Ludwika Ogorzelec – aleatorystyczny architekt

Przypadł mi zaszczyt wraz z Panem Jerzym Kaliną, wygłoszenia laudacji poświęconej tegorocznej laureatce Nagrody im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego przyznanej podczas XI edycji Kongresu Polska Wielki Projekt. Artystką uhonorowaną tą nagrodą jest Ludwika Ogorzelec, rzeźbiarka i kreator wizualny. Na początku chciałbym wspomnieć o politycznym aspekcie osobowości artystki.      

W roku 2007 prezydent Lech Kaczyński przyznał Ludwice Ogorzelec Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski – w uznaniu szczególnego znaczenia jej działalności konspiracyjnej w Solidarności Walczącej. Teraz Nagroda im Prezydenta Lecha Kaczyńskiego za wybitną twórczość, przyznawana przez Kongres Polska Wielki Projekt, stanowi naturalne dopełnienie tamtego odznaczenia.     

Piękna wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie pozwala doświadczyć tej wybitnej sztuki

Niezwykle trudno z racji ograniczonego czasu jest przekazać bogactwo osobowości i dzieła. Ilość realizacji i entuzjastycznych recenzji jest ogromna. Piękna wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie pozwala doświadczyć tej wybitnej sztuki. Ograniczę się zatem do charakterystyki twórczości, wskazania, dlaczego jest jedynym w swoim rodzaju zjawiskiem na tle sztuki światowej.  

Poznając twórczość Ludwiki Ogorzelec, mając na uwadze ogrom dzieła, towarzyszy mi zawsze niedowierzanie, że wszystkie te prace zostały wykonane własnoręcznie przez artystkę, która wbrew temu co jest dzisiaj na terenie sztuk wizualnych powszechną praktyką, nie oddziela koncepcji od wykonania. To osobiste zaangażowanie wydaje się być konsekwencją traktowania siebie przez artystkę jako medium, za pomocą którego natura uchyla nam rąbka swoich tajemnic. Ta benedyktyńska praca jest jej jakby narzucona z góry. Ezra Pound zauważył, że artyści to system nerwowy gatunku. Konsekwencja w realizacji metafizycznych intuicji związanych z przeżywaniem przestrzeni, intuicji obudzonych, o czym sama Ludwika Ogorzelec pisze, wspominając o dzieciństwie spędzonym na Dolnym Śląsku, wskazuje, że artystka takim system nerwowym gatunku jest. Trudno w jej przypadku oddzielić osobowość od dzieła. A zaczęło się od głowy wyrzeźbionej z ziemniaka w wieku ośmiu lat, od tworzenia w dzieciństwie tajemniczych totemów.

Upór to jedna z cech jej osobowości twórczej.

Sześć razy zdawała egzamin do wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Upór to jedna z cech jej osobowości twórczej. Za tym uporem kryje się wewnętrzna konieczność realizacji wizji, która zaczęła się od wrażliwości pierwszej, obudzonej w dzieciństwie. Pozostająca od roku 1985 roku na emigracji (wyjechała z Polski jako przedstawicielka Solidarności Walczącej, na prośbę Kornela Morawieckiego), artystka zdobyła międzynarodowe uznanie, gdyż twórczość jej niesie uniwersalne przesłanie. Cóż takiego jest tej sztuce, że ma ona siłę otwierania umysłów i serc? Myślę, że tym elementem jest duch wolności, duch swobody.      

     

Instynkt wolności pchnął Ludwikę Ogorzelec w kierunku uczynienia z niewidzialnej przestrzeni – materii prac. O spójności tego ducha swobody i wolności świadczy czynne zaangażowanie w walkę w komunizmem, która była dla Ludwiki Ogorzelec tak oczywista jak przestrzeń, której artystka doświadcza i bez której nie wyobraża sobie zapewne życia.        

 Jej postawa wydaje się wpisana w koncepcję współczesnej „rzeźby otwartej”, ale jest to zaledwie wierzchnia warstwa jej dzieła. To, co jest rzeźbą otwartą, a szerzej otwartą formą, zostało zredukowane przez współczesną praktykę twórczą do relacji społecznych. W twórczości Ludwiki Ogorzelec jest to punkt wyjścia do odkrywania wielopoziomowego bogactwa niewidzialnej przestrzeni. 

Wielka sztuka uświadamia, unaocznia, że świat dzieli się na widzialne i niewidzialne.

To co widzialne to wierzchołek góry lodowej. To, co widzimy w postaci materialnego przedmiotu jest sugestią, znakiem niewidzialnego, czyli emocji, uczuć oraz matematyki i praw fizyki. Sztuka Ludwiki Ogorzelec w doskonały sposób wpisuje się w tę uniwersalną zasadę wybitnej sztuki, dostępną tak naprawdę nielicznym artystom. 

