Bryk: Amerykanie mają schizofreniczny stosunek do Europy

– Mnie się wydaje, że jeżeli chodzi o Amerykanów to oni mają zupełnie schizofreniczny stosunek do Europy. Popierają Unię Europejską, o ile jest ona w cywilizacji transatlantyckiej, a w żadnym wypadku nie chcą dopuścić do sytuacji, w której znalazłaby się po przeciwnej stronie, tzn. po tej stronie, która może pójść poprzez Niemcy z Rosją czy Chinami. To jest też szansa dla Polski czy też Europy Środkowo-Wschodniej w tym rozdaniu. – mówił podczas IX Kongresu Polska Wielki Projekt prof. Andrzej Bryk, prawnik i historyk.

Prof. Andrzej Bryk to wykładowca historii ustrojów i konstytucjonalizmu amerykańskiego na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytecie Łazarskiego w Warszawie.

Redaktor tomu amerykańskiego „Krakowskich Studiów Międzynarodowych – Kraków International Studies”. Profesor wizytujący uczelni amerykańskich, m.in Uniwersytetu Harvarda, Amherst College, Marguette University, University of New Hampsire i europejskich m.in. Institute of European Studies w Wiedniu. Autor książek i publikacji dotyczących różnych aspektów konstytucjonalizmu amerykańskiego a także filozofii politycznej.

Andrzej Bryk w 2019 r. podczas IX Kongresu PWP brał udział w panelu „Nowa Wiosna Ludów? Demokracja kontra liberalizm” w którym uczestniczyli również prof. Massimo Viglione, włoski filozof i historyk, oraz Eric Zemmour, francuski pisarz, dziennikarz i kandydat na prezydenta w 2022 r. Panel moderował prof. Zdzisław Krasnodębski.

Prof. Bryk zaczął od opisania współczesnych Stanów Zjednoczonych. „Rzeczywiście Ameryka jest inna. Jest inna z wielu względów. Po pierwsze to jest imperium, które narzucało pewien sposób myślenia o świecie od 1945 r. do właściwie początku XXI wieku. I ten sposób myślenia Amerykanów się załamał. Oni w tej chwili myślą inaczej. I to jest pierwsza taka obserwacja. Druga sprawa jest taka, że Amerykanie zadali sobie w pewnym momencie pytanie, które jest w zasadzie pytaniem każdego ruchu populistycznego, nie do końca wypowiadanym wprost, ale w dużym stopniu odpowiadającym najprecyzyjniej na to co tak naprawdę chce zrobić ruch populistyczny, to co ruch populistyczny żąda. To jest pytanie podstawowe: kto rządzi. Innymi słowy, kto jest suwerenem podejmowania fundamentalnych decyzji we współczesnych społeczeństwach demokratyczno-liberalnych, tak powiedzmy nazwanych. I tutaj nagle okazało się, że ten proces, który przez kilkadziesiąt, a nawet kilkaset lat rozszerzał sposób obywatelskości wszystkich tych podstawowych społeczeństw Zachodu, również amerykańskich, on się załamał. Że tak naprawdę wybory stają się pewnego rodzaju rytuałem, które tak naprawdę nie przekładają się na jakiekolwiek decyzje wynikające z tychże wyborów. I doszło do pewnego strukturalnego przesunięcia. Nagle decyzje zostały podejmowane przez ciała eksperckie i państwo administracyjno-biurokratyczne, które było absolutnie poza kontrolą. To znakomicie widać w Kongresie amerykańskim, który jest całkowicie bezradny wobec struktur biurokratycznych administracji federalnej. Jedyną rzeczą, którą Kongres może zrobić poprzez swoje różnego rodzaju komisje, to tylko od czasu do czasu kontrolować w reakcji na pewnego rodzaju skandale, to co tak naprawdę się dzieje w tym aparacie ekspercko-biurokratyczno-administracyjnym, który jest zupełnie poza kontrolą. I to jest element bardzo istotny. I drugim elementem, który powoduje, że nastąpiło przesunięcie władzy, z czego co nazywa się demokratyczne społeczeństwa, które w wolnych wyborach wypowiadają swoją wolę zmiany, czy przedefiniowania tej rzeczywistości. To jest przesuwanie decyzyjności, do czegoś co można nazwać jurystokracją, czyli współczesnych sądów. To wiąże się z wieloma oczywiście zjawiskami. Pierwsze zjawisko to takie, że tak naprawdę religią współczesnego państwa liberalnego są prawa człowieka, która