Morawiecki: musimy odważniej wychodzić na zewnątrz budując lepsze, nowocześniejsze instytucje współczesnego świata
– Jeżeli ten technokrata, inżynier czy biznesmen wpisują się w opowieść lepszej Polski, to on nie musi do końca odpowiadać w pełni naszej aksjologii, ale jednak powinniśmy jak najbardziej na nasz statek go wziąć, ponieważ poprzez dwadzieścia siedem lat obrony naszej tożsamości, przechowywaliśmy ją jak tego św. Graala. Dziś jest ten czas, żeby się otwierać. Wtedy nastąpi lepsza profesjonalizacja, ponieważ będą wzorce ze świata biznesu. To nie jest zjawisko, które stworzymy z dnia na dzień, to jest coś, co wymaga wieloletniej ewolucji. Dlatego sami odważniej musimy wychodzić na zewnątrz, budując lepsze, nowocześniejsze instytucje współczesnego świata – mówił podczas VI Kongresu Polska Wielki Projekt premier Mateusz Morawiecki.
Mateusz Morawiecki jest historykiem po Uniwersytecie Wrocławskim, skończył również studia MBA na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, Uniwersytetu w Hamburgu oraz Uniwersytetu w Bazylei. Już jako nastolatek zaangażował się w działalność opozycyjną w Solidarności Walczącej.
W 2001 r. dołączył do zarządu banku BZ WBK, a jego prezesem został w roku 2007. W 2015 r. został wicepremierem i ministrem rozwoju a w 2017 szefem rządu.
Podczas VI Kongresu PWP wziął udział w panelu „Państwo wspólne i przyjazne – instytucje XXI w.” w którym uczestniczyli również: Andrzej Goździkowski, prawnik i przedsiębiorca, założyciel Cedrob S.A., Ronald Kurjanowicz, były doradca w amerykańskiej administracji, premier Mateusz Morawiecki oraz prof. Andrzej Zybertowicz, socjolog i doradca prezydenta RP Andrzeja Dudy, Ronald Kurjanowicz, amerykański doradca strategiczny, który pracował z administracją rządową oraz prof. Piotr Gliński, wicepremier i minister kultury. Panel prowadził Krzysztof Ziemiec.
Premier zaznaczył, że zachodnie państwa współpracują z przedsiębiorcami w stopniu takim, że są „solidarnie splecione” a my „możemy o tym pomarzyć. „Żeby uprawiać nowoczesną politykę, trzeba uwzględniać te wszystkie wymogi instytucjonalne, które prowadzą do profesjonalizacji działania państwa, trzeba najpierw dokonać weberowskiego odczarowania świata. Musimy zrobić to w warunkach szczególnie ciężkich, ponieważ z jednej strony następuje taka racjonalizacja polityki i skrajny utylitaryzm, przed którym przestrzegał Schumpeter, a z drugiej strony mamy do czynienia z sytuacją, że jesteśmy trochę w takiej zamrażarce po PRL-u. Właściwie III Rzeczpospolita dla mnie też była do pewnego stopnia taką zamrażarką. O Jugosławii mówiono, że tam odżyły różne nacjonalizmy, bo przez sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt lat była ta zamrażarka. Dodatkowo świat naszych dziadków, jak pisał Stefan Zweig, charakteryzował się pewną stałością, a my teraz galopujemy i mamy do czynienia z dramatyczną zmianą podstawowych paradygmatów skuteczności działania państw i instytucji państwowych oraz międzypaństwowych. Żeby odczarować troszeczkę ten czas po weberowsku, to zauważcie państwo, w jakim jesteśmy dzisiaj pojęciowym klinczu. Powiedział pan „własność państwowa”, „własność prywatna”. Konia z rzędem temu, kto bardzo dobrze rozróżni własność państwową, własność prywatną, czy coś jest niemieckie, czy nie do końca niemieckie w systemie gospodarczym Niemiec albo Francji. Tam te instytucje razem z przedsiębiorcami i z administracją publiczną, podobnie we Francji, w Austrii, w Holandii, w tych bardzo dojrzałych krajach, są ze sobą tak solidarnie splecione, że my możemy dzisiaj tylko o tym pomarzyć” – mówił.
