Emilewicz: europejska opinia publiczna dziś jest sojusznikiem Trójmorza
– Na pewno w Niemczech dzisiaj mamy ogromnych sojuszników właśnie w niemieckiej opinii publicznej, w mediach publicznych. To jest wywiad (prezydenta Andrzeja Dudy, w którym krytykuje politykę Niemiec po 24 lutego – przyp.red.), który jest mocno i dobrze przyjmowany przez niemiecką prasę – więc Trójmorze ma dzisiaj sojusznika, którego nie miało przed 24 lutego, właśnie w szeroko rozumianej europejskiej opinii publicznej – mówiła podczas XII Kongresu Polska Wielki Projekt Jadwiga Emilewicz, była wicepremier i minister rozwoju.
Jadwiga Emilewicz brała udział w panelu „Trójmorze wobec mocarstw – mocarstwa wobec Trójmorza”. Uczestniczył w nim również Marek Dietl, prezes Giełdy Papierów Wartościowych, doktor nauk ekonomicznych, adiunkt w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, wcześniej zdobywał doświadczenie poprzez prawie 20 letnią praktykę w doradztwie strategicznym i branży venture capital oraz Tomasz Grosse, profesor belwederski, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. europejskich, współpracujący z Instytutem Sobieskiego i specjalizujący się w problematyce rozwoju regionalnego, studiach europejskich i zarządzania w administracji publicznej. Panel moderował prof. Tomasz Dołęgowski, były prodziekan Kolegium Gospodarki Światowej SGH.
„Zacznę od tego, żebyśmy sobie dokładnie zdali sprawę, o czym my mówimy, kiedy mówimy o Trójmorzu. Dwanaście państw, około stu jedenastu milionów obywateli, czyli mniej więcej 22% populacji Unii Europejskiej. Z tego powodu ten projekt bardzo mocno rezonował w Europie na początku. Nie jako nośna, publicystyczna idea, tylko jako pewien konkret, który można zobaczyć na mapie Europy, który można policzyć, można to również przeliczyć na PKB. Oprócz samej geografii, rozłożenia tego obszaru między trzema morzami, wiemy, że zwłaszcza pewne części tego obszaru to tak zwane miękkie podbrzusze Europy. Ono ma swoją historię, bardzo długą i mocno wypisaną. Poza konceptami, o których wspomnieli panowie profesorowie we wstępie, odniosłabym się do tych wątków, czym jest Trójmorze.
Pan profesor Grosse wspominał o tym, jaki jest cel Zachodu i jaka jest w związku z tym koncepcja Polski: uzależnienie, satelickość czy też wypchnięcie Polski z Unii Europejskiej. Ja powiedziałabym, że koncepcja Trójmorza, od kiedy nabrała mocnego kształtu politycznego wyeksponowana przez pana prezydenta Andrzeja Dudę na przełomie lat 2015 i 2016 – pomimo tego, o czym powiedział pan profesor – miała jednak przede wszystkim charakter polityczny. Mimo że mówiliśmy o tych ambicjach ekonomicznych, infrastrukturalnych, cyfrowych, to ona jednak w pierwszym rozdaniu, w pierwszym przyłożeniu miała wymiar polityczny. Dlaczego on wtedy tak mocno wybrzmiał? Wydaje się, że po 2004 roku i rozszerzeniu Unii Europejskiej o państwa naszego regionu sprawa tego regionu przestała mieć istotne znaczenie polityczne, zwłaszcza za oceanem. Widzimy, że mamy pewną lukę pokoleniową w think tankach amerykańskich bez względu na proweniencję: czy to konserwatywną, czy to demokratyczną, czy republikańską. Lukę zainteresowania – a raczej braku zainteresowania – Europą Środkową. Wielu intelektualistów – nie tylko polityków, ale intelektualistów amerykańskich – po 2004 uznało, że ten temat mamy już odhaczony, mówiąc potocznym językiem. Że mamy tę sprawę załatwioną. Przenosimy nasze zainteresowanie w obszary ważniejsze z naszego punktu widzenia: cieśnina Malakka, Chiny, Indonezja – to był ten obszar największego zainteresowania ponad podziałami politycznymi w Stanach Zjednoczonych. I widzimy to dziś, po 24 lutego – kiedy czytamy publicystykę, to wracamy do tych osób, które swoją aktywność publicystyczną, intelektualną miały za sobą kilkanaście lat temu. Dlatego powiedziałam, że Trójmorze było w pierwszej kolejnościpolitycznym konceptem, ponieważ było próbą reform Europy Zachodniej. Bynajmniej nie straciły one na ważności, są ciągle istotne, ważne, do zaadresowania, do rozwiązania” – mówiła.
