Urbanowski: potrzeba modernizacji polskiej, która będzie dawała nam wolność

 – Mówimy o potrzebie modernizacji Polski, ale też modernizacji polskiej, czyli takiej, która będzie uwzględniała przede wszystkim naszą specyfikę kulturową i która będzie nas, jako społeczeństwo, naród upodmiotawiała, dawała nam wolność, niezależność, suwerenność– mówił podczas VII Kongresu Polska Wielkie Projekt prof. Maciej Urbanowski, historyk literatury polskiej, krytyk literacki, kierownik Katedry Krytyki Współczesnej na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w latach 2008-2020.

Prof. Maciej Urbanowski brał udział w panelu „Podmiotowość i modernizacja” w 2017 r. podczas VII Kongresu PWP. Uczestniczyli w nim również: prof. Krzysztof Koehler, poeta, krytyk literacki, eseista, profesor w Instytucie Filologii Polskiej UJ, Lech Majewski, reżyser filmowy i teatralny, pisarz, poeta i malarz, prof. Piotr Gliński, wicepremier oraz minister kultury i dziedzictwa narodowego od 2015 r. oraz prof. Andrzej Szczerski, historyk sztuki, dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie od 2018 r.  

 „Podmiotowość rozumiem jako pewien stan sytuacji, ale też wartość dodatnią, która przeciwstawiona jest przedmiotowości, czyli pewnej zależności, bierności, braku aktywności. Z tego punktu widzenia podmiotowość to niezależność, suwerenność, ale także pewna aktywność, sprawczość. W odniesieniu do kultury ona jest przedmiotem pożądania naszych pisarzy i artystów. Modernizację natomiast rozumiem po prostu jako synonim unowocześnienia, postępu, zwłaszcza technologicznego. Kiedy myślę o polskiej literaturze dwudziestowiecznej, to ona rzeczywiście bardzo często będzie w sporze z modernizacją, będzie się mówiło o nowoczesności krytycznej, właśnie w odniesieniu do polskiej literatury, gdzie modernizacja grozi dehumanizacją, maszynizacją, mechanizacją człowieka, desakralizacją, wykorzenieniem. To wszystko budziło obawy i lęki naszych największych pisarzy: Witkacego, Schulza, Wata, Gombrowicza. Oni obawiali się tej modernizacji, ale także tego, że polska kultura zostanie gdzieś na peryferiach. Najciekawsze w polskiej literaturze dwudziestowiecznej i poniekąd w kulturze jest szukanie źródeł siły tej kultury, szukanie źródeł modernizacji. Premier Gliński wskazywał, że modernizacja nie może zniszczyć tradycji. Ja bym do tego dopowiedział, że to właśnie stamtąd płynie źródło tego impulsu, tej aktywności, tej siły. Polak nie jest nowoczesny, jeżeli nie jest Polakiem, czyli nowoczesność musi być ufundowana na jakiejś części polskiej tradycji. Te projekty będą różnie wyglądały. Weźmy na przykład późnego Gombrowicza, który porównuje sytuację polskiego artysty, do tego, co dzieje się w ówczesnej Europie końca lat 60., rewolucji 1968 roku. On przywołuje szlachcica hreczkosieja, trochę autoironicznie, ale mówi: „Kto wie, czy to nie jest ten model, który okaże się ciekawszy”.

Podkreślił, że Polacy potrzebują własnej wersji modernizacji. „Myślę, że można i trzeba, bo to jest taki naturalny kontekst dla modernizacji, o której myślimy, którą możemy próbować robić w sytuacji posiadania własnego państwa. Wtedy tak było, wtedy ta modernizacja nie była czymś narzuconym z zewnątrz, nie musiała być w konflikcie z takimi wartościami jak wspólnotowość, religijność, tradycja. Dzięki wybitnym twórcom, ale także dzięki mądremu mecenatowi państwa polskiego, które profesor Szczerski świetnie opisywał w swojej książce Cztery nowoczesności, dwudziestolecie otwierało się na tych modernizatorów, nowatorów, czy awangardzistów. Mówimy o potrzebie modernizacji Polski, ale też modernizacji polskiej, czyli takiej, która będzie uwzględniała przede wszystkim naszą specyfikę kulturową i która będzie nas, jako społeczeństwo, naród upodmiotawiała, dawała nam wolność, niezależność, suwerenność. Skoro mówimy o dwudziestoleciu międzywojennym, to warto odwołać się do Stefana Żeromskiego i jego trochę mniej znanej książeczki Snobizm i postęp, której tytuł właściwie mógłby brzmieć Snobizm czy postęp. Żeromski tam bardzo mocno odrzuca tę pojawiającą się wówczas w kulturze modernizację, właśnie taką imitacyjną, zapatrzoną w Rosję sowiecką. Ale też mówi, że Polska nie może tkwić w ciemnocie, że ona musi być takim rozsadnikiem postępu. Domaga się nawet, by Polska przewodziła w ówczesnej Europie w tych swoich projektach modernizacyjnych. Charakterystyczną ilustracją tych intuicji są oczywiście słynne „szklane domy”, dzieła sztuki, które równocześnie nie tylko technologicznie wynoszą do góry polskie społeczeństwo, ale też duchowo pozwalają mu się doskonalić. Czy taki projekt istnieje, czy należy go wymyślić? Tutaj odwołajmy się do wspomnianego już Mickiewicza, do polskiego romantyzmu, a zwłaszcza do mesjanizmu. Trochę przypadkiem przed tym naszym spotkaniem otrzymałem książkę Pawła Rojka o Janie Pawle II i mesjanizmie. Rojek bardzo ciekawie pokazuje, jak interpretacja dziedzictwa mesjanistycznego świetnie łączyła hasła postępu cywilizacyjnego i religii, jedno było warunkiem drugiego. Mamy więc własne modele modernizacyjne. Polska nowoczesność urodziła się w XIX wieku w Paryżu, wśród polskich emigrantów, mówił Paweł Hertz. To nie była tylko modernizacja ciała, ale przede wszystkim modernizacja ducha. O to by mi chodziło” – ocenił.