Rymkiewicz: dawny podział między prawicą a lewicą został zastąpiony podziałem między ludem a elitam

– W Polsce mieliśmy wrażenie, że nasze podziały i nasze problemy w jakiś sposób prefigurują to, co się dzieje w USA. To, co tam zobaczyliśmy, to był spór między prowincją, ludźmi z małych miasteczek, tak zwanymi lokalsami, a elitami wielkich miast, nową szlachtą. Dawny podział między prawicą a lewicą został zastąpiony podziałem między ludem a elitami – mówił podczas VII Kongresu Polska Wielki Projekt prof. Wawrzyniec Rymkiewicz.

Prof. Wawrzyniec Rymkiewicz, filozof, założyciel i redaktor naczelny kwartalnika „Kronos”, Prezes Rady Fundacji Augusta hrabiego Cieszkowskiego, brał udział w panelu “Liberalna demokracja i cnoty narodowe” w którym uczestniczyli również prof. Zbigniew Rau, wówczas, w 2016 r. wojewoda łódzki i Kierownik Katedry Doktryn Polityczno-Prawnych Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego oraz prof. Paweł Kaczorowski, politolog, filozof polityki, profesor w Instytucie Politologii UKSW w Warszawie. Panel moderował prof. Zdzisław Krasnodębski.

Rymkiewicz stwierdził, że słowa “liberalizm” i “wolność” obecnie się rozjeżdżają. “Wydaje mi się, że najważniejszą rzeczą, która utrudnia nam mówienie w tej chwili o liberalizmie i sformułowanie tego problemu, jest fakt, że słowa „liberalizm” i „wolność” zmieniły swój sens. Znajdujemy się w jakiejś radykalnie nowej sytuacji, a przynajmniej w takiej, którą powinniśmy traktować jako wyraźnie nową. Na czym polega jej nowość i na czym polega nowe pojęcie liberalizmu? Pojęcie liberalizmu pierwotnie, źródłowo nie jest wcale pojęciem politycznym. To jest pojęcie dotyczące życia, egzystencji. To jest pojęcie metafizyczne. Słowo „liberalizm” dotyczyło nie tylko stosunków międzyludzkich i organizacji porządku politycznego, organizacji państwa, ale także sfery gospodarki, czyli sfery pozapolitycznej. Dzisiaj liberalizm dotyczy przede wszystkim obyczajowości, moralności, a także całej sfery medycznej, biologicznej. On zaczyna bezpośrednio dotyczyć ciała. Podstawowym dążeniem nowego liberalizmu jest dążenie do przekroczenia wszystkich granic. O ile w ekonomii mamy do czynienia z nieograniczonym ruchem towarów albo siły roboczej w gospodarce tak zwanej kapitalistycznej, o tyle ten nowy liberalizm obraca towarami i zaczyna obracać pieniędzmi w skali globalnej. Nie ma już żadnych granic dla cyrkulacji idei i informacji. Jest wyraźne żądanie powszechnej dostępności, jawności. Podstawą tego liberalizmu jest globalizacja, a jej źródłem z kolei technika. To jest techno-liberalizm, który żyje pewnym pragnieniem metafizycznym, bardzo pierwotnym i bardzo elementarnym. To jest pragnienie przebóstwienia człowieka, przekroczenia wszelkich granic i pojawienia się wolności ponad wszelkimi granicami. Najbardziej jaskrawym tego przykładem są radykalne teorie pedagogiczne, mówiące o tym, że trzeba wychowywać dzieci tak, żeby one mogły same wybrać swoją płeć. To jest o tyle groźne, że współczesna medycyna – dlatego mówiłem o tym momencie, w którym liberalizm zaczyna dotykać ciała – umożliwia zmianę płci nawet dzieciom. Pojawia się więc ułuda totalnej wolności i uwolnienia się od jakichkolwiek ograniczeń, choćby związanych z płcią. Podstawowa mądrość jaka płynie ze starożytności, czy to od Arystotelesa, czy od stoików, czy od epikurejczyków, brzmi: znaj własne granice. Wydaje się, że ta mądrość, która jest bardzo prosta, właściwie niefilozoficzna, mówi o tym, że podstawowa trudność w życiu, przed którą staje każdy człowiek, dotyczy pogodzenia się z własnymi granicami, z własną skończonością, przemijalnością, śmiertelnością. Moje życie jest od początku skończone i ma swoje granice, a ja muszę sobie z tym poradzić. Dopiero w oparciu o tak rozumianą skończoność, o tak rozumiane ograniczenie, możliwa jest wolność prawdziwa. Tego uczą starożytni. Warunkiem wolności jest możliwość dysponowania sobą, własnymi działaniami i własnym życiem. Ale żeby móc to robić, muszę znać własne granice. To jest podstawa wolności. Paradoksalnie asceza, dyscyplina, samoograniczenie potęgują moją wolność, ponieważ uczę się panowania nad sobą. Dzięki temu, uczy Epiktet, jestem prawdziwym panem. Arystoteles z kolei uważał, że człowiek, który oddaje swoje życie za przyjaciół, albo poświęca swoje życie dla ojczyzny, jest człowiekiem szczęśliwym, ponieważ zna własne granice i jest radykalnie wolny. To jest doskonałość. Takim przykładem dla szkoły platońsko-arystoteleskiej był Sokrates, który także poświęcił własne życie. To był gest wolności, a jednocześnie gest potwierdzenia i utwierdzenia się w samym sobie, we własnej prawdzie. Trzymając się starożytnych i przeciwstawiając ich tym nowym fenomenom życia liberalnego, trzeba powiedzieć, że podstawą prawdziwej wolności jest skończoność. Bardzo ważną rzeczą jest afirmacja własnej skończoności” – zaznaczył.