rozszerzają się w nieskończoność, a zatem są wyłączone spod jakiejkolwiek deliberacji demokratycznej. Stają się nietykalne dla jakiejkolwiek tutaj modyfikacji. A druga zasada, że sądy uznały, że reprezentują do pewnego stopnia awangardę sprawiedliwości, zarówno swoich własnych krajów, jak i sprawiedliwości międzynarodowej. I to się przejawia w tym, że zaczynają używać w swojej interpretacji nie prawa, ale pojęć ogólnych, takich jak w przypadku Francji. Sąd zakwestionował wyrok sądów francuskich opierających się o prawo francuskie, stwierdzając, że nielegalne przemycanie imigrantów do Francji jest tak naprawdę konstytucyjne, ponieważ preambuła do konstytucji posiada tam sformułowanie o braterstwie ludów. W związku z tym jest to wartość, która tak naprawdę likwiduje wszelkiego rodzaju rządy prawa na terenie Francji. I teraz jeśli już jesteśmy przy migracji. Mówienie o imigracji w kontekście amerykańskim jest zupełnie inne od europejskiego. Oczywiście problemy są takie same, ale w kontekście europejskim imigracja została zdefiniowana bardzo wyraźnie w kontekście europejskiego poczucia wielkiej winy. Wielkiej winy za historię. I do pewnego stopnia dyskutowanie z imigracją to jest stawianie się w kontekście języka rasizmu czy antyrasizmu. Bardzo wyraźnie wszelka krytyka racjonalnej imigracji jest postrzegana jako swoistego rodzaju ten natywistyczny czy nacjonalistyczny sposób patrzenia na obcego, na innych, wobec którego Europa ma pewne zobowiązania. W Stanach Zjednoczonych to jest zupełnie inny problem. Przynajmniej do niedawna. Tam na imigrację patrzy się nie jako zagrożenie, bo Ameryka została stworzona w pewnym stopniu przez imigrantów. To jest kwestia tego czy mamy państwo, czy nie mamy państwa. Czy mamy legalną imigrację czy mamy nielegalną imigrację. Co zrobić z tymi jedenastoma czy dwunastoma milionami nielegalnych imigrantów, którzy są w Stanach Zjednoczonych i którzy generalnie rzecz biorąc nie mają żadnego rodzaju umieszczenia w strukturach państwa amerykańskiego. Jeżeli Trump wybijał dwa hasła w swojej kampanii wyborczej: albo mamy państwo albo tego państwa nie mamy. I w związku z tym wybory czy pewnego rodzaju decyzje polityczne mają jakieś znaczenie. A drugą rzecz, którą wybijał: to musimy przede wszystkim zdefiniować rzeczywistość. A ta rzeczywistość jest zakłamywana przez coś co nazywa się popularnie, co nie jest zresztą precyzyjne, polityczną poprawnością. I drugim hasłem Trumpa było to: diabła z polityczną poprawnością. Zacznijmy definiować rzeczywistość w relacji do tego, jak ona wygląda. I Trump jest odpowiedzą na załamanie się trzech dogmatów amerykańskich. Po pierwsze cały konsensus amerykański po 1945 roku. Wzrasta ekonomia, mamy keynsowską ekonomię, mamy eksperckie kontrolowanie wzrostu gospodarczego, klasa średnia wzrasta, bogaci się, przyjmujemy miliony imigrantów, którzy asymilują się do kultury amerykańskiej, która jest silna i bardzo znaczna. Ten system się załamał. Tzn. eksperci zaczynają się mylić nieustannie. Zresztą w Europie też. Ze wszystkim co właściwie związane jest z ekonomią. Drugi dogmat, który się załamał: osłabła dominacja amerykańska. Mnóstwo decyzji amerykańskich na poziomie międzynarodowym zaczęło obracać się przeciwko Stanom Zjednoczonym, m.in. Bliski Wschód i różnego rodzaju interwencje gdzie indziej. I wreszcie trzeci dogmat, który nie jest dostrzegany. To dogmat o tym, że w momencie kiedy załamała się można powiedzieć dominacja kulturowa angielskich elit, które definiowały Stany Zjednoczone właściwie od początku ich istnienia aż do lat 50-60 XX w. W odpowiedzi na to, elity liberalno-lewicowe próbowały stworzyć nowy konsensus społeczny, zbudowany na czymś, co można określić liberalizm tożsamościowy. Nie ma jednej Ameryki. Są tożsamości poszczególnych grup, z tym wiąże się oczywiście różnego rodzaju pojęcia różnorodności, wielokulturowości, subiektywnie