Gawin: w zburzeniu Zamku Królewskiego chodziło o zatarcie tożsamości narodowej

Wyjątkowość tego obszaru polega na tym, że w 1980 roku udało się Polakom wpisać ten cały odbudowany obszar na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Gdybyśmy nie odbudowali starówki i zamku, ten obszar nie miałby szans wpisu na tę listę(…)Zburzenie zamku, tego całego historycznego centrum, było działaniem celowym. Chodziło o zatarcie tożsamości narodowej historii. I Polacy przywrócili to do życia. Znaczenie tego wpisu na listę UNESCO wcale nie jest tylko symboliczne – mówiła podczas XI Kongresu Polska Wielki Projekt prof. Magdalena Gawin, Główny Konserwator Zabytków.

Prof. Magdalena Gawin brała udział w „Dyskusji o koncepcji prof. Jana Bogusławskiego odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie” podczas XI Kongresu PWP w której uczestniczyli również: prof. Wojciech Fałkowski, historyk i Dyrektor Zamku Królewskiego, prof. Jakub Lewicki, Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków oraz Bożena Radzio, historyk sztuki. Panel moderował prof. Jerzy Bogusławski.

Minister Gawin przypomniała, że wpisanie odbudowanego Zamku Królewskiego i Starego Miasta w Warszawie na listę UNESCO było bezprecedensowe. „Przede wszystkim chciałabym nawiązać do odbudowy Zamku Królewskiego w szerszym kontekście. Zamek Królewski nie jest tylko pojedynczym zabytkowym obiektem, bardzo ważnym symbolem dla historii Polski, dla Polaków, ale przede dzięki odbudowie Zamku Królewskiego mieliśmy odbudowane historyczne centrum Warszawy. Czy to byłoby wyjątkowe w skali Europy, czy nie? I tak i nie, dlatego że tak kompleksowej odbudowy w Europie nie było. Z drugiej strony mieliśmy dużo przykładów takich rekonstrukcji zabytkowych. Wyjątkowość tego obszaru polega na tym, że w 1980 roku udało się Polakom wpisać ten cały odbudowany obszar na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Gdybyśmy nie odbudowali starówki i zamku, ten obszar nie miałby szans wpisu na tę listę. Wyjątkowość tego wpisu polegała po pierwsze na tym, że po raz pierwszy i po raz ostatni w historii tej międzynarodowej organizacji pozwolono na wpis odbudowanych zabytków. Raz jedyny. Mamy jeszcze most w Mostarze, ale to jest pojedynczy obiekt, a tutaj chodzi o cały kompleks. Po drugie, wyjątkowość tego polega na tym, że w taki sposób Warszawa chciała przywrócić swoją własną tożsamość. Zburzenie zamku, tego całego historycznego centrum, było działaniem celowym. Chodziło o zatarcie tożsamości narodowej historii. I Polacy przywrócili to do życia. Znaczenie tego wpisu na listę UNESCO wcale nie jest tylko symboliczne. Dzięki temu wpisowi zmieniła się doktryna konserwatorska. Przypominam, że kiedy Zachwatowicz mówił o odbudowie starówki – bo na tyle pozwolił mu Bierut – on rzeczywiście chciał odbudować Pałac Saski, i to Pałac Saski i Pałac Brühla miały być tymi pierwszymi odbudowanymi obiektami, ale z przyczyn politycznych uniemożliwiono mu to. Zachwatowicz przede wszystkim myślał o tym, żeby odbudować to historyczne centrum i zmagał się z przeciwnikami, bo wtedy doktryna konserwatorska była dużo sztywniejsza niż obecnie. Zachwatowicz w audycjach radiowych, w wywiadach mówił o tym, że jego koncepcja miała bardzo wielu przeciwników. W konsekwencji dopiero kilka lat temu dzieło Zachwatowicza i Bogusławskiego zostało przypieczętowane. Na skutek konfliktów zbrojnych w Syrii i w Iraku zostały zniszczone miejsca światowego dziedzictwa. Ich już nie ma. Chodzi między innymi o Aleppo, Damaszek. UNESCO stanęło wobec prof. Magdalena Gawin 160 dylematu, co zrobić, jeśli tych oryginalnych zabytków nie ma. Wtedy strona polska zaproponowała konferencję na temat odbudowy i powołała się na przykład warszawski. Dzisiaj wszyscy ci, którzy stracili zabytki na skutek katastrofy naturalnej bądź konfliktu zbrojnego, mogą je odbudować, i jest to zgodne z doktryną konserwatorską. Są tam oczywiście wymienione poszczególne warunki, które trzeba spełnić. Odbudowa musi brać pod uwagę mapy, plany, rzuty, wszystkie przekazy ikonograficzne, musi być poprzedzona odpowiednimi badaniami, powinna przebiegać w jakimś dialogu ze społecznością lokalną. Dzisiaj możemy śmiało powiedzieć, że już nie zmagamy się z pytaniem, czy odbudowa Pałacu Saskiego jest zgodna z doktryną konserwatorską. Powinniśmy prowadzić rozmowy na ten temat, jak ten pałac odbudować. To bardzo poważna kwestia. Przez wiele lat mówiono, że zabytków się nie odbudowuje. To jest oczywiście nieprawda. Weźmy przykład Zamku Hohenzollernów w Berlinie, w Poczdamie, Dolnej Saksonii czy Budapesztu. Mamy wiele przykładów państw, które odbudowują utracone zabytki. Wydaje mi się, że mamy bardzo udane realizacje i realizacje bardzo słabe. Uważam, że kwestie techniczne powinny być bardzo dobrze przedyskutowane, żebyśmy wiedzieli, co nam wolno zrobić, a czego kategorycznie nie powinniśmy robić” – zaznaczyła.

