Engels: Europa nie jest jakąś utopijną wyspą pośród oceanu nicości

Ryzyko jest o tyle większe i groźniejsze, że Europa nie jest jakąś utopijną wyspą pośród oceanu nicości, ale konfrontowana jest stale ze światem zewnętrznym. Na Zachodzie – z rosnącym brakiem zainteresowania ze strony USA, na południu – z eksplozją demograficzną, w Afryce, na południowym wschodzie – z radykalizacją islamu, a na Dalekim Wschodzie – z konkurencją ze strony Chin, których rosnąca, oparta także na jakości tamtejszego systemu edukacji, przewaga i potencjał, w niedługim czasie zaczną określać i ograniczać w sposób bardzo namacalny możliwości kształtowania naszej własnej przeszłości – mówił podczas X Kongresu Polska Wielki Projekt historyk prof. David Engels.

Engels uczestniczył w panelu „Kultura, głupcze!”, w którym brali również udział: historyk literatury polskiej prof. Maciej Urbanowski, publicysta Paweł Lisicki oraz producent Krzysztof Noworyta. Rolę moderatorów pełnili Jakub Moroz oraz dr Mateusz Werner.

Naukowiec stwierdził, że edukacja na zachodzie jest zorientowana na lewicę. „Tajemnicą poliszynela jest to, że wiele instytucji edukacyjnych w zachodnim świecie ma orientację lewicową. Naturalnie większość przedszkoli, szkół i uczelni chciałoby zapewnić swoim wychowankom i studentom niezbędną edukację bez jakiejkolwiek politycznej instrumentalizacji. Jednak wziąwszy pod uwagę wymagania ze strony państwa, panujący duch czasu, a także deficyty wyniesione z domu rodzinnego, a wreszcie coraz bardziej zideologizowaną postawę samych pracowników tychże placówek, nie jest łatwo spełnić to życzenie. Całe tomy można byłoby wypełnić nie tylko listą nadużyć i zaniedbań, ale także przykładami skrajnej ideologizacji politycznej obecnego systemu edukacyjnego. Już niemal od samych narodzin dzieci często oddelegowywane są do wielu różnych opiekunów i instytucji. W zasadzie nie mają szans na indywidualny trwały rozwój i awans uwzględniający ich specyficzne zainteresowania i uzdolnienia. Solidnej formacji charakteru nie sprzyja też duch obecnych czasów, gdzie nacisk na osiągnięcia myli się z przymusem, wykształcenie z elitaryzmem, a kulturę z drobnomieszczaństwem. Stara się za wszelką cenę unikać stresu i frustracji, by przypisywać odpowiedzialność za niepowodzenia siłom zewnętrznym. Faktyczna misja edukacyjna w szkołach została już w olbrzymim stopniu podporządkowana wymogom ideologicznym, podczas gdy europejskie dzieci coraz gorzej radzą sobie z czytaniem i pisaniem, wykonywaniem zadań arytmetycznych i w ogóle coraz trudniej poruszają się w edukacyjnych i kulturalnych zasobach swojego środowiska. Cele polityczne, takie jak ideologia gender, walka z prawicą, jednostronne skupianie się na najciemniejszych stronach europejskiej historii, idealizacja islamu, pochwała wielokulturowości oraz aktywizm klimatyczny, coraz częściej wysuwają się na plan pierwszy. I to w sposób, który odrzuca wszelką krytykę, czy to ze strony samych uczniów, czy ich rodziców, traktowaną jako przejaw prawicowych poglądów. Nie jest niestety inaczej również na uczelniach wyższych, w szczególności na kierunkach społecznych i humanistycznych. Postępuje nie tylko niebywały upadek ogólnego poziomu nauczania, ale także narastająca ideologizacja samych studentów oraz nauczycieli akademickich, angażujących się w coraz bardziej absurdalne reforprof. David Engels81 my programowe, a nawet w ekscesy z użyciem przemocy skierowane przeciwko profesorom konserwatywnym. Mamy więc do czynienia z daleko idącym odejściem od humboldtowskiego ideału edukacji. Współczesny uniwersytet koncentruje się już nie na placet experiri, polegającym na swobodnym rozwoju własnych umiejętności pod okiem wymagających i kompetentnych nauczycieli, mistrzów, ludzi wyrazistych i z charakterem, lecz na jak najszybszym szkoleniu. Unversitas sprowadzone zostało do czystej kwantyfikacji. Liczy się ilość, a nie jakość, czy to gdy chodzi o kompetencje, jakie student musi jak najszybciej posiąść i odhaczyć, czy o liczbę absolwentów – kategoria kluczowa w przyznawaniu finansów uniwersytetom. Nie ma więc czego zazdrościć tym, którzy w takim klimacie mają rozpoczynać karierę akademicką. Działalność dydaktyczna stała się nie tylko czymś bardzo niewygodnym – trudno jest podnieść poziom osiągnięć bez narażania własnej pozycji, ale i same badania naukowe z uwagi na przymus pozyskiwania funduszy z zewnątrz zostały w pełni zintegrowane i podporządkowane ideologicznym wytycznym, a często i konkretnym, nierzadko wręcz surrealistycznym, tematom. Co w sytuacji coraz drastyczniejszych cięć w zakresie funduszy oznacza, że de facto karierę mogą zrobić tylko ci, których profil najlepiej odpowiada zeitgeistowi, a jeśli dodatkowo należał do jednego z owych coraz bardziej absurdalnych kwot płciowych i etnicznych, mogących zapewnić uniwersytetom pożądaną różnorodność, to tym lepiej. W dalszej części naszych rozważań nie będziemy się jednak zajmować spisem tego, co i tak jest dobrze znane, lecz zajmiemy się rozważaniami, w jaki sposób można by tę niedobrą sytuację naprawić. Dla wszystkich bowiem powinno być jasne, że jakakolwiek jednostronność polityczna czy ideologiczna, która – co oczywiste – jest w stanie zaprezentować tylko część rzeczywistości, nie tylko wcześniej czy później prowadzi do niebezpiecznego od tej rzeczywistości oderwania, ale także zastępuje prawdziwe dokonania i zasługi tym, co określam jako „postawę” i paraliżuje w ten sposób każdą prawdziwą innowację” – podkreślił.