Emilewicz jest zdania, że w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa Europy ze strony Rosji, Trójmorze jest tym bardziej potrzebne. Zwłaszcza w kontekście cyfrowym. „Myślę, że po 24 lutego projekt Trójmorze nabiera trzeciego, czwartego biegu. Znowu rośnie polityczne zainteresowanie Stanów Zjednoczonych tym obszarem, mamy reinkarnację tego zainteresowania. Dodatkowo wiemy, że potrzebujemy pewnych inwestycji w tym obszarze, które są ważkie ze względów bezpieczeństwa. Mówimy o infrastrukturze cyfrowej – ta wojna, która się dzisiaj toczy, ewentualne dalsze konflikty, napięcia, które są na linii Wschód – Zachód, będą miały wymiar cyfrowy. Pewna infrastruktura cyfrowa, która powinna powstać w obszarze Trójmorza, jest niezbędna i powinniśmy w nią szybko i intensywnie inwestować. I to niezależnie od pewnych projektów cyfrowych najnowszej generacji, które chce rozwijać Komisja Europejska. Cieszymy się, że Komisja Europejska mówi, że chce mieć swój komputer kwantowy. Tak szybkie moce obliczeniowe są potrzebne i powinniśmy je realizować za pieniądze europejskie w oparciu o współpracę z europejskimi zespołami badawczymi. Ale ponieważ te rozwiązania są dostępne – one są głównie zza oceanu – to my powinniśmy je mieć tutaj szybciej, nie ze względów badawczo-rozwojowych, ale właśnie ze względów bezpieczeństwa. Te szybkie moce obliczeniowe są nam potrzebne w obrębie państw Trójmorza, dlatego że dają gwarancję bezpieczeństwa całej Europie” – zaznaczyła.
Była minister rozwoju dotknęła też kwestii energetycznych. „Podobnie interkonektory energetyczne, które połączą nas znacznie mocniej w obrębie Trójmorza, ale także dadzą pewne bezpośrednie połączenie z Ukrainą. Dziś, jak wiemy, pan prezydent Andrzej Duda odwiedza kolejne stolice europejskie po to, żeby przekonywać, że ten proces to naprawdę musi być fast track – zanim on się dokona politycznie, to może się wcześniej dokonać symbolicznie, gospodarczo właśnie. Infrastruktura transportowa, infrastruktura energetyczna – tutaj integracja może się dokonać zdecydowanie wcześniej. Tym pasem transmisyjnym rozszerzenia wpływu Zachodu na Wschód są państwa Trójmorza.
Odnosząc się krótko do tego, o czym powiedział pan profesor – czy to jest projekt antagonistyczny? Ja ciągle wierzę, że on będzie miał znacznie większe powodzenie, jeżeli będziemy w stanie przekonać – i to się chyba powoli udaje – że Trójmorze nie jest konkurencją dla projektu europejskiego, ale jego wzmocnieniem. Używając słów wojtylańskich – właśnie w ten sposób realizuje się to drugie płuco Europy . Gospodarczo i politycznie, a nie konkurencyjnie. Nie w konkurencji. Wiem, że to jest trudne na poziomie elit Paryża czy Berlina, o których wspomniał pan profesor Grosse” – mówiła.