Mateusz Morawiecki zwrócił uwagę na to, że w Polsce zawsze panował paradygmat, że „podnoszenie podatków jest zawsze złe” niezależnie od tego, na co mogłyby pójść. „Nie dość, że my tego świata do końca nie rozumiemy, musimy go odczarować, to ten świat jeszcze zaczyna przyspieszać. Do tej pory byliśmy karmieni pewną określoną logiką i semantyką wprowadzającą zresztą w błąd. Przytoczył pan zarzut, że Prawo i Sprawiedliwość podnosi podatki. Trwaliśmy w paradygmacie, że podnoszenie podatków jest zawsze złe, bez względu na to, na co miałyby one pójść. Nikt nie pytał, czy one będą uczciwie wydane. A przecież one mogą nieproporcjonalnie podnieść poziom życia społecznego. Czy obniżanie podatków jest zawsze dobre? Przecież z tego powodu muszą zniknąć jakieś usługi, to jest rachunek łączny. Inna kwestia to własność prywatna versus własność państwowa. Nie to jest jednak najważniejsze. Najważniejsze jest konkurencja na rynku relewantnym w danej branży. Są różne formy własności, ale najważniejsze jest, żebyśmy potrafili wypracowywać odpowiednią wartość dodaną poprzez mechanizmy konkurencyjne, a także żebyśmy potrafili budować instytucje i współpracować w ramach państwa przez duże „P”. Nierówności? Przecież nierówności miały być dobre. Ostatni raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego zupełnie inaczej zaczyna prezentować tę kwestię. Handel zawsze miał być dobry, ale dla tych, którzy są silniejsi, podbijają szybciej rynek, wykupują nasze przedsiębiorstwa. Mamy rok 2016 rok, a połowa naszego przemysłu nie jest w naszych rękach, Stocznia Gdańska, niechciane dziecko III Rzeczpospolitej, przemysł stoczniowy, który się odradza i tak dalej. Nasza szeroko rozumiana formacja polityczna musi wiedzieć, że jesteśmy w swoistej pułapce, ponieważ ten gwałtownie zmieniający się świat wymaga profesjonalizacji aparatury pojęciowej, wiedzy instytucjonalnej co do mechanizmu funkcjonowania świata finansowego, polityki monetarnej, fiskalnej. A my czasem zachowujemy się jak tacy rycerze z przeszłości. Musimy w tej przydużej zbroi poszukiwać wszystkich najważniejszych paradygmatów, równań, zmiennych, które decydują o tym, gdzie dzisiaj to niedoskonałe państwo, z niedoskonałymi instytucjami, biedniejsze od wielu innych, powinno iść. W tym kontekście powinniśmy szukać sojuszników. To jest niezwykle ważne, żebyśmy się nie stawali wsobni, żebyśmy starali się być inkluzywni, żebyśmy po drodze zabierali też innych. Powinniśmy otwierać się na tych, którzy może nie tak często śpiewają hymn Polski, może nawet nie wiedzą, kiedy została uchwalona Konstytucja 3 Maja, ale z drugiej strony chcą budować lepszą Polskę i Polska ich interesuje. Jeżeli ten technokrata, inżynier czy biznesmen wpisują się w opowieść lepszej Polski, to on nie musi do końca odpowiadać w pełni naszej aksjologii, ale jednak powinniśmy jak najbardziej na nasz statek go wziąć, ponieważ poprzez dwadzieścia siedem lat obrony naszej tożsamości, przechowywaliśmy ją jak tego św. Graala. Dziś jest ten czas, żeby się otwierać. Wtedy nastąpi lepsza profesjonalizacja, ponieważ będą wzorce ze świata biznesu. To nie jest zjawisko, które stworzymy z dnia na dzień, to jest coś, co wymaga wieloletniej ewolucji. Dlatego sami odważniej musimy wychodzić na zewnątrz, budując lepsze, nowocześniejsze instytucje współczesnego świata” – stwierdził.
