Instalacja Jerzego Kaliny

  • instalacja Jerzy Kalina pt. Żadnych marzeń
  • jerzy kalina, żadnych marzeń
  • Jerzy kalina

Prof. Piotr Gliński:

Pan Jerzy Kalina, wybitny twórca, jest w tym roku laureatem Nagrody Lecha Kaczyńskiego.

Ta nagroda będzie wręczana niedługo, więc o tym mniej w tej chwili. Jest laureatem za swoją twórczość, za swoją postawę życiową, ale także za tego rodzaju wydarzenia artystyczne, z którymi mamy do czynienia dzisiaj. I na tym wydarzeniu może się skupmy przede wszystkim.

Ja osobiście mogę powiedzieć, że jestem w jakimś sensie z pokolenia przejścia, bo ja w tym czasie, w latach 80. studiowałem na Uniwersytecie Warszawskim i te figury charakterystyczne, pamiętne, które się pojawiły nagle na ulicy Świętokrzyskiej, były dla nas czymś bardzo zagadkowym, interesującym i inspirującym.

Mówiły o innym podejściu do sztuki.

Bo Jerzy Kalina, absolwent pracowni malarskiej na ASP u prof. Stefana Gierowskiego dyplom, a więc no wybitne przygotowanie zawodowe, jest prekursorem polskiego performance czy raczej można powiedzieć integracji różnych dzieł sztuki.

To, co w tej chwili jest tak bardzo modne, te wszelkie happeningi, instalacje, które często szukają gdzieś swojego sensu dopiero po wystawieniu, u Jerzego Kaliny zawsze miały ten sens. I wydaje mi się, że tym się właśnie odróżnia ten wielki artysta od innych przedstawicieli tej dziedziny sztuki, że tak jak zresztą mówi, a jak przede wszystkim mówią jego dzieła.

To są dzieła osadzone w rzeczywistości, osadzone w rzeczywistości społecznej, odnoszące się do człowieka, przemyślane, mądre, gdzie forma z treścią jest nierozerwalnie złączona. To świadczy właśnie przede wszystkim o wybitnym walorze artystycznym.

To co dzisiaj oglądamy to wystawa poświęcona bohaterom Powstania Styczniowego, poświęcona polskiej pamięci, tytuł: „Żadnych marzeń”.

Tytuł, który wiele daje do myślenia, bo te marzenia zostały zamknięte w formie stałej lodu, ale w tej chwili pod wpływem Słońca ten lód się rozpuszcza. Jak ktoś uruchamia te bryły lodu w tych misach, to one się ruszają w takt muzyki, to ta pamięć wypływa, trwa, jest żywa. Wyraźnie widzimy, że jest żywa. I to jest piękne przesłanie, które artysta nam przygotował, zaprezentował.

To dzieło, które dzisiaj oglądamy, jest także dziełem, które się dobrze wpisuje w tradycję Lecha Kaczyńskiego.

Ja od tego zacząłem, bo ta nagroda jest szalenie ważna, zarówno dzieło Lecha Kaczyńskiego jak i dzieło Jerzego Kaliny to są dzieła, które stanowią w Polsce o naszej tradycji, o pamięci, o kulturze, o tym kim jesteśmy, o naszej tożsamości.

A dzisiaj na kongresie będziemy dużo mówili o polskiej tożsamości. I to w zasadzie tyle zapraszam wszystkich państwa do uważnego obcowania z tym dziełem, które się zmienia, i za parę godzin najprawdopodobniej nie będziemy mieli lodu. Więc ono przemawia bardzo dynamicznie dzisiaj.

W takim razie poproszę jeszcze autora, żeby powiedział coś na ten temat.


Jerzy Kalina:

Dziękuję bardzo panu profesorowi. Muszę państwu powiedzieć, że mam w tej chwili pierwszą przedmowę wernisażową z takiego święta małego i wielkiego ze względu na nagrodę, żeby profesor z przeciwległej strony, czyli Uniwersytetu Warszawskiego, wiedział tak dużo o tych, którzy są po drugiej stronie, czyli Akademia Sztuk Pięknych.

Zrobiłem jeden z pierwszych performanców, który był taką moją niezgodą na brak więzi, kontaktu właśnie z tą drugą częścią. Taki pierwszy kontakt, który wtedy poczułem dosłownie, to był 8 marca i rzeczywiście myśmy się wtedy po raz pierwszy jako uczelnie zintegrowali.

Czyli w takich momentach jesteśmy panie profesorze razem, ale zaskoczenie wynika też z tego faktu, że tak pan dużo potrafi zinterpretować, chociaż powiem szczerze, że niewielu, jest kilku krytyków, których znam, którzy potrafią mówić i jeszcze pisać o sztuce.

