się w latach 2000-cznych, jej motorem była też z pewnością fala patriotycznej aktywizacji części Polaków po katastrofie smoleńskiej. Mniej więcej wtedy udało mi się, z posiadanych w moim archiwum nigdy wcześniej niepublikowanych zdjęć przedstawiających powstańców Batalionu „Golski”, przygotować wspólnie z Muzeum Politechniki Warszawskiej wystawę dużych fotogramów umieszczonych na parkanie Politechniki, czyli w miejscu, gdzie walczyli żołnierze kapitana Stefana Golędzinowskiego ps. Golski. Wystawa, która okazała się wielkim sukcesem, nie tylko utwierdziła mnie w słuszności takiego sposobu promowania pamięci o Powstaniu, ale także związała mnie trwale ze środowiskiem weteranów 3 Batalionu Pancernego AK „Golski” wchodzącego w skład Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Dalej wydarzenia potoczyły się niejako samoistnie. Wraz z grupą kolegów zaczęliśmy pomagać weteranom przy organizacji corocznych uroczystości rocznicy wybuchu Powstania na Politechnice Warszawskiej i cmentarzu wojskowym na Powązkach, udało się też z pomocą środków miejskich wyremontować zdewastowany przez wandali pomnik 3 Batalionu Pancernego AK na cmentarzu wojskowym na Powązkach. Niedługo potem udało mi się w działalność naszego środowiska zaangażować również moją żonę Annę. Oboje zostaliśmy też przyjęci do Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Potem przyszły kolejne działania jak na przykład zorganizowana przez nas, tym razem z weteranami Batalionu AK Miłosz wystawa fotograficzna na parkanie Instytutu Głuchoniemych.

Dwa lata temu do naszego środowiska zgłosili się przedstawiciele stacjonującego w Wesołej 1 Batalionu Czołgów 1 Warszawskiej Brygady Pancernej z prośbą o możliwość przyjęcia tradycji Batalionu „Golski”, na którą nasi weterani zareagowali z dużym entuzjazmem. Podczas zorganizowanej na dziedzińcu Muzeum Powstania Warszawskiego uroczystości przekazania tradycji, przypadł mi zaszczyt wręczenia w obecności ostatnich weteranów i ich rodzin, współfundowanego przeze mnie proporca rozpoznawczego 1 Batalionu Czołgów na ręce dowódcy brygady, gen. bryg. Jarosława Górowskiego. Cieszę się, że Wojsko Polskie utrwala pamięć i sięga po symbole Polskiego Państwa Podziemnego i powstańczych oddziałów walczącej Warszawy i że mnie i moim najbliższym dane było mieć w tej sztafecie pamięci swój skromny udział.

Na czym polega codzienna działalność podtrzymywania pamięci i opieki nad Powstańcami? 

Podtrzymywanie pamięci w naszym przypadku ma wieloraki charakter, na który składają się przede wszystkim mało widoczne i żmudne działania takie jak gromadzenie pamiątek, wspomnień czy przekazów rodzinnych związanych z historią Batalionu „Golski”. Staramy się dokumentować wszelkie przejawy wojennej i powojennej działalności żołnierzy tego batalionu – dokumenty, korespondencję, zdjęcia, pamiątki obozowe czy dokumentację środowiska kombatanckiego. Nie jest to proste, bo pamiątki te są rozproszone, często same rodziny weteranów nie mają świadomości ich istnienia, z drugiej strony często traktowane są jako niedostępne relikwie rodzinne. Kolejną sprawą jest upowszechnianie wiedzy i utrwalanie pamięci – tu doskonale sprawdzają się np. media społecznościowe, gdzie publikujemy życiorysy, wywiady, wspomnienia, zdjęcia itp. Z doświadczenia wiem, że do dzisiejszego odbiorcy najlepiej trafiają właśnie osobiste, często dramatyczne historie indywidualnych osób.

Jeżeli chodzi o opiekę nad powstańcami – ta polega przede wszystkim na pomocy w kwestiach administracyjnych środowiska, a także przy niewielkich, codziennych sprawach. Dla przykładu – kilka lat temu jednej z weteranek zepsuła się lodówka i nie było jej stać na zakup nowej. Okazało się, że załatwienie zapomogi na taki zakup jest możliwe, ale niezwykle praco i czasochłonne. Sprawę udało się załatwić w kilka godzin za pomocą prowadzonej przez nas strony Batalionu „Golski” na Facebooku, gdzie zgłosiło się kilka osób oferujących zakup lodówki, którą dostarczyliśmy już następnego dnia do szczęśliwej kombatantki.

