Fałkowski: odbudowa Pałacu Saskiego to symboliczne i faktyczne zakończenie odbudowy Warszawy

To jest moim zdaniem symboliczne i faktyczne zakończenie odbudowy Warszawy. Proszę zwrócić uwagę, minęło osiemdziesiąt lat, a rany są cały czas niezagojone. Są puste place i takim najbardziej dojmującym obrazem Warszawy nieodbudowanej jest brak Pałacu Saskiego. Jego odbudowa jest więc zakończeniem rekonstrukcji pejzażu kulturowego miasta – mówił podczas XI Kongresu Polska Wielki Projekt prof. Wojciech Fałkowski, historyk i dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie.

Prof. Wojciech Fałkowski brał udział w „Dyskusji o koncepcji prof. Jana Bogusławskiego odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie” podczas XI Kongresu PWP w której uczestniczyli również: prof. Magdalena Gawin, Generalny Konserwator Zabytków, prof. Jakub Lewicki, Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków oraz Bożena Radzio, historyk sztuki. Panel moderował prof. Jerzy Bogusławski.

Historyk położył nacisk na Pałac Saski i przypomniał, że Zamku Królewskiego też miało nie być po wojnie. „Zacznę od Pałacu Saskiego. To jest moim zdaniem symboliczne i faktyczne zakończenie odbudowy Warszawy. Proszę zwrócić uwagę, minęło osiemdziesiąt lat, a rany są cały czas niezagojone. Są puste place i takim najbardziej dojmującym obrazem Warszawy nieodbudowanej jest brak Pałacu Saskiego. Jego odbudowa jest więc zakończeniem rekonstrukcji pejzażu kulturowego miasta. Dlatego to trzeba zrobić i w osiemdziesiątą rocznicę zakończenia wojny należy go otworzyć. Zamek Królewski w Warszawie też miał nie istnieć. 17 września 1939 roku spadły pierwsze bomby na zamek, cel został tak obrany specjalnie. O świcie od wschodu wkroczyły do Polski wojska sowieckie, a od zachodu Luftwaffe starało się zniszczyć symbol polskiej państwowości. Później nawiercono otwory i zawahano się ze względów czysto wojskowych, chodziło o przeprawę przez Wisłę, czy wysadzać zamek od razu, czy później. Drugi termin egzekucji przypadł na koniec 1944 roku. Trzeci wyrok na zamek zapadł w latach pięćdziesiątych, kiedy stwierdzono definitywnie, że go nie będziemy odbudowywać. Władza komunistyczna, a później pierwszy sekretarz, który był osobistym wrogiem Zamku Królewskiego, stwierdził, że go nie będzie. Dopiero w styczniu 1971 roku, po kryzysie grudniowym, po krwawych wypadkach na Wybrzeżu, z czysto socjotechnicznych względów podjęto decyzję o odbudowie. Jaki z tego morał? Twarda i nieustępliwa walka, gdy chodzi o restytucję pomników historii i symboli narodowych. Zamek Królewski został odbudowany w tempie niesłychanie szybkim. Jakość tego wykonania bije wszelkie rekordy międzynarodowe. To jest maestria rzemieślników, niesłychany dowód kompetencji historyków sztuki, architektów i wszystkich tych, którzy przygotowywali i odtwarzali wnętrze zamku. To jest również determinacja milionów ludzi. I wreszcie trzecia rzecz, która tutaj jest istotna, czyli umiejętność wykorzystania pewnych zabiegów taktycznych. W nazwie zamku, nawet obecnie, jest słowo „muzeum”. Skąd się ono wzięło? Były pomysły, żeby zamek wprawdzie odbudować, ale żeby były w nim mieszkania dla członków KC PZPR i rządu. Do tej pory jeden z kustoszy ma swoje biurko na wannie, która była częścią apartamentu partyjno-rządowego, planowanego do wykorzystania po odbudowie zamku. Inny projekt zakładał utworzenie tutaj hotelu dla dewizowców i restauracji klasy lux. Dziś restauracja klasy lux istnieje, hotel dla dewizowców nie. Wracam do sprawy Pałacu Saskiego. Mamy presję, żeby go odbudować. Spór o to, jak to zrobić, jest jak najbardziej uprawniony. Spór o to, czy to robić, w moim przekonaniu już nie jest potrzebny, ponieważ jest to ostatni akord przy odbudowie Warszawy jako całości. Proszę zwrócić uwagę, że odbudowa Starego Miasta, pieczołowita rekonstrukcja Mariensztatu, to wszystko się dokonało w pierwszym dziesięcioleciu po wojnie. W tym czasie, tu gdzie jesteśmy, był tylko pusty wybetonowany plac, można było stąd oglądać jedynie piękną dolinę Wisły. Warszawę zrekonstruowano w sposób piękny i odrzucono wszelkie sugestie, by stolicę przenieść na przykład do Łodzi, ponieważ miasto jest zbyt zniszczone. Jakie mamy teraz argumenty, żeby nie odbudowywać Pałacu Saskiego? Jest to w pewnym sensie obowiązek warszawiaków i Polaków, by zakończyć to dzieło odbudowy po osiemdziesięciu latach od zakończenia wojny. Opóźnienie odbudowy zamku wynikało z niechęci władzy komunistycznej do odbudowy symbolu państwowości polskiej. Czegoś takiego w wypadku Pałacu Saskiego nie ma. To nie jest symbol państwowości, natomiast jest to na pewno symbol naszej determinacji, żeby zakończyć prowizorkę, gdy chodzi o układ urbanistyczny i pejzaż kulturowy Warszawy i Polski” – podkreślił.

