Kompaniczenko: musimy doceniać nasze odzyskane braterstwo

– Myślę, że musimy doceniać nasze porozumienie i nasze odzyskane braterstwo, czyli szczere braterstwo jako nowy stopień, że podołaliśmy. Wszystko było między nami, ale podołaliśmy temu i budujemy na wartościach. Bo nawet ci, którzy byli wrogami, walczyli prawie o to samo, o wartości wolności i godności – mówił podczas XII Kongresu Polska Wielki Projekt Taras Kompaniczenko.

Taras Kompaniczenko jest ukraińskim artystą muzycznym, kompozytorem, autorem tekstów i uznanym kobzarem, bandurystą, lutnistą, liristą. Z wykształcenia jest malarzem i historykiem sztuki. Podczas XII Kongresu PWP w 2022 r. wziął udział w debacie „Rzeczpospolita Wielu Wolnych Narodów”, w której uczestniczyli również: Marc Gopin, Dyrektor Centrum Religii Świata, Dyplomacji i Rozwiązywania Konfliktów na Uniwersytecie w Wirginii, prof. Andrzej Szczerski, historyk sztuki i dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie oraz Richard Butterwick-Pawlikowski, profesor historii polskiej i litewskiej na Uniwersytecie Londyńskim. Debatę moderował Jakub Moroz, dziennikarz TVP Kultura.

Muzyk jest zdania, że Zachód nie rozumie naszego regionu. „Zachodni świat do końca nie rozumie naszego historycznego losu, czyli w ogóle losu naszych państw czy naszych narodów. My mówimy, że mamy wspólne wartości jako wolność, jako godność. Dlaczego my wszyscy – Estończycy, Łotysze, Litwini, Polacy, Czesi – jak mówimy o imperium, to od razu nam to się kojarzy z niewolą i jakimś takim światem, gdzie nasze prawa są ucinane, a nie przedłużane, rozszerzane, jak prawa jakiejś kolonii w rzymskim imperium, np. Galia czy Rzym? Wtedy Galijczycy stawali się rzymskimi obywatelami. Można powiedzieć, że francuskie imperium dało prawa dla swoich kolonii. Dla nas to nie rozszerzanie tych praw, ale ucięcie praw i wolności – każde wspomnienie o imperium. Bo doświadczenie historyczne dla naszych narodów było takie. Dlatego mamy bardzo rozwinięty kompleks ofiary, wiktymizm. Różne elity naszych państw mówią, że trzeba temu podołać, trzeba wyjść z tego wiktymizmu, podołać temu kompleksowi ofiary, być silnym” – mówił.

„Ale wiktymizm powoduje empatię. My współczujemy. Stoimy na chrześcijańskich wartościach współczucia dla człowieka, który się męczy, którego boli. My możemy przeżywać obcy ból jak swój. Dlatego szybko rozumiemy, o co chodzi. Jak mówią, że ktoś kogoś gwałci, to odbieramy to nie jako abstrakcję, ale jako gwałt. Jak ktoś kogoś zabija, to zabija. I zabija za to, że on jest obcy, czyli nawet inny. My możemy w to uwierzyć, my to widzieliśmy. Nasi przodkowie, nasi dziadkowie, nasi rodzice to przeżywali nie gdzieś tam daleko, ale blisko” – dodał.