To wszystko są rzeczy proste, codzienne, ale wymagające ciągłego kontaktu z weteranami i chyba najprościej będzie powiedzieć, że na tym właśnie polega taka opieka. Ponadto, ludzie ci są często niezwykle samotni, często opuszczeni przez swoje rodziny i łakną kontaktu, rozmowy. To jest coś co jesteśmy im winni, a czego nie są w stanie im zapewnić żadne instytucje.

Z każdym rokiem kolejni weterani odchodzą na wieczną wartę. Jak społeczność sobie z tym radzi, jak radzą sobie żyjący powstańcy często żegnający koleżanki i kolegów? 

W ostatnich latach to faktycznie duży problem. Kiedy rozpoczynaliśmy naszą współpracę z weteranami Batalionu „Golski” środowisko liczyło ok. 50 kombatantów, co miesiąc odbywały się bardzo liczne spotkania. Obecnie z tego grona zostało mniej niż 10 osób, z tego 2 czynnie działające. Większość weteranów przekroczyła już wiek 95-lat. W tym roku na wieczną wartę odeszły 3 osoby z naszego środowiska. Te pożegnania są wyjątkowo smutne, szczególnie że często słyszymy, że odszedł czyjś ostatni żyjący przyjaciel ze szkoły, studiów, konspiracji. To pogłębia samotność i melancholię tych żyjących. Niestety taka jest kolej rzeczy. Na pewno z wielką pomocą przychodzi wojsko, które nie tylko zapewnia godną oprawę pogrzebów, dba o mogiły weteranów, ale też stara się jak najczęściej spotykać i podtrzymywać na duchu tych żyjących – czy to odwiedzając ich, czy zapraszając do jednostki, gdzie organizowane są spotkania w szerszym gronie. To jest bardzo ważne.

Proszę opowiedzieć o samym Batalionie „Golski”. Rejon i historia walk, znane postacie, losy powojenne. 

3 Batalion Pancerny Armii Krajowej „Golski”, bo tak brzmi jego pełna nazwa, powstał na przełomie 1939/1940. Podstawą była kadra oficerska i podoficerska oraz żołnierze rezerwy broni pancernej przedwojennego 3 Batalionu Pancernego stacjonującego w Warszawie. Organizatorami byli kpt. Stanisław Łętowski ps. Mechanik i kpt. Stefan Golędzinowski ps. Golski. Do struktury organizacyjnej Armii Krajowej oddział wszedł jako VI zgrupowanie III rejonu I obwodu Śródmieście Warszawskiego Okręgu AK.

Batalion organizował oddziały liniowe i służby przyszłej broni pancernej, szkolił kierowców i mechaników, gromadził i magazynował broń i sprzęt bojowy oraz brał udział w akcjach dywersji bojowej. W skład batalionu wchodziło 15 plutonów o numerach od 149 do 161 oraz 1100 i 1101.

Na godzinę „W” zmobilizowano ok. 85% żołnierzy. Uzbrojenia starczyło zaledwie dla jednej trzeciej stanu. 1 kompania czołgów w składzie 47 żołnierzy dysponowała 1 pistoletem maszynowym, 5 pistoletami, 20 granatami i butelkami zapalającymi.

W pierwszym uderzeniu udało się zrealizować postawione zadania. Opanowano ulice: Mokotowską – od placu Zbawiciela, Polną, budynki Politechniki, Emilii Plater, Lwowską, Śniadeckich i Noakowskiego. Nie zdobyto szpitala na ul. 6 Sierpnia, budynku Ministerstwa Komunikacji i Kolonii Staszica.

Uroczystości upamiętniające Powstanie Warszawskie na Politechnice Warszawskiej

19 sierpnia, po zaciętych walkach, Politechnika została zdobyta przez Niemców.

22 sierpnia oddział bojowy Batalionu „Golski” wziął udział w udanym ataku na stację telefonów przy ul. Piusa XI (obecnie Pięknej), tzw. Małej Pasty, który został przeprowadzony przez oddziały Batalionu „Ruczaj” dowodzone przez kpt. Franciszka Malika ps. Piorun.