Panelistka odniosła się również do przyczyn braku zainteresowania odbudową Pałacu Saskiego w PRL-u. „Chciałabym jeszcze odnieść się do pytania o to, w jaki sposób odbudowywać. Wydaje mi się, że Pałac Saski nie jest trudnym obiektem do rekonstrukcji. Dużo większe wyzwanie przed konserwatorami i architektami będzie w przypadku Pałacu Brühla. Po wtóre, część dylematów za nas rozwiązała historia, dlatego że przed 1939 rokiem wnętrze Pałacu Saskiego nie było oryginalne. Tam były po prostu urzędy. W artykule, o którym opowiadał profesor Jakub Lewicki, Zachwatowicz użył naprawdę nieostrożnych terminów. Nazwał Pałac Saski symbolem militarnej potęgi Rzeczpospolitej. Tam był Grób Nieznanego Żołnierza, ale tam było szereg instytucji i takiej symboliki odwołującej się do wojny 1920 roku. To było miejsce, gdzie łamano szyfry z czasów wojny polsko-bolszewickiej, potem był sztab naczelny. Osobiście uważam, że gdyby Pałac Saski miał inną funkcję przed wojną, gdyby tam było Ministerstwo Edukacji albo jakiś inny urząd, to być może on zostałby już dawno odbudowany. Zachwatowicz nie dostał zgody na odbudowę Pałacu Saskiego z przyczyn politycznych. Jeśli popatrzymy na dynamikę odbudowy Warszawy, to zobaczymy, że kolejne decyzje miały zawsze charakter polityczny. W stalinizmie pozwolono odbudować starówkę jako miejsce siedziby proletariatu, plebsu miejskiego uciskanego przez burżuazję, ale nie było zgody na odbudowę Pałacu Saskiego. Trzeba było bardzo długo czekać na odbudowę Zamku Królewskiego, bo Gomułka uparł się i nie chciał na to pozwolić. Wydaje mi się, że gdyby Polska była demokratycznym i wolnym krajem, ta odbudowa byłaby znacznie szersza. Ona objęłaby więcej obiektów zabytkowych. Na pewno nie doszłoby do bestialskiego wyburzenia Zamku Ujazdowskiego. Przypomnę, że przecież pod budowę Pałacu Kultury i Nauki zniszczono ponad sześćdziesiąt ocalałych z wojny kamienic. Dobrze, że mamy odbudowane zabytki. Dobrze, że Warszawa nie jest tylko miastem socrealizmu i modernizmu, wszyscy się z tego cieszymy. Młode pokolenie odwołuje się do tej odbudowy, jest z niej naprawdę dumne. Musimy natomiast pamiętać o tym, że dynamika odbudowy i jej za[1]kres były zawsze warunkowane względami politycznymi. Zgodzę się z panem profesorem Fałkowskim, że dzisiaj naprawdę nie ma żadnych przeszkód, by odbudować Pałac Saski. Wcześniej nie odbudowano go z przyczyn politycznych i dziś powinniśmy dokończyć to dzieło” – podkreśliła.