Panelista wskazał na zagrożenia płynące z degredacji Europy. „Ryzyko jest o tyle większe i groźniejsze, że Europa nie jest jakąś utopijną wyspą pośród oceanu nicości, ale konfrontowana jest stale ze światem zewnętrznym. Na Zachodzie – z rosnącym brakiem zainteresowania ze strony USA, na południu – z eksplozją demograficzną, w Afryce, na południowym wschodzie – z radykalizacją islamu, a na Dalekim Wschodzie – z konkurencją ze strony Chin, których rosnąca, oparta także na jakości tamtejszego systemu edukacji, przewaga i potencjał, w niedługim czasie zaczną określać i ograniczać w sposób bardzo namacalny możliwości kształtowania naszej własnej przeszłości. Co zatem zrobić? Często mówi się, że potrzebny byłby drugi „długi marsz przez instytucje”. Tym razem ze strony konserwatywnych instytucji edukacyjnych, aby w ów, coraz bardziej zideologizowany, lewicowo-liberalny system ponownie wprowadzić autentyczną partyjno-polityczną różnorodność. Ale nawet jeśli rzeczywiście można byłoby mieć nadzieję, że młodzi ludzie wszelkich światopoglądów nadal będą entuzjastycznie nastawieni do kształcenia się i odnajdywać w tym swoje spełnienie, to należy rozważyć dwie rzeczy. Z jednej strony taka wewnętrzna odnowa wymagałaby co najmniej jednego, jeśli nie dwóch pokoleń. Tymczasem gwałtowny upadek Europy nastąpi raczej znacznie szybciej. Z drugiej zaś strony nie da się nie zauważyć, że dzisiejsze, zdominowane przez środowisko lewicowo-liberalne, instytucje mają w sobie znacznie mniej tolerancji i zrozumienia dla konserwatywnych konkurentów, niż miało to miejsce w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, w okolicznościach niejako odwrotnych. To znaczy o ile konserwatywne instytucje, oczywiście często bez zbytniego entuzjazmu, gotowe były udostępniać swe fora także pozycjom lewicowym lub zielonym, aby reprezentowana była cała gama społecznej różnorodności, o tyle duch obecnej różnorodności sprowadza się raczej do określenia wszystkich konserwatywnych postaw oraz jego rzekomo skrajnie prawicowych, energicznie je przy tym zwalczając, zamiast wchodzić w autentyczny dialog z tymi, którzy myślą inaczej. Dla wielu lewicowo-liberalnych ideologów polityka nie jest już bowiem poszukiwaniem równowagi, lecz czystą walką o przeforsowanie i wyegzekwowanie własnych pozycji, które po uprawomocnieniu się nie podlegają już żadnej dyskusji. Wolność wypowiedzi jest dopuszczalna tylko dopóty dopóki własne stanowisko nie jest jeszcze prawnie wiążące. Z momentem, gdy to nastąpi, cała machina państwa, mediów i społeczeństwa wykorzystywana jest do ograniczenia wolności. Przede wszystkim tym, którzy pozostają krytyczni wobec dokonanej transformacji lub chcieliby odwrócić dokonane już przemiany. W obecnej sytuacji, charakteryzującej się pełną kontrolą lewicowo-liberalnych sił nad systemem edukacji oraz zaciekłej nietolerancji, z jaką bronią oni swych niegdyś zdobytych stanowisk, trudno wyobrazić sobie stopniowy powrót szkół i uniwersytetów do ich rzeczywistej, politycznie neutralnej misji edukacyjnej. Ale czy należy zarzucić walkę o to? Czy mamy rezygnować? Oczywiście nie. Tyle że naszą uwagę należałoby przenieść z dotąd istniejących środków na nowo powstałe. Jeśli bowiem konserwatyści nie chcą, aby ich własny światopogląd został całkowicie wyparty z systemu edukacji, a tym samym także z serc i umysłów młodych Europejczyków, to powinni szybko wynaleźć i stworzyć własny, alternatywny system edukacji. A obecna fragmentaryzacja europejskich instytucji oświatowych i to ich merytoryczne wypatroszenie paradoksalnie może się okazać bardzo pomocne dla takich przedsięwzięć” – zaznaczył.

