Avramescu: obojętność wobec podstawowych kwestii

Często pojawiają się rozważania dotyczące praw indywidualnych, praw człowieka, praw poszczególnych osób, ale niezależnie od ich interesującego charakteru pojawia się pewien element obojętności wobec podstawowych kwestii. Tutaj właściwie pojawia się nie suwerenność, a jej przeciwieństwo, mimo że cały czas korzystamy z terminu suwerenność – mówił podczas VIII Kongresu Polska Wielkie Projekt prof. Cătălin Avramescu, filozof i publicysta.

Prof. Cătălin Avramescu wykłada filozofię na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu w Bukareszcie i na Uniwersytecie w Helsinkach. Prowadzi również zajęcia z teorii politycznej i historii idei politycznych, ze szczególnym uwzględnieniem XVII i XVIII wieku. Przetłumaczył na język rumuński najważniejsze dzieła historii myśli politycznej, m.in. „Umowę Społeczną” Rousseau i „Elementy prawa” Hobbesa. W latach 2011-2016 był ambasadorem Rumunii w Finlandii i Estonii.

W 2018 r. podczas VIII Kongresu PWP brał udział w panelu „Prawa człowieka a prawa wspólnoty”, w którym uczestniczyli również: prof. Andrzej Bryk, historyk ustroju, amerykanista oraz prof. Phillipe Bénéton, francuski politolog. Debatę moderował dr Krzysztof Rak.

Avramescu na wstępie zaznaczył, że mamy do czynienia z bardzo skomplikowaną materią. „Cieszę się niezmiernie, że będziemy mówić o prawach człowieka. Po II wojnie światowej w Europie mieliśmy do czynienia z czymś, co nazywano rewolucją praw człowieka. Ważnym jej elementem było podpisanie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Niewiele osób wie, że akt ten był dziełem polityków i myślicieli konserwatywnych, a jednym z nich był Winston Churchill. Najpierw odniosę się do praw człowieka, a potem zajmę się relacją między tymi prawami a prawami wspólnoty. Prawa jest zawsze trudno zdefiniować. Gdy mówimy o prawie do czegoś, to często interpretacja tego jest zdroworozsądkowa. Takie słowa jak prawa, czas są używane przez wszystkich. Pisał o tym już św. Augustyn. Gdy ktoś mnie pyta, czym jest czas, to oczywiście ja wiem, ale gdy mam to pojęcie zdefiniować, to zdaję sobie sprawę, że tak do końca wcale nie rozumiem tej koncepcji. Prawa często definiuje się w sposób bardziej techniczny jako uprawnione oczekiwania, które ktoś może wyrażać wobec kogoś innego, na przykład wobec innych osób albo wobec państwa. Zatem posiadanie prawa oznacza, że mamy prawo do pewnych roszczeń, oczekiwań, które powinny być brane pod uwagę i szanowane na przykład przez państwo. To jedna z definicji, która nie jest pozbawiona wad. Możemy też mówić o wolnościach i swobodach. Jaka jest więc różnica pomiędzy wolnością a prawami? To nie są pojęcia tożsame, ale często, gdy mówimy o prawach, mówimy o wolnościach, swobodach. Z kolei prawa wspólnoty w historii myśli politycznej i prawnej spotykały się z różnymi interpretacjami. Skoncentruję się może na jednym aspekcie. Prawa wspólnoty często wymagają zdefiniowania wspólnoty. Wielu z nas uważa, że prawa wspólnoty czy też prawa zbiorowe są zbliżone do praw człowieka, czyli praw indywidualnych. W Europie Zachodniej jesteśmy dziedzicami długiej tradycji myśli politycznej, myśli prawnej, która była budowana wokół koncepcji osoby prawnej czy korporacji. Mamy więc jakiś zespół osób, które się zrzeszają, przyjmują pewną nową zbiorową tożsamość. Ona niesie ze sobą pewne prawa. Państwo jako osoba publiczna również ma pewne prawa. Czasami także regiony, kantony, elementy struktury federacyjnej mają swoje prawa związane z tożsamością, podobnie pewne grupy zawodowe czy korporacje. Mamy więc do czynienia z bardzo zróżnicowanym światem praw, zarówno tych indywidualnych, jak i zbiorowych. Te koncepcje mają bardzo długą historię” – stwierdził.

Były dyplomata zauważył, że panuje pewna obojętność wobec podstawowych kwestii. „Często mówimy o suwerenności jednostki w kontekście praw człowieka i praw indywidualnych. Jest to koncepcja bardzo precyzyjna, została ona rozwinięta i zdefiniowana przez Jean’a Bodin w roku 1576 w pracy Sześć ksiąg wspólnoty. Pisał on, że suwerenność jest wartością najwyższą, stałą i niezmienną. To dotyczy sfery prawa publicznego, relacji publicznych. Zostało to przejęte w XX wieku w różnych celach, włącznie z legitymizacją pewnego rozumienia indywidualnych praw człowieka. Niektórzy mogą uważać, że ta koncepcja jest przydatna, interesująca, ale zdaje się to tak naprawdę nie pasować do bardziej legalistycznej interpretacji suwerenności, zatem jest to nadużycie tego terminu. Ktoś, kto twierdzi, że ma pewne prawa, zdaje się nie być suwerennym, w sensie nadrzędności suwerenności praw, a przecież takie było oryginalne rozumienie tej koncepcji. Często pojawiają się rozważania dotyczące praw indywidualnych, praw człowieka, praw poszczególnych osób, ale niezależnie od ich interesującego charakteru pojawia się pewien element obojętności wobec podstawowych kwestii. Tutaj właściwie pojawia się nie suwerenność, a jej przeciwieństwo, mimo że cały czas korzystamy z terminu suwerenność” – mówił.