Vermeule: homoliberalizm jest odłączony od przeszłości i przyszłości, żyje chwilą obecną

– Wydaje się, że nasze społeczeństwa nie są w stanie podjąć się projektów, które trwają dłużej niż rok czy dwa, mimo że jesteśmy bogatsi i żyjemy dłużej. Co jest źródłem takiego paradoksu? Homoliberalizm. Czy on nie jest odłączony od przeszłości i przyszłości? On żyje chwilą obecną. On żyje konsumpcją, schlebianiem sobie, podążaniem za własną wolą – mówił podczas XII Kongresu Polska Wielki Projekt prof. Adrian Vermuele, prawnik z Harvardu.

Adrian Vermeule to amerykański prawnik, który obecnie jest profesorem prawa konstytucyjnego na Uniwersytecie Harvarda w Cambridge. Najbardziej znany jest ze swojego wkładu w prawo konstytucyjne i administracyjne, w szczególności z teorii konstytucjonalizmu dobra wspólnego. Uczestniczył niedawno w panelu „Nowy konserwatyzm” podczas XII Kongresu Polska Wielki Projekt, w którym brali także udział: prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog, filozof społeczny, publicysta, doktor habilitowany nauk humanistycznych, poseł do Parlamentu Europejskiego oraz członek Rady Programowej Kongresu PWP, prof. Nigel Biggar, profesor teologii moralnej i pastoralnej na Uniwersytecie Oksfordzkim, gdzie kieruje Centrum Teologii, Etyki i Życia Publicznego im. McDonalda, Patrick Deneen, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Notre Dame (USA)  a także prof. Michał Łuczewski, socjolog, psycholog, metodolog, w latach  2013–2019 zastępca dyrektora  Centrum Myśli Jana Pawła II a obecnie członek zarządu Fundacji PWP jako moderator.

Konstytucjonalista jest zdania, że „współczesny liberalny człowiek” nie potrafi podejmować długotrwałych projektów. „Zacznę od paradoksu. Jeśli popatrzeć na średniowieczne społeczeństwa w Europie, to ludzie żyli na ziemi krócej, ale równocześnie o wiele bardziej byli powiązani z przeszłością i przyszłością niż współczesny liberalny człowiek. Byli zdolni podejmować projekty na wiele pokoleń, na przykład budować katedry. To są projekty, które trwały przecież setki lat. Wydaje się, że nasze społeczeństwa nie są w stanie podjąć się projektów, które trwają dłużej niż rok czy dwa, mimo że jesteśmy bogatsi i żyjemy dłużej. Co jest źródłem takiego paradoksu? Homoliberalizm. Czy on nie jest odłączony od przeszłości i przyszłości? On żyje chwilą obecną. On żyje konsumpcją, schlebianiem sobie, podążaniem za własną wolą. Co to dla mnie oznacza? Powiedziałbym, że oznacza to, że są pewne zasady wpisane w naturę rzeczy, których nie wybieramy, które są nam zadane, które nie wynikają z trendów czy mód i które dobrze nam służą, jeśli dostosowujemy naszą wolę do nich. Powiedziałbym również, że konserwatyzm łączy się z takim światopoglądem średniowiecznym. Może właśnie to warto by przywrócić” – przekonywał.