„W sytuacji katastrofalnego upadku europejskiego systemu edukacyjnego, który w przytłaczającej masie przekształcił się już w zbiorowisko fabryk produkujących dyplomy i niewielką liczbę wysoce ideologizowanych i ściśle kontrolowanych, elitarnych uniwersytetów istnieje bowiem coraz większe zapotrzebowanie ze strony klasy średniej na alternatywny system kształcenia i to nie tylko na poziomie uniwersyteckim, ale także na niższych szczeblach edukacji. A przynajmniej po stronie konserwatywnej, wśród rodziców i uczniów powinna istnieć gotowość do ponoszenia ewentualnych kosztów finansowych niezbędnych dla utrzymania takiego systemu, gwarantującego edukację godną tego miana. Rzecz jasna pierwsze, podejmowane już w Europie, próby powoływania tego rodzaju uniwersytetów, akademii czy instytutów pokazały, że ze strony państwa w jego obecnej, zdeterminowanej ideologicznie formie mogą liczyć co najwyżej na duże utrudnienia w postaci masy przeróżnych specyfikacji, inspekcji i wszelkiego rodzaju kruczków prawnych, za pomocą których próbuje się pozbawić te instytucje ich racji bytu, nie uznając przy tym ich dyplomów. Należy jednak mieć nadzieję, że w obliczu obecnego, tak drastycznego, spadku poziomu kształcenia wielu pracodawców wkrótce nauczy się doceniać korzyści płynące z prawdziwej i solidnej kariery edukacyjnej. Nawet jeśli nie jest ona uznawana przez państwo. Z drugiej strony należy mieć nadzieję, że państwa europejskie, w których opisane powyżej procesy nie zaszły jeszcze w pełni – mam tu na myśli zwłaszcza kraje Europy Wschodniej, m.in. Polskę – odegrają rolę pionierską i będą w stanie wykonywać kluczowe zadania edukacyjne, również dla przyszłej elity zachodnioeuropejskiej, przede wszystkim w dziedzinie politologii i nauk społecznych. A zatem to właśnie tutaj, bardziej niż gdziekolwiek i kiedykolwiek, konieczna jest tyleż realistyczna co pozbawiona uprzedzeń ocena obecnej sytuacji w Europie, połączona z dążeniem do przekazywania miłości i lojalności wobec naszego chrześcijańskiego, europejskiego dziedzictwa kulturowego, a także gotowość do jego obrony przed wszelkimi wewnętrznymi i zewnętrznymi atakami” – dodał.