Polska artystka, o zdecydowanie konserwatywnych przekonaniach odniosła międzynarodowy sukces w świecie sztuki zdominowanej przez lewicowe i liberalne ideologie. Jak to możliwe? Otóż sztuka Ludwiki Ogorzelec usytuowana jest poza ideologiami. Czytam ją jako ucieleśnienie sztuki absolutnej apolitycznej, gdyż zanurzona jest ona w całości w żywiole metafizycznym. A wojna wydana przez nowoczesną tzw. kulturę podejrzeń, żywiołowi metafizycznemu, nie ma żadnego wpływu na ten żywioł i Ludwika Ogorzelec nie tylko o tym wie, ale intuicyjnie to widzi. 

Przekaz jej rzeźb jest uniwersalny.

Odwołuje się ona do „wrażliwości pierwszej”, która nie jest zdeterminowana przez kulturę, a dotyczy uniwersalnego przeżywania przestrzeni przez wrażliwych ludzi niezależnie od geograficznego położenia. „Wrażliwość pierwsza” to dziedzictwo jej zaangażowania w teatr Laboratorium Grotowskiego w czasach studenckich. Realizowane na całym świecie prace artystki pozwoliły potwierdzić, że zawarty w nich ładunek wrażliwości ma charakter uniwersalny.  Polska wrażliwość, za sprawą języka sztuki odkrytego przez Ludwikę Ogorzelec, wzbogaciła sztukę światową. Ale co najważniejsze, to fakt, że źródłem tej sztuki jest polskie doświadczenie wolności, doświadczenie, w którym sama wolność i intuicje metafizycznie pozostają w jakimś tajemnym związku.          

Materia rzeźb Ludwiki Ogorzelec to przestrzeń.

Niewidoczna dla ludzkiego oka, niewyczuwalna tak długo, jak długo coś widocznego na przykład linia z materiałów trwałych, jej nie określi. Ludwika Ogorzelec podkreśla, że istotne w jej dziełach nie jest to, co widzimy, ale to do czego widzialny przedmiot nas odsyła. Autokomentarz do dzieła jest wyczerpujący i cudownie logiczny, świadczący o interdyscyplinarnej erudycji artystki. Przestrzeń jest obszarem artystycznego działania, ale nie jako tworzywo, lecz coś co się dopiero potencjalnie odkrywa, a co istnieje niewidzialne dla oka. W tym też znaczeniu jej sztuka przez poszerzenie percepcji widza, rozjaśnia jego życie, jest afirmacją istnienia w sobie, trwania tego padołu łez, przeczuciem, że być może ta czasoprzestrzeń, w której tkwimy, nie jest jedyną. 

Wybitne walory estetyczne i dekoracyjne sztuki Ludwiki Ogorzelec wynikają z ich głębokiego związku z naturą. Zaskakujące realizacje w plenerze każą się dziwić temu co widzimy. Zawsze harmonijne, dopełniają piękna krajobrazu, nie niszczą go, nie są zasobem dla artystycznej kreacji, ale służą także podkreśleniu wartości tego, co już jest. Cykl pierwszy rzeźb Ludwiki Ogorzelec „Szukam momentu równowagi” był formą szukania harmonii na zasadzie wydzierania naturze tajemnic, gdyż chowa się ona, ucieka artystycznemu poznaniu.

Gdy artystka znalazła ów mityczny moment równowagi, naturalną kontynuacją stał się cykl „Krystalizacja przestrzeni”.

Poznawcza tendencja tej sztuki ma swe źródła w „paranaukowych” aspiracjach drugiej awangardy lat siedemdziesiątych. Te aspiracje, teraz jest to już widoczne wyraźnie, były przejawem kompleksów wobec skuteczności nauk ścisłych. Ludwika Ogorzelec, co potwierdza cała jej droga twórcza, miała zawsze jasną świadomość,  że sztuka to nie paranauka, tylko dziedzina, w której poznawczym medium jest sam artysta i nie relacje społeczne były przedmiotem jej zainteresowania, na czym koncentrowała się druga awangarda. Zagadnienia związane fizyką, ontologią i metafizyką wreszcie, to naturalny żywioł Ogorzelec. Nie jest przypadkiem, że cykl zdjęć, ukazujących jej drogę twórczą, otwiera zdjęcie artystki z czasów młodości, szukającej momentu równowagi na szczudłach.      

Kiedy obcuje z realizacjami artystki, kiedy poddaje się oddziaływaniu intuicji, które płyną z jej dzieł, przywołuje jeden z wierszy Osipa Mandelsztama, w którym pisze on, że jesteśmy przelotnymi gośćmi zaproszonymi na estetyczną ucztę i nietaktem byłaby niewdzięczność wobec Gospodarza. Realizując w 2016 roku film dla TVP Kultura o Ludwice Ogorzelec, wnętrze poznańskiego klasztoru Karmelitów zdało mi się doskonałym miejscem na taką rozmowę, co artystka potwierdziła. 