wybieranych tożsamości poszczególnych grup, które są chronione jako swoistego rodzaju przejawy demokratyzacji społecznej. I ostatnia uwaga. Ten konsensus budowany na tych podstawach załamał się w Ameryce. Nie zbudował solidarności społecznej. Wystarczy tylko popatrzeć co się dzieje na kampusach uniwersytetów amerykańskich. W jaki sposób jest to skonfliktowane środowisko, które naprawdę nie rozmawia o rzeczach istotnych i cały czas uważa, żeby nie popełnić jakiegoś przestępstwa myślowego, czy przestępstwa przeciwko tejżesz ortodoksji. I w momencie, w którym to się załamało. Te wszystkie trzy dogmaty. Okazało się, że nagle gigantyczna rzesza ludzi w Stanach Zjednoczonych jest wykluczona z procesu demokratycznego. I się degraduje ekonomicznie. I to są grupy, które można powiedzieć, że są grupami niechronionymi przeciwko grupom chronionym, czyli czymś, co się może nazywać elitą” – mówił.

Prawnik jest zdania, że zjawisko Donalda Trumpa w amerykańskiej polityce to bunt wobec elitom po obu stronach barykady. „Elity amerykańskie wbrew pozorom nie są jednolite. I tam mniej więcej od 20 lat, kiedy zorientowano się, że ten system globalny, który Ameryka chroniła od 1945 r. i go tworzyła, dlatego, że była potęgą i nie miała żadnego konkurenta. Ten konkurent wyrósł nagle i stał się zmieniającym reguły gry. Mówię oczywiście o Chinach. To amerykańskie elity odpowiadały takimi dwoma modelami odpowiedzi na kryzys, również kryzys ekonomiczny. Odpowiedzą lewicy liberalnej był stwierdzenie, i to oczywiście widać w prezydenturze Obamy i nie tylko, to było tak: musimy przenieść zarządzanie kryzysowe na poziom transnarodowy. Innymi słowy: państwo narodowe przestaje funkcjonować jako podmiot podejmowania decyzji. A zatem musimy przenieść swoistego rodzaju decyzje na poziom transnarodowy. Z pewnego rodzaju ideami sprawiedliwości globalnej, które chronić będą sądy międzynarodowe, NGO’osy, różnego rodzaju organizacje, które narzucają swojego rodzaju standardy. Notoryczna jest obecność w mediach oczywiście WHO. Natomiast odpowiedź tego tradycyjnego amerykańskiego konserwatyzmu czy republikanizmu partii republikańskiej była odwrotna. Bzdura. To jest kompletna oczywiście niedemokratyczna struktura likwidująca Stany Zjednoczone. Musimy użyć Stanów Zjednoczonych do przeniesienia globalizacji amerykańskiej na świat. Tzn. rozszerzamy demokracji, jeżeli trzeba to oczywiście przy pomocy interwencji. Rozszerzamy wolny rynek, bo działa on na naszą korzyść, a zatem w bardzo dużym stopniu podnosi wszystkich Amerykanów. Jednocześnie, co jest bardzo widoczne w każdej właściwie obecnej ideologii każdej globalnej korporacji, dążymy do swoistego rodzaju emancypacji ze wszystkich wspólnot, tzn. prowadzimy poparcie etyki libertariańskiej, bardzo subiektywistycznej. Opartej na w gruncie rzeczy na jednostkowym spełnianiu potrzeb konsumenckich wszystkich, którzy się w tym świecie znajdują. Jedna i druga filozofia przestały działać. Tzn. nie powodują, że duża część Amerykanów się w tym znajduje. I ciągle jeszcze wielką siłą Ameryki jest to, że oni się potrafią zmobilizować, żeby po prostu wyrzucić, jak się to mówi, łajdaków z miejsc władzy. I pojawił się Trump, który poszedł przeciwko obu elitom. Przeciwko elicie liberalno-lewicowej i przeciwko elicie tej powiedzmy kapitalistyczno-libertariańskiej. Wrócił do systemu westfalskiego państw narodowych, w gruncie globalnym i wrócił również do stwierdzenia, że państwo narodowe, w tym wypadku Ameryka, ale to również odnosi się do innych krajów, jest najlepszym sposobem zabezpieczenia solidarności międzyludzkiej, podstawowych praw obywatelskich dla Amerykanów, a jeżeli przyjmujemy imigrantów musimy ich przede wszystkim przyjąć do tego świata, który jest naszym światem, dając im wszystkie prawa, ale jednocześnie wymagając, żeby uznali ten świat za warty identyfikacji i obrony” – zaznaczył.