Niewiele tego jest, właściwie można, powiedzieć Polska jest nieustanną nocą muzeum, że Polaków się edukuje tak między godziną 1-2 w nocy a 3 rano, bywa nawet później. I oni się dziwią, że my, właściwie my to wiemy, mniej więcej albo bardzo dobrze, kto tam wyżej kto tam niżej w śpiewie, w operze, albo w niższych kategoriach, operetkowych, wiemy co jest w tzw. plastyce, akcje, instalacje, wiemy co video-arcie, ale tak gdyby spytać w tej chwili obywatela, co to jest performace albo instalacja to by delikatnie splunął i by miał rację. Zresztą kiedyś, kiedy miałem pracownię na Ursynowie, był taki napis dosyć długo, teraz zblakł i go nie ma: „Chcesz złapać francę, idź na performance”. Taki właśnie skutek edukacji, a to były lata 70. Słuchajcie, to co dzisiaj oglądacie, to jest skutek mojej pracy, konsekwencja pierwszego gestu, który ja wykonałem jako gest. A gest to jeszcze nie sztuka, wiemy o tym doskonale. Aczkolwiek jest taka dziedzina w malarstwie i sztuce, szuka gestów.

W Polsce ten gest miał tylko w innej postaci Franciszek nieżyjący, wiecie, o kogo chodzi. Kogo nie ma, powiedzcie. Tak, Starowiejski.

Dla mnie był to bliski artysta i człowiek, który wprowadzał coś, co i ja usiłuję wprowadzić w życie od wielu lat, czyli taka obecność w realności czymś dla naszych zachowań nierealnych. My jesteśmy na ogół zamknięci, szarzy – to nieprawda. Potem się w szczególnych sytuacjach potrafimy otwierać, mówić, tworzyć, kreować wspólnie, razem. Dla mnie takie sytuacje powiedziałbym graniczne to był mój dyplom, który się nazywał „Dyplom Anonima” i który był w nocy zrealizowany z przyjacielem, na dziedzińcu akademii. To były postacie oczekujące, siedzące na ławkach. One były wstępem do tej realizacji przejście, gdzie to jest znak wydaje mi się losu Polaka. Ale nie tylko. Bo dostałem taki telefon dziwny i potem tłumaczenia, że jeden pan z bardzo poczytnego pisma zachodniego, chce przeprowadzić wywiad na okoliczność Niemców wypędzonych. Ja nie wiedziałem o co chodzi. Otóż on zinterpretował przejście które stoi we Wrocławiu, jako znak wrocławskich mieszkańców, którzy wyemigrowali. Ja powiedziałem nie, to są moi przyjaciele ze Lwowa, którzy wyemigrowali z pięknego miasta. My jesteśmy wiecznie wędrującymi ludźmi. I dla mnie powstańcy styczniowi i te miednice to jest symbol wędrującego domu, który od czasu do czasu staje we wspólnocie. Ten lód to jest to co pan profesor powiedział, jeszcze też inne rzeczy i tak jak wy to skojarzycie w różnych kontekstach, sytuacjach życiowych. Ja zmagam się z materią upływu czasu, w różnej też postaci. To są elementy zanikające bądź odradzające. I tu jest element i zanikania i odradzania się i zamrożenia, czyli takiego zatrzymania w czasie. I to jest taki moment w nas. Nam się zdarza to, jak żyjemy, że my często chodzimy zlodowaceni w stosunku do siebie. Chodzimy tak poniżej temperatury kontaktu i ważnego kontaktu z sobą. To nie jest to 37. My jesteśmy tak albo bardzo zimno, albo bardzo gorąco. Gdzieś jest ta granica niewyważona. I ta granica, podejrzewam, że ta granica jest spowodowana tym, że ta chybotliwość, ta nieustanna poddawana naszym ćwiczeniom sytuacja, ciepło, zimno i gorąco, jest wspaniałą i ożywcza dla sztuki. Że to tak wybucha i gaśnie. Natomiast dla dłuższego etapu, dla ciągu kulturowego, to jest dosyć wyniszczające się. Ale jesteśmy przed Zamkiem, który odnowił się. Jestem w świecie swojej przeszłości, Tu jestem i tu dostanę największą, można tak powiedzieć, ja tak uważam, nagrodę. To jest dla mnie – to nie jest nagroda. To jest wielkie wyzwanie i uznanie. Ja teraz będę musiał bardziej uważać niż kiedykolwiek. Co zrobię, co powiem, jak zrobię. I w jaki sposób się w dalszym ciągu określę. Bo to zobowiązuje, tak jak zobowiązało imię i nazwisko naszego byłego prezydenta.

Dziękuję.

Zatopcie się w te misy, popatrzcie się w swoje pierwsze takie toalety i późniejsze, my się naprawdę rodzimy i umieramy z wodą i z miską. Tam jest jeden z moich przodków właśnie, popatrzcie na Władysława Daniłowskiego, prawie jestem do niego podobny. Dziękuję jeszcze raz.