Marek Nowakowski

Marek
Nowakowski

Lśnienie Marka Nowakowskiego

Decyzja, żeby uhonorować Marka Nowakowskiego nagrodą im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zapadła, zanim członkowie kapituły mogli choćby przypuszczać, że dni pisarza są aż tak policzone. Marek Nowakowski ucieszył się z wiadomości o nominacji. Obiecał sam wybrać opowiadania, które miały być przeczytane w niedzielę 8 czerwca, podczas Kongresu Polska Wielki Projekt. Nie zdążył.

Pomysł, żeby wyróżniać nagrodą imienia tragicznie zmarłego Prezydenta wybitnych twórców (jest wśród nich już kompozytor, reżyser, rzeźbiarz-performer a teraz pisarz), łączył dwa pozornie odległe światy: polityki i sztuki. Wspólnym mianownikiem tych światów jest kategoria prawości, czystości i prawdy. Czysta i szlachetna polityka prowadzona przez Lecha Kaczyńskiego w zaskakujący sposób koresponduje z czystą i szlachetną sztuką prawdziwie wielkich twórców.

Nowakowski pisał o nizinach społecznych, jego postaci były z marginesu, jego zaplecze, jak sam się przyznawał, składało się ze społeczności rzemieślników, węglarzy, ulicznych handlarzy i niebieskich ptaków rzuconych w ponure obszary czynszowych kamienic wśród ruin i gruzów Warszawy. Obszary owe nie kojarzyły się w najmniejszy sposób z wysoką sztuką. A jednak. Właśnie w opisach zapyziałych ulic i zakamarków, podejrzanych spelunek i knajp, wreszcie kreacjach bohaterów – szemranych postaci i ich pokręconych historii panuje decydująca o jakości sztuki nagość, samoogołocenie ze wszelkiej pozy, sztuczności czy wydumanej formy. Najbłahsze opowiadanie emanuje powagą i tą obezwładniającą prostotą, która każe czytelnikowi zadawać sobie pytanie: to można tak pisać? Tak po prostu? Tak, jak się mówi? Tak, można. Ale spróbuj, czytelniku, sam takiego pisarstwa, a założyć się można, że w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach okaże się ono grafomanią. Bo tak pisać to właśnie najwyższa sztuka, dostępna nielicznym, a w Polsce może jednemu jedynemu Markowi Nowakowskiemu. Jeszcze jedna rzecz różniła Marka Nowakowskiego od większości kolegów pisarzy. Był to całkowity brak tak zwanego „ego”. Większość artystów obnosi się nieustannie ze swoim „ego”, które emanuje z ich postaci niczym niewidoczna aura. Siła tej aury sprawia, że grono, w jakim się pojawiają, natychmiast rzuca się, by komplementować, kadzić i obsypywać pochwałami. Marek Nowakowski swoją szczupłą, charakterystyczną sylwetkę wprowadzał do towarzystwa niepostrzeżenie, rozmowa z nim zaczynała się od jakiegoś drobiazgu, właściwie to on sondował delikatnie rozmówcę i tak z nim rozmawiał, jak pisał – prosto o prostych sprawach. Może więc w przekazie ustnym, gdzie nie ma czasu na wyszukany dobór słów i kwiecistość stylu i gdzie najlepiej ujawnia się osobowość pisarza, tkwi tajemnica uroku tej niezwykłej prozy? Może tak jak w kącie pokoju na jakimś przyjęciu, czy przy stoliku w kawiarni rozmawiał z tobą – swoim słuchaczem, tak w swojej prozie zakładał twoje istnienie i dialogował z tobą, nawiązywał więź? Nie rozgadywał się zanadto, zachowywał umiarkowanie i niezależnie od tematu, choćby było nim życie książąt i królowych nocy, „klawiszników, doliniarzy i farmazonistów”, brudnych kolejek podmiejskich i tanich wódczanych barów, nawiązywał subtelną i uduchowioną więź z czytelnikiem. Byłeś jego partnerem. Nie musiałeś być pochlebcą, podświadomie zmuszanym do wkupiania się w łaski.

Nie podziękujemy Mu za to wszystko osobiście, uchylił się, nie przemierzy już szlaku ze swojego domu na Powiśle. Bo tam, w gmachu Biblioteki Warszawskiej na Dobrej, symbolicznie przekażemy Markowi Nowakowskiemu nagrodę w niedzielę, 8 czerwca. W nowym gmachu, na nowym Powiślu, które w niczym już nie przypomina dawnego – to kolejny „powidok” z bogatej galerii Nowakowskiego. Mimo jakże częstej Jego dezaprobaty wobec nowej twarzy Warszawy, ten adres – królestwo książek – wydaje się dobry. Cienie dawnych kolegów z Powiśla, z garaży i warsztatów wyłonią się może ze starych zakamarków, staną pośród zebranych i oddadzą niesłyszalnymi oklaskami ostatni hołd swemu współtowarzyszowi i piewcy.

Nagrodę imienia Prezydenta Lecha Kaczyńskiego symbolizuje rzeźba Teresy Murak. Rzeźbiarka nazwała ją „Lśnienie”. Odlany w brązie romb, ciemny i chropowaty u swojej podstawy, wznosi się do góry a jego ostre, skierowane ku niebu wypolerowane zakończenie błyszczy złocistym blaskiem. Czy to nie historia życia i pisarstwa Marka Nowakowskiego? U korzeni nieco pokręcona, mroczna, zmierza wytrwale ku szczytom prostoty, czystości i blasku, aż wreszcie – lśniąc – znika.

Autor: Maryna Miklaszewska

—————

Podczas uroczystości przekazywania pośmiertnie Nagrody Markowi Nowakowskiemu, sylwetkę pisarza przedstawił prof. Włodzimierz Bolecki, laudację wygłosił prof. Zdzisław Krasnodębski – przewodniczący Kapituły, zaś opowiadania Nowakowskiego czytali: Redbad Klijnstra i Jerzy Zelnik.