Panelista przywołał stosunkowo nową linię podziału w zachodniej polityce – na prowincję i wielkie miasta. “Wydaje mi się, że ten podstawowy problem nie jest problemem akademickim. I nie jest też problemem związanym z tradycją. Bardzo znaczącą sprawą jest to, że ostatnie wybory we Francji, a także w Stanach Zjednoczonych przebiegały wedle pewnego bardzo niepokojącego czy nieoczekiwanego schematu. W Polsce mieliśmy wrażenie, że nasze podziały i nasze problemy w jakiś sposób prefigurują to, co się dzieje w USA. To, co tam zobaczyliśmy, to był spór między prowincją, ludźmi z małych miasteczek, tak zwanymi lokalsami, a elitami wielkich miast, nową szlachtą. Dawny podział między prawicą a lewicą został zastąpiony podziałem między ludem a elitami. To jest podział dotychczas znany nam z Argentyny. To jest podział wedle modelu peronistowskiego, populistycznego. Zawsze mówiono, i tak to interpretowano, że Argentyna czy Polska to są takie kraje marginesu, prowincjonalne. Liberalizm globalny sprawia, że nagle Francja staje się krajem prowincjonalnym w stosunku do planetarnego imperium. Wydaje mi się, że tutaj naprawdę aktualność jest rzeczą ważną i powinniśmy postrzegać rzeczywistość w perspektywie aktualności. Druga kwestia, ten podział, jeśli go tak sformułować, to jest jakaś pierwotna sprawa, biologiczna. Każde zwierzę ma własne terytorium, ma własne granice. A człowiek ma kłopot z własnymi granicami, więc powinien je sobie świadomościowo i przytomnie ustalić. To jest coś, co wybija nas z samych pierwocin naszej egzystencji. I ostatnia rzecz. To nie jest tak, że to są dywagacje teoretyczne na temat mądrości starożytnych. To są bardzo konkretne przykazania i rozwiązania polityczne. Wolny jest ktoś, kto posiada ziemię. Posiadanie ziemi to nie jest jakiś ciężar, z którego trzeba się uwolnić, przesiąść do samolotu i latać nad planetą jako człowiek wykorzeniony. Ziemia jest fundamentem stabilności życia. Dlatego państwo demokratyczne, państwo obywatelskie powinno sprzyjać drobnym posiadaczom” – podkreślił.