Jest jeszcze jedno umocowanie tej delikatnej i czułej jak przestrzeń sztuki.

Tkwi ona w tradycji romantycznej, tradycji, która nie godzi się na opis świata w ciasnych granicach mechanicznej wizji. Nie jest zatem przypadkiem, że sztuka Ludwiki Ogorzelec zwróciła uwagę fizyków, gdyż wyraża ona intuicyjnie problemy, z którymi współczesna fizyka się zmaga. Nie jest przypadkiem, że naukowcy bardziej rozumieją naturę tej sztuki niż krytycy czy historycy sztuki. Przywołam interpretację tej sztuki dokonaną przez prof. Marka Czachora. Mówi wyraźnie o związkach sztuki Ogorzelec z problemami fizyki współczesnej. A dzieje się to w czasach, w których to powinowactwo zostało, jak się potocznie sądzi, ostatecznie utracone. Otóż nie. Ludwika Ogorzelec odnawia je w sferze sztuki, choć wydaje się to niemożliwe.     

 W eseju zamieszczonym w katalogu wystawy, która odbyła się we Wrocławiu w 2019 roku w Muzeum Architektury, prof. Marek Czachor, napisał takie słowa: „Od pierwszych chwili uderzyła mnie abstrakcyjna fizyczność jej dzieł, ich wewnętrzna energia, nieustanne podążanie do równowagi, regularności i symetrie ukryte pod pozornym nieuporządkowaniem. Szklane konstrukcje budowane na nadmorskich skałach, grające światłem i wtapiające się w naturalny pejzaż wraz z pokrywającą je czasem morską solą, wyglądają jak zmaterializowana przestrzeń, która tam cały czas była, a artystka jej istnienie jedynie ujawniła.  Można powiedzieć, że Ludwika Ogorzelec ma naturalny zmysł dostrzegania rzeczywistości opisywanej przez fizyków, zajmujących się współczesnymi modelami Wszechświata, ale pokazuje ją nie językiem matematyki, lecz poprzez sztukę”.  Jeden ze zbiorów odkrytych niedawno fraktali, w związku z powinowactwem z rzeźbami Ludwiki Ogorzelec z cyklu „Krystalizacji przestrzeni” otrzymał nazwę zbiory Ogorzelec “- zakończył swój esej prof. Marek Czachor. 

Z wymiaru naukowego wróćmy ponownie do estetycznej sfery. 

Jeden z krytyków nazwał Ludwikę Ogorzelec aleatorystycznym architektem. Aleatoryzm to  technika kompozytorska w muzyce polegająca na dopuszczeniu przez kompozytora przypadkowości podczas wykonywania kompozycji, która zakłada niepowtarzalność samego wykonania. Każde dzieło artystki to dynamiczne wariacje na temat niewidzialnej przestrzeni. Na przykład „Przyrządy równoważne”, poprzez swoją kruchość mówią o przygodności bytu, a z drugiej strony dynamizują przestrzeń wokół siebie, są ruchem, tańcem. Oddziałują na widza, który doświadcza lekkości, jest porwany do lotu. 

I ten moment wyższej równowagi ducha odsłania podstawowy moim zdaniem rys sztuki Ludwiki Ogorzelec.

Jeśli za cel życia uznaje się zachowanie gatunku, to nadaje mu się zasięg ograniczony. W tak pojmowanym życiu człowiek jest redukowany do bycia bytem politycznym, bytem ekonomicznym, którymi rządzi konieczność. Ale życie jest także grą, czy też inaczej mówiąc, jest również czymś innym jak napisał Giorgio Colli, czymś odmiennym niż to wszystko, co wcześniej zostało wyliczone. Kiedy jakaś część życia nie jest odczuwana jako ciężar, staje się przeciwwagą dla całej reszty. Pesymizm zostaje pokonany. Tego uczyli Grecy. Dla nich szlachectwo to działanie i myślenie niepoddane celowości. To, co nazywamy kulturą, wywodzi się właśnie z takiego szlachectwa: wciela się w nią instynkt anty-polityczny, anty-ekonomiczny. Rdzennym tworem tej genialności życia jako gry jest świat olimpijskich bogów. Boskość oznacza, że nie bierze się pod uwagę konieczności. Mówią o tym homeryckie określenia: „bogowie, co żyją bez wysiłku ulotnie” oraz „rydwany bogów toczą się lekko, z łatwością”. Nie mam wątpliwości, jestem pewien, że cała sztuka Ludwiki Ogorzelec jest takim współczesnym nam wspaniałym rydwanem, bogów, który toczy się lekko, z łatwością.          

Maciej Mazurek