Panelista jest zdania, że „schizofreniczny stosunek do Europy”. Elliot (ten który ubolewał nad upadkiem christianistas) powiedział, nie ma spraw ostatecznie przegranych, bo nie ma spraw ostatecznie wygranych. Tzn. mówiąc konkretnie okazuje się, że eksperckie elity dzisiejsze, które chcą zorganizować świat, ciągle się mylą. Tzn. próbują zorganizować świat według pewnej logiki, która się cały czas rozsypuje. I powiem tutaj taką anegdotę związaną z ukłonem pod adresem pana Zemmoura, związana ze starym lisem Clemenceau, który nienawidził Amerykanów, uważał Wilsona na konferencji w Wersalu za idiotę w sensie politycznym. Natomiast pewnego dnia Clemenceau spotkał swojego kuzyna na ulicy Paryża, którzy rzucił mu się na szyję i krzyknął: wuju, dostałem się do ENA. Na co Clemenceau odrzekł: to wspaniale, gratuluję ci. Tam są najwspanialsi eksperci, najwspanialsi ludzie od wszystkich specjalności. Oni tam wiedzą wszystko. I nic poza tym. To jest taka anegdota pokazująca, że nie ma spraw zamkniętych, nie ma spraw do końca podsumowujących. I zawsze jest gdzieś to odbicie, które jest możliwe. Mnie się wydaje, że jeżeli chodzi o Amerykanów to oni mają zupełnie schizofreniczny stosunek do Europy. Popierają Unię Europejską, o ile jest ona w cywilizacji transatlantyckiej, a w żadnym wypadku nie chcą dopuścić do sytuacji, w której znalazłaby się po przeciwnej stronie, tzn. po tej stronie, która może pójść poprzez Niemcy z Rosją czy Chinami. To jest też szansa dla Polski czy też Europy Środkowo-Wschodniej w tym rozdaniu. Ale te nie wiemy. Wydaje mi się, że Europa – widzę to po swoich studentach, którzy przyjeżdżają z Europy – ja na początku zawsze staram się zapytać, co ich łączy. Co jest wspólnego takiego, że oni formułują coś, co można nazwać wspólną europejską świadomość tej Unii Europejskiej. I poza tak naprawdę otwartymi granicami i możliwością bardzo szeroko pojętej konsumpcji, ja nie widzę w tych ludziach tak naprawdę jednego zwornika, który by odczuwał potrzebę bycia dumnym z Europy. I to jest zjawisko, które jest związane z wielkim poczuciem winy, które elity, nazwijmy to umownie 68’ narzuciły Europie. Katastrofa Europy w I i II wojnie światowej jest wynikiem całego procesu historycznego cywilizacji Europejskiej, która zakończyła się tą katastrofą. Żeby zatem nigdy nie dopuścić do czegoś takiego, musimy się emancypować, wyzwolić z wszystkich instytucji, które pewnego rodzaju predyspozycje psychiczne prowadzące do takiej katastrofy stworzyły. A zatem państwa narodowe jako odpowiedzialne, czy jako powiedzmy wstęp do faszyzmu, czy do nazizmu niemieckiego. Niemcy tutaj wspaniale zrobili sobie ten myk intelektualny, narzucając innym ten sposób myślenia o państwie narodowym. A zatem wszystkiego rodzaju instytucje o charakterze prywatnym, począwszy od rodziny, poprzez Kościoły, są skompromitowane uczestniczeniem w tym wielkim ruchu do katastrofy. Ale jeżeli się wyzwolimy z tego wszystkiego, zrekonstruujemy to na zasadzie już absolutnej równości i wymienności praw to stworzymy tę cywilizację