Polityk zwróciła uwagę na zasadniczą zmianę w podejściu niemieckiej, i szerzej, europejskiej, opinii publicznej do polityki Berlina. „Natomiast wydaje się również, że dzisiaj mamy pewne momentum historycznej zmiany. Bardzo uważnie śledzę publicystykę – pewnie nie tak uważnie, jak pan profesor Krasnodębski, ale jednak bardzo uważnie – niemiecką od 24 lutego i powiedziałabym tak: to jest historia, jaka się nie wydarzyła za czasów wszystkich kadencji pani kanclerz Merkel w Niemczech. Pierwszy raz mamy do czynienia z sytuacją, w której opinia publiczna nie stoi za kanclerzem, nie stoi za Berlinem. Nie tylko opinia publiczna, ale również ta opinia wyrażona w prasie niemieckiej od prawa do lewa. Brak akceptacji, brak zrozumienia dla polityki kanclerza Scholza jest dziś niezwykle wysoki. Zatem powiedziałabym, panie profesorze, że być może na poziomie elit tego zrozumienia jeszcze nie ma, ale na poziomie opinii publicznej to się już naprawdę dzieje. Mamy dzisiaj sojuszników w naszej narracji w przeciętnych Niemcach. Być może nie we Francuzach, bo tutaj geografia ma znaczenie. Na każde sto kilometrów dalej od granicy ukraińskiej poziom zainteresowania tym, co się za tą granicą dzieje, słabnie, i to nie z jakichś szczególnych względów – po prostu geografia ma znaczenie. Na pewno w Niemczech dzisiaj mamy ogromnych sojuszników właśnie w niemieckiej opinii publicznej, w mediach publicznych. Dzisiaj rano czytałam recepcję wywiadu z prezydentem Andrzejem Dudą, który bardzo mocno rozprawił się z polityką niemiecką po 24 lutego. To jest wywiad, który jest mocno i dobrze przyjmowany przez niemiecką prasę – więc Trójmorze ma dzisiaj sojusznika, którego nie miało przed 24 lutego, właśnie w szeroko rozumianej europejskiej opinii publicznej” – zauważyła.
Jadwiga Emilewicz jest zdania, że poprzez Trójmorze Polska może zmieniać Zachód od środka, „jednak bardzo mocno identyfikując się jako część wspólnoty Zachodu, a nie – coś odrębnego”. „Warto pamiętać w naszej narracji o Trójmorzu, że jest to istotny filar wspólnoty europejskiej. Po raz pierwszy w historii Polska jest świadkiem starcia Wschodu z Zachodem i to starcie nie toczy się na ziemiach polskich. Mamy oczywiście głęboką świadomość tego, że ono nas dotyczy. Ta wojna chyba jeszcze mocniej nam uzmysławia, że serce Polski bije na Zachodzie, a nie na Wschodzie, choć dzisiaj ten Zachód nie do końca nas rozumie. My od lat bardzo dobrze definiujemy kryzys tego Zachodu, czego najlepszym dowodem jest wybuch wojny rosyjsko-ukraińskiej. Naszym interesem jest bycie częścią Zachodu, który chcemy od środka reformować i zmieniać. To powinno być dzisiaj naszym celem, bo też warto pamiętać o tym, że sukces gospodarczy Polski ostatniego trzydziestolecia – tego systematycznego wzrostu PKB, dziesięcioprocentowego w skali ostatnich, kryzysowych trzech lat – nie jest efektem autarkicznego rozwoju, ale integracji rynkowej z Zachodem. Korzystając z tej koniunktury geopolitycznej, jaką dzisiaj ma projekt Trójmorza, warto zmieniać Europę od środka poprzez Trójmorze, jednak bardzo mocno identyfikując się jako część wspólnoty Zachodu, a nie – coś odrębnego” – zaznaczyła była wicepremier.
Social media