Premier jest zdania, że integracja instytucji rozwoju jest kluczowa. „To jest charakterystyczne dla naszej fazy rozwoju gospodarczego, że rzeczywiście do niedawna, ze względu na te patologiczne powiązania biznesu i polityki, u uczciwych polityków, uczciwych ludzi świata biznesu, wyrabiał się taki odruch, że to jest niezdrowe. Kiedy odwiedza Polskę minister z jakiegokolwiek dojrzałego kraju, to przywozi ze sobą, po pierwsze, całą listę tematów, która jego interesuje od strony gospodarczej, a po drugie przywozi przedstawicieli firm. Moja odpowiedź bezpośrednio na pytanie jest taka, że oczywiście zabieramy w delegacje te przedsiębiorstwa, które mogą robić interesy z jakimś krajem, bo to jest jak najbardziej normalne. Uczymy się tego typu odpowiednich pozytywnych powiązań pomiędzy biznesem i polityką. Żeby to było jeszcze bardziej dojrzałe, integrujemy również instytucje rozwojowe. To też jest bardzo namacalny wyraz niedoskonałości instytucjonalnej i politycznej w Polsce. Mając dobre intencje w różnych momentach naszej historii, tworzyliśmy instytucje rozwoju w sześciu czy siedmiu różnych resortach. Konia z rzędem temu kto zmusi je do współpracy w takim układzie. Dlatego zdecydowaliśmy się je integrować w postaci Polskiego Funduszu Rozwoju, o co toczyły się pewne dyskusje. Jest to kierunek właściwy, ponieważ poprzez tę instytucję będziemy wspierać rozwój. W tej dynamice światy biznesu i polityki powinny się od siebie wzajemnie uczyć. Największym deficytem w zakresie wdrażania dużych rozwiązań o charakterze polityczno-gospodarczym czy polityczno-społeczno-gospodarczym jest brak profesjonalnego project managementu, takiego, który w krajach anglosaskich już jest standardem. W DARPIE na przykład jest stu project managerów. To są megagoście, którzy rozumieją tematy informatyczne, finansowe, księgowe, a to jest kluczowe dla wdrażania bardzo skomplikowanych projektów. Znaczna część państwa pochodzi ze świata nauki. Dziś nawet uzyskanie Nagrody Nobla to jest praca całych zespołów. Podobnie w zakresie wdrażania bardzo skomplikowanych projektów. To jest duży deficyt, który mamy. Najbardziej dojrzałe państwa zaadresowały go poprzez stworzenie szkoły janczarów, bardzo profesjonalnych ludzi, którzy mają komponent i humanistyczny, i ścisły. Trudniejsza w skomplikowanych projektach jest czasami inżynieria finansowa niż inżynieria budowlana. Kiedy rodziła się mama naszego panelisty ze Stanów Zjednoczonych, to wtedy w Detroit trzeba było mówić po polsku, żeby się zatrudnić w fabryce Forda, tylu było imigrantów z Polski, większość mówiła tam po polsku. Tylko że my nie mając podmiotowego państwa, suwerennego, nie mogliśmy wtedy być beneficjentem tej wielkiej rewolucji przemysłowej. Natomiast dzisiaj, oprócz tego, że mamy suwerenne państwo, mamy elitę, która chce budować na podmiotowej Polsce, to jednocześnie musimy mieć tę projekcję przyszłości, analizując, gdzie świat będzie za tych parę lat, żeby dopasować do tego nasze instytucje, sposób realizacji projektów i interakcję między światem biznesu, nauki i administracji publicznej” – podkreślił.
Social media