idealną. Tylko, że tu jest jeden błąd. Jest to do pewnego stopnia tworzenia nowej cywilizacji na czystej negatywności. Nie ma tutaj ani jednego elementu pozytywnego, poza postmodernistyczną subiektywnością Europejczyka. Tak naprawdę to co jest dramatem Europy to jest to – widać to w młodym pokoleniu przede wszystkim – że oni maja wszystko, tylko nie mają zakorzeniania w czymkolwiek. A zatem, że mają swoiste rodzaju przekazywana cywilizację płynną, na której nie mogą się w żadnym przypadku oprzeć. Stąd też ta niesamowita popularność psychoterapii jako nowej religii. Skąd ta szeroko popularność New Age i wszelkiego rodzaju wschodnich religii. Poszukiwanie po omacku swoistego rodzaju punktu zaczepienia. I ostatnie zdanie. Chrześcijaństwo zostało uznane jako element idący do tej katastrofy i odpowiedzialny za tę katastrofę, ale z Chrześcijaństwem likwidowano oczywiście cos więcej. Zlikwidowano tę antropologię z której wyrósł też humanizm świecki i która dawała pewne poczucie wspólnoty wszystkich ludzi. To zresztą co Kant próbował w jakiś sposób filozoficznie ustanowić. Otóż ta filozofia liberalna praw człowieka, które teraz obowiązuje, nie ma oczywiście już nic wspólnego z kantowską filozofią praw człowieka. Ma dużo do czynienia z subiektywnym i bardzo nieokreślonym sposobem auto definicji bez jakiejkolwiek solidarności z innymi, co powoduje, że stopień manipulacji jest duży” – zaznaczył.

„Ale chciałem zakończyć jedna taką uwagą. Dlatego, że mówimy tutaj o państwie narodowym, które w języku elit europejskich czy liberalnych zostało utożsamione z nacjonalizmem. Jesteśmy w Polsce i chciałem powiedzieć, że trzeba by zrozumieć, że sprawa nie toczy się o obronę państwa narodowego, tylko o obronę wolności. I żeby z polskiej perspektywy zrozumieć o czym mówię i żeby niejako odpowiedzieć tym, którzy traktują polskość jako pewnego rodzaju identyfikację z polskością jako przejawem nacjonalizmu, ksenofobii, antysemityzmu, innego rodzaju spraw. Trzeba pójść na ostatni cmentarz I Rzeczpospolitej na Monte Casino. Kiedy tam się przechodzi pośród grobów żołnierskich, widać na tych grobowcach krzyże katolickie, prawosławne, półksiężyce muzułmańskie, gwiazdy Dawida. Nad nimi wznosi się wielki krzyż chrześcijański jako symbol wolności. Co było takiego w Polskości, że chcieli się na nią bić i umierać ci, którzy często z polską niesprawiedliwością mieli swoje rachunki krzywd, żeby użyć słów Broniewskiego, w czasie kiedy sprawa polska była już wygrana. I nie rozumiał tego książę Karol, który mówi językiem dzisiejszej Europy. Kiedy wizytował muzeum polskich tatarów w Sokółce i zobaczył, że oddziały tatarskie walczyły po stronie Jana III Sobieskiego przeciwko wojskami Kary Mustafy. Mówił: jak to, to wyście walczyli przeciwko swoim braciom w wierze. I odpowietrzono mu: książę, nie walczyliśmy pod katolickim sztandarem Rzeczpospolitej przeciwko naszym braciom w wierze. Walczyliśmy pod naszym sztandarem, w którym krzyż jest symbolem w imię wolności, które nam dał, przeciw despotii, którą chciano nam tutaj narzucić” – dodał.