Walki pozycyjne trwały do kapitulacji Powstania. Batalion utrzymał bronione pozycje. 5 października Batalion Pancerny „Golski”, jako 1 Batalion 72 Pułku Piechoty AK wymaszerował do niewoli przez barykadę na ul. Śniadeckich. Razem z nim wyszła część oficerów Komendy Głównej AK m.in. gen. Tadeusz Komorowski „Bór”.

Przez Batalion „Golski” przewinęło się ponad 1200 osób, trudno zatem wyciągnąć jakiś wspólny mianownik z uwagi na różne środowiska i powojenne losy. Do najbardziej znanych postaci, które przewinęły się przez Batalion Golski z pewnością należał znany piosenkarz Mieczysław Fogg. Z innych postaci, które z pewnością warto przypomnieć to sam Stefan Golędzinowski, ps. Golski, dowódca batalionu, przed wojną wybitny działacz społeczny, akademicki,  propagator motoryzacji. Jego losy bardzo smutno ułożyły się po wojnie, po upadku Powstania dostał się do niewoli niemieckiej, nie mogąc z uwagi na swoje związki z radykalnymi działaczami narodowymi powrócić do Polski emigrował do Argentyny, gdzie do śmierci pracował fizycznie jako mechanik samochodowy.

Nieco inaczej potoczyły się losy jego zastępcy rotmistrza Edwarda Hery, który po wojnie, z podobnych powodów musiał wyjechać do Szczecina, gdzie miał wielki wkład w odbudowę portu szczecińskiego, po mimo licznych nieprzyjemności, które spotykały go ze strony komunistów.

Dla mnie osobiście najbliższy był pan Stefan Sękowski, chemik, autor niezliczonych książek i publikacji popularyzujących chemię wśród młodzieży, redaktor rubryki chemicznej w Młodym Techniku”, która ukazywała się nieprzerwanie od 1952 do 2010 roku. Konspirator na Lubelszczyźnie, potem w Warszawie, powstaniec, w latach 70. wydalony z Instytutu Mechaniki Precyzyjnej PW za działalność w KSS KOR. Niezwykły człowiek, którego książki i artykuły pochłaniałem w młodości, a którego dane mi było poznać na kilka lat przed jego śmiercią.

Czego w Pana opinii brakuje ze strony władz, samorządów, organizacji pozarządowych w szerokiej sferze dbania o pamięć o Powstaniu i o samych Powstańców? Jakie działania z kolei można pochwalić i wyróżnić? 

To jest trudne pytanie. Z jednej strony bardzo cieszy, że uroczystości w ostatnich latach nabrały bardzo godnego charakteru, że wojsko przyjmuje tradycje oddziałów Polskiego Państwa Podziemnego, że powstało Muzeum Powstania Warszawskiego, a weterani mogą liczyć na różne udogodnienia. Z drugiej strony, w rozmowach z osobami, które przez lata organizowały oddolnie przeróżne uroczystości, przebija gorycz pewnego pominięcia czy wręcz odrzucenia czynnika społecznego. Biorąc pod uwagę sposób prowadzenia przez państwo polskie polityki historycznej, który uzależniony jest niestety od doraźnych wizji czy wręcz potrzeb danej partii, takie działania wydają mi się krótkowzroczne, szczególnie w sytuacji kiedy weteranów jest coraz mniej, do głosu dochodzą różnej maści rewizjoniści historyczni, nie mówiąc o tym, że same środowiska kombatanckie bywają wykorzystywane do doraźnych celów politycznych. Biorąc pod uwagę to, jak w różnych krajach jest obecnie niszczona pamięć o własnej historii, brak mocnego czynnika społecznego będącego nośnikiem pamięci dokonań Polskiego Państwa Podziemnego może w przyszłości okazać się tragiczny dla naszej zbiorowej tożsamości.

Szczęśliwie, w ostatnich latach widać wśród organizatorów oficjalnych uroczystości pewną refleksję w tym temacie. Pojawiają się też ze strony państwa inicjatywy wspierające stowarzyszenia i grupy popularyzujące historię Polskiego Państwa Podziemnego.

zdjęcie źrodło Facebook, Aleksander Rostocki