Przypomniał, że Rosja była zagrożeniem dla Zachodu również przed wojną. „Myślę, że to narracja nie do końca abstrakcyjnego humanizmu. Bo jest abstrakcyjny humanizm i realny humanizm. Realny humanizm wycieka z poczucia empatii, prawdziwej empatii. Ale jeśli każdy Niemiec zbiednieje o osiemdziesiąt euro, to jak możemy liczyć na empatię? Trzeba podołać takiej pragmatycznej przechowalni imperializmu. Wiemy, że Niemcy w stosunku do Stanów Zjednoczonych mieli większy pogląd jako niebezpieczeństwo, że oni budują z Francuzami jakieś nowe imperium, że oni dominują w Europie. A Rosja była groźna przed wojną. Ale oni myśleli, żeby wykorzystać rosyjską ropę, gaz, żeby przeciwstawić siebie Stanom Zjednoczonym. Cichutko budowali imperium. Cichutko mówili o tym, że Rosja jest nam potrzebna przeciwko Chinom. Albo głośno o tym mówili. Ale jak widać, nie dopracowali tych modeli. Chiny stanęły po stronie Rosji. I myślę, że na przykład szczera rozmowa Zełeńskiego o moralności, ten apel – bo musimy apelować do zachodnioeuropejskiej elity, że jak mówicie o wartościach, to wartości nie są abstrakcją. Wartości trudno ująć pragmatycznie, ale wartości to coś największego. Jak mówicie o tym, to róbcie to zgodnie z wartościami, a nie tylko deklarujecie te wartości, a nie chcecie za nie walczyć” – stwierdził.

Artysta ocenił, że nie wszystkie doświadczenia historyczne pomiędzy narodami naszej części Europy muszą być uznane za pozytywne, bo to jest zwyczajnie niemożliwe. „Doświadczenie historyczne jest różne. Jest pozytywne i negatywne. To negatywne też zostawia swój ciężki ślad w Polakach i Ukraińcach, w Litwinach i Polakach. Każdy między sobą i między tymi narodami. Myślę, że ważne jest, w jaki sposób my chcemy podołać niedowiarstwu jednego do drugiego. Czy chcemy narzucać swoją historyczną narrację i uznać, że tylko ta historyczna narracja jest prawdziwa i wszyscy muszą dołączyć do tej historycznej narracji, na przykład Polski? Czy wszyscy muszą uzgadniać swoje historie i uznać, że to jest pozytywne, a to jest negatywne? Z tym zaczyna się problem. Pozycja idealizacji Rzeczypospolitej wygląda tak nie dlatego, że Rzeczpospolita nie miała cnót i nie miała wartości, że nie miała dla Ukrainy, dla Polski czy dla Białorusi ważnej roli w ogóle czy podstawowej misji kulturotwórczej czy prawniczej. Mnie się wydaje, że idealizacja w pewnym sensie jest fałszem. Dlaczego ja to mówię? Podam przykład. Część naszej nacji, naszego narodu, to Tatarzy krymscy. Teraz się buduje taką nowoczesną historyczną narrację, że od tysiąca lat Tatarzy byli nam przyjaciółmi, walczyli przeciwko wspólnym wrogom, nigdy nie byliśmy wrogami, nigdy nie przelewaliśmy krwi, wszystko było w porządku. Tylko przeciwko Moskwie, przeciwko komuś walczyli razem. I o co chodzi? Dlaczego na tym koncentrujemy uwagę? Coś tu brzmi fałszywie. Myślę, że to jest marzenie współczesnych o przeszłości. Teraz budujemy takie pozytywne z Polakami. Zwykle walczyliśmy przeciwko Turkom, przeciwko Moskwie i wszystko było w porządku. Trzeba o tym nie mówić i tyle, i wszystko będzie w porządku” – powiedział Kompaniczenko.

„Ja myślę, że to jest niedobra droga. Myślę, że mamy doceniać nasze porozumienie i nasze odzyskane braterstwo, czyli szczere braterstwo jako nowy stopień, że podołaliśmy. Wszystko było między nami, ale podołaliśmy temu i budujemy na wartościach. Bo nawet ci, którzy byli wrogami, walczyli prawie o to samo, o wartości wolności i godności. Nawet jak we wrogach uznajemy w naszej historii, że ten może być naszym bohaterem, a ten nie będzie w Polsce bohaterem – jak rozeznamy się bliżej, o co on walczył, to się okazuje, że nasi wrogowie walczyli o to samo. Może to tak trudno między sąsiadami, ale wartości były te same. I jeśli weźmiemy pod uwagę szczere rozmowy i to, że podołaliśmy rozbieżnościom dla czegoś większego, dla tych rzeczy, które będą trwać wiecznie, to myślę, że to jest dobry szlak i perspektywa” – dodał.