Mistewicz: jeżeli można sobie kupić dostęp do umysłów odbiorców, to mamy do czynienia z końcem demokracji

Jeżeli można sobie kupić dostęp do umysłów, informacji i decyzji odbiorców, to mamy do czynienia z końcem demokracji. Kiedyś taką bramką dostępową do decyzji obywateli była Jadwiga Staniszkis, która w takim czy innym programie mówiła, że ktoś jest mądry, a ktoś niekoniecznie. W tym momencie w miejsce Jadwigi Staniszkis wchodzi karta VISA, którą w Google albo w Facebooku płacę, by moje treści dotarły do Polaków. To jest niedemokratyczny sposób kreowania przestrzeni wspólnej. Obserwujemy koniec państwa – mówił podczas IX Kongresu Polska Wielki Projekt Eryk Mistewicz, prezes Instytutu Nowych Mediów.

Eryk Mistewicz to doradca polityczny, konsultant strategii marketingowych, dziennikarz i publicysta. W ramach INM wydawca magazynu „Wszystko Co Najważniejsze”. Podczas IX Kongresu Polska Wielki Projekt w 2019 r. brał udział w panelu „Stare wartości i nowe media”, w którym uczestniczyli również: dyrektor ds. polityki publicznej Google Marta Poślad, pisarz Jacek Dukaj, redaktor naczelny tygodnika „Sieci” Jacek Karnowski oraz redaktor naczelny „Kultury Liberalnej” dr Jarosław Kuisz. Rolę moderatora pełnił prof. Andrzej Zybertowicz.

Mistewicz nakreślił, w jaki sposób zmieniające się media wpływają na demokrację i państwo. „Od zawsze, niezależnie jaki rodzaj pracy wykonuję, fascynuje mnie sprawna komunikacja. Fascynuje mnie dotarcie z informacjami do ludzi, przetworzenie w nich tych informacji i sprawienie, by dzięki nim byli mądrzejsi. Stąd projekty, przy których pracuję, stąd narracja, stąd marketing narracyjny, ale i dość przerażające wnioski. Chciałbym, po pierwsze, postawić tezę o końcu państwa, po drugie – o końcu demokracji, po trzecie – o końcu polityki. Wszystko to ma miejsce w naszym pokoleniu, w czasie, w którym żyjemy. Jesteśmy świadkami końca polityki. Przeszliśmy do etapu postpolityki, do wytwarzania, gonienia narracji i tworzenia kontrnarracji, fałszywych historii, które poruszają ludzi, a które ludzie przekazują sobie dalej. Są one tak przeskalowane, tak niesamowite, tak wkurzające, że ludzie muszą retweetować, muszą przekazać je wszystkim znajomym. Czy wiedzą państwo, że od kilku dni mamy do czynienia z rozbiorem Polski? Lotem błyskawicy po internecie rozchodzi się informacja, że najwięcej przemocy w rodzinie i alkoholików jest w tych regionach Polski, w których wygrywa PiS. W regionach, w których PiS nie wygrał, nie ma przemocy domowej i alkoholizmu. Ta narracja jest absurdalna, ona obraża inteligencję odbiorców. Zobaczmy, co działo się we Francji w 2007 roku podczas kampanii wyborczej. Nicolas Sarkozy zapowiadał, że jak dojdzie do władzy, to zakaże rapu. Ta opowieść zmobilizowała bardzo duże grupy społeczne do głosowania właśnie na niego. I tu dochodzimy do bramek dostępowych, czyli do końca demokracji. Tak naprawdę to nie mechanizmy informatyczne decydują o tym, które informacje do nas dotrą i w jaki sposób będą nas zmieniały. To słynne bramki dostępu albo algorytmy. Kto pisze te algorytmy? Kto je kontroluje? Okazuje się, że wszystkie algorytmy informacji, które trafiają do Polaków za pośrednictwem Facebooka, kontroluje i monitoruje Agence France Presse. Francuska agencja, która dostała od Facebooka prawo do decydowania, co jest politycznie poprawne, mądre, dobre dla Europejczyków, dla Polaków, co jest prawdą, co jest tzw. fake newsem. Jeżeli można sobie kupić dostęp do umysłów, informacji i decyzji odbiorców, to mamy do czynienia z końcem demokracji. Kiedyś taką bramką dostępową do decyzji obywateli była Jadwiga Staniszkis, która w takim czy innym programie mówiła, że ktoś jest mądry, a ktoś niekoniecznie. W tym momencie w miejsce Jadwigi Staniszkis wchodzi karta VISA, którą w Google albo w Facebooku płacę, by moje treści dotarły do Polaków. To jest niedemokratyczny sposób kreowania przestrzeni wspólnej. Obserwujemy koniec państwa. Wielki szacunek dla kolejnych ministrów kultury Francji, pań minister, które odmawiają przychodzenia na otwieranie kolejnych biur Google w tym kraju. Wielki szacunek dla tych polityków, którzy rozumieją, że ich obowiązkiem jest zachowanie takich samych warunków konkurencji w demokratycznym kraju i dostępu wszystkich obywateli do wiedzy. Jacek Dukaj mówił o wspólnocie baniek, ale on nie zauważa, że te bańki nie są neutralne. Jeżeli mam więcej pieniędzy lub moje treści są bardziej mainstreamowe, szanujące napływ imigrantów, wielokulturowość i wieloseksualność, innymi słowy nie są treściami konserwatywnymi, to te bańki będą w naturalny sposób większe” – mówił.

„Dziesięć lat temu jako pierwszy przekonywałem: załóżmy Twittera, wyjdźmy z obiegu informacji klasycznych, tradycyjnych mediów. Teraz jestem pierwszy, który mówi: słuchajcie, powróćmy do papieru, do starych mediów, do mądrych i sensownych tekstów, tekstów dłuższych, pogłębionych, takich jak „Wszystko Co Najważniejsze”. Zostawcie Twittera i Facebooka” – dodał.