Współczesny konserwatysta kreowany jest przez reakcje na kolejne liberalne koncepcje i polityki. Adrian Vermuele uważa, że konserwatyści powinni definiować się pozytywnie, sami proponować idee i je forsować, a nie być tylko przeciwnym odbiciem liberałów. „Wydaje mi się, że są dwie pułapki, dwa błędy, które mogą być popełniane przez konserwatystów. Weźmy amerykańskiego konserwatystę, który poddawany jest ciągłej presji ze strony niekończącej się rewolucji liberalnej, małżeństwa homoseksualne i tak dalej, nie wiadomo, co będzie jutro. To jest nieustająca presja. Można albo przyjąć zasady niekończącej się rewolucji liberalnej, albo zareagować i poprzez reakcję zdefiniować się samemu. To wymaga przyjęcia pewnych ram koncepcyjnych. Czasami konserwatyści odnoszą się do zasad rewolucji liberalnej, wskazując, że rewolucja zdradza własne zasady. Że transgenderyzm jest antyfeministyczny, ponieważ właściwie krzywdzi kobiety, albo że liberałowie naruszają własną zasadę wolności słowa. To jest niska taktyka, ale uważam, że jest pewnym błędem koncepcyjnym przyjmowanie ram koncepcyjnych rewolucji. Powód, dla którego jest to błędne, jest następujący: po pierwsze, liberałom nigdy nie zależało na tym, by konserwatyści dysponowali wolnym słowem. Raczej chodziło o to, by ci liberałowie mogli mówić, co im się podobało, w opozycji do konserwatyzmu – ale odwrotnie to już ma nie działać. W ten sposób mogliby robić to, co robili do tej pory. Jeśli przyjmie się zasady rewolucji, jeśli się je uwewnętrzni, to zapomina się o całej tradycji, która występowała przed rewolucją. Homoliberalizm żyje tu i teraz, jest odłączony od przeszłości i przyszłości. Kolejny błąd, jaki konserwatysta może popełnić, to nadreagować, czyli zareagować zbyt silnie na zasady rewolucji, po prostu zaprzeczać tezom liberała. To też jest błąd. Znam konserwatystów, którzy sobie schlebiają, twierdząc, że cała ta gadanina o wolności to bzdury albo w ogóle jej nie ma. To nieprawda. Ona jest. Jest pewna liberalna koncepcja wolności. Więc co powinien zrobić konserwatysta? Powinien uniknąć dylematu uwewnętrznienia i reakcji z drugiej strony. Powinien definiować się w sposób pozytywny, sięgać do tradycji przedliberalnej, która sama definiowała się w ten sposób, iż jest przeciwna trendowi liberalnemu. To jest tradycja klasyczna. Prawo rzymskie, a w szczególności wiara katolicka to są rzeczy sięgające dalej, głębiej, wcześniej aniżeli liberalizm. To nie jest może ten konserwatyzm, który widzimy po rewolucji francuskiej, który definiował się przeciwko rewolucji francuskiej. To jest działanie pozytywne samo w sobie. I to musimy odzyskać. Tak jak powiedziałem już na początku, chodzi o pamięć. Musimy odzyskać tę uniwersalną wizję, która była autentyczna i pozytywna. Musimy odzyskać metafizykę z nią związaną, antropologię i zasady, także polityczne, które ją charakteryzują. Na przykład to, że rząd ma służyć dobru wspólnemu, a nie maksymalizować swobody indywidualne i inne zasady liberalne. Wydaje mi się, że droga do przodu to zrobić krok do tyłu. Nie jak w czasie jakiegoś performansu, w którym ludzie przebierają się w stroje średniowieczne. Chodzi o przyjęcie zasad, które są starsze niż rewolucja, i dostosowanie się do naszego świata. W ten sposób unikniemy dylematu ciągłego reagowania na liberalną rewolucję w taki czy inny sposób” – mówił.

Vermeule dalej podkreślał, że konserwatyści powinni mieć przede wszystkim pozytywny przekaz i postulaty. „W Ameryce, i Polska jest tutaj dla nas inspiracją, nowością jest chęć podejmowania pozytywnych działań, także za pośrednictwem organów rządowych, promowanie trwałej wizji sprawiedliwego, równego społeczeństwa. Przez sprawiedliwe społeczeństwo rozumiem społeczeństwo, które jest oparte na niewyselekcjonowanych zasadach. Nie tylko na tych zasadach i wartościach wybranych przez liberałów, ale też tych, które wywodzą się z naszego wspólnego dziedzictwa, z rzymskiego prawa, z tradycji chrześcijańskich. Możemy wykorzystywać rząd, żeby promować taką wizję. Dla wielu amerykańskich konserwatystów jest to wizja przerażająca. Na arenie amerykańskiej takie podejście jest nowe. Jednak osiąga spore postępy, zwłaszcza wśród młodego pokolenia. Młode pokolenie widzi, że ta reakcja przeciwko wykroczeniom liberałów, te działania, które zwalczają, są bezskuteczne. I widzą, że konieczna jest pozytywna wizja, żeby przywrócić społeczeństwo zakorzenione w zasadzie wspólnego dobra, zakorzenione w zasadach subsydiarności, prawa naturalnego i wierze katolickiej” – zaznaczył