Fałkowski zaznaczył, że Zamek Królewski był odbudowywany przez kilka pokoleń. „Mam tylko dwie konkluzje. Jedna jest anegdotyczna, a druga taka generalna. Generalna jest taka, że zamek przy naszej skłonności do narzekania jest historią sukcesu tym bardziej, że jest to sukces wielu pokoleń. Zarówno tych, którzy ratując zamek, jak kustosz Kazimierz Brokl, zginęli od niemieckiej bomby tutaj na dziedzińcu, i całej ekipy Muzeum Narodowego w Warszawie, która uczestniczyła w ratowaniu wyposażenia zamku. Później przez tych, którzy przygotowywali plany odbudowy i tworzyli jej dokumentację, aż po tych, którzy tę odbudowę zrealizowali i później doprowadzili ten zamek do stanu, w którym dzisiaj się znajduje, czyli pięknego symbolu państwa. To jest niesłychanie optymistyczna konkluzja, dlatego że pokazuje, że mimo wyroku, który został wydany na zamek, i mimo wszelkich przeciwności, które trwały latami, można było odbudować go bardzo dobrze i w sposób niesłychanie optymistyczny dla całego społeczeństwa. Konkluzja anegdotyczna pokazuje, jak to wygląda w praktyce. Mamy w tej chwili zrekonstruowaną salę tronową. W zaplecku i podniebiu tronu, czyli tym baldachimie na górze, i za plecami tronu monarchy znajduje się kilkadziesiąt orłów. Wszystkie te orły w październiku 1939 roku zostały wycięte z sukna i podarowane przez Hansa Franka, gubernatora niemieckiego, oficerom, którzy brali udział w kampanii wrześniowej. Zostały bezpowrotnie stracone. Przy odbudowie zamku pojawił się problem, co z tym zrobić. Nie mamy żadnego wzoru, nie ma żadnej możliwości rekonstrukcyjnej. W latach dziewięćdziesiątych tych, po anonsach w gazetach zagranicznych, cudem odnalazł się jeden autentyczny orzeł. Sczerniały, ale w nienaruszonym stanie i nadający się jako wzór do rekonstrukcji. Teraz jesteśmy w trakcie rekonstruowania tych orłów. Odbywa się to przy zastosowaniu technik i materiałów z połowy osiemnastego wieku. Nie jest to powielenie nowoczesną techniką, drukarką 3D czy w inny sposób, tylko przy wykorzystaniu materiałów sprowadzanych z manufaktur pod Paryżem i pod Lionem, i technikami, które zostały zapisane i są do odtworzenia, i my je właśnie odtwarzamy. To nie jest kwestia ostatniego roku czy ostatnich dni, to trwa już kilka lat” – stwierdził.