Viglione: musimy mieć Europe ojczyzn

– De Gaulle chciał właśnie taką Europę ojczyzn. Może jest to upraszczające, ale dla nas jest to bardzo ważna idea. Otóż musimy mieć Europe ojczyzn. Nie wiem jak to się skończy i myślę, że nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości. Ale z dużą nadzieją postrzegam to obudzenie się społeczeństw – mówił podczas IX Kongresu Polska Wielki Projekt prof. Massimo Viglione, włoski filozof i historyk.

Massimo Viglione to włoski filozof i historyk, od 2005 r .jest wykładowcą na Uniwersytecie Europejskim w Rzymie, gdzie naucza historii nowożytnej,  myśli i roli instytucji w cywilizacji chrześcijańskiej oraz filozofii historii. Był redaktorem naczelnym wydawnictwa Il Minotauro, gdzie redagował serię „Identity and Culture” oraz był koordynatorem redakcyjnym międzynarodowego magazynu „Nova Historica” i magazynu „Radici Cristiane” („Korzenie Chrześcijańskie”). Jest współzałożycielem strony „The Catholic Judgment” i prezydentem Konfederacji Triarii, która w swym założeniu ma powrót do tradycji katolickich.

Viglione w 2019 r. podczas IX Kongresu PWP brał udział w panelu „Nowa Wiosna Ludów? Demokracja kontra liberalizm” w którym uczestniczyli również: prof. Andrzej Bryk, prawnik i historyk, autor książek i publikacji dotyczących różnych aspektów konstytucjonalizmu amerykańskiego a także filozofii politycznej oraz Eric Zemmour, francuski pisarz, dziennikarz i kandydat na prezydenta w 2022 r. Panel moderował prof. Zdzisław Krasnodębski.

Massimo Viglione zaznaczył, że w historii nierzadko dochodzi do przesileń. „Wiele studiów poświęciłem rewolucji francuskiej oraz wystąpieniom przeciwko Napoleonowi i wystąpieniom w okresie jednoczenia Włoch. Tak jak we Francji Wandea, także i w Hiszpanii, Włoszech czy Belgii były takie wystąpienia. A zatem są takie momenty historyczne epokowe, w których ludzie tacy jak my, którzy pracują, maja swoje zwykłe problemy, mają rodziny, idą do szpitala. Ich życie toczy się w normalny sposób. W pewnym momencie historia wymaga pewnych wyborów. I my zbliżamy się do takiego momentu, ponieważ istnieją pewne elity, które obiektywnie postanowiły zmienić nasze życie codzienne, narzucić nam to. I to właśnie nazywam rewolucją antropologiczną. To jest taki dodatkowy element i wynika z końca państwa narodowych. We Włoszech pojęcie suwerenizmu używane jest negatywnie. Ale my się organizujemy w jakiś sposób i nie jest wykluczone wcale, że ten opór w pewnym momencie może stać się rzeczywiście trudny i ciężki dla nas wszystkich” – stwierdził.

Historyk stwierdził, że państwo narodowe to dla Europy „ostatnia deska ratunku”. „Myślę, że żyjemy w czasach epokowych. Z wielu powodów zresztą. Pomyślmy o ideologii gender, o innych sprawach. Również w tej kwestii, o której mówimy dzisiaj na tym panelu. Jest to moment epokowo, bo zresztą tytuł tego panelu jest bardzo dobrze uchwycony, bo państwo narodowe w poprzednich stuleciach, które ma wszelkie prawa naturalne by istnieć. Ono zostało wykorzystane instrumentalnie już od wieku XVII, żeby też przywrócić tę Europę chrześcijańską, opartą o uniwersalizm Kościoła przede wszystkim. Do tego dołączyły się siły demokracji liberalnej i w efekcie powstała taka historia, jaką w Europie mieliśmy w wieku XIX, XX i co doprowadziło też do dwóch wojen światowych, o czym trzeba pamiętać z jednej strony i powstania reżimów komunistycznych. Państwo narodowe. Co z nim dalej? Dlatego, że oczywiście nie chcę tu powtarzać tego wszystkiego co panowie powiedzieli, zresztą bardzo trafnie, na temat Francji, USA. To wszystko dotyczy również Włoch. Oczywiście każde państwo ma swoją specyfikę, uwarunkowania, ale mechanizm jest ten sam. Władza sądownicza właśnie szczególnie. Natomiast mamy do czynienia z pewnym starciem epokowym, dlatego, że każdy, Amerykanie może trochę inaczej niż Europejczycy, każdy zdaje sobie sprawę, że państwo narodowe staje tak naprawdę ostatnią deską ratunku. Tak jak mówił tutaj kolega z Uniwersytetu Jagiellońskiego, nie wiadomo co się dzieje, co to za ciemne siły w tej chwili rządzą. I trochę jest takie wrażenie. Możemy się oglądać dookoła ile chcemy, ale mamy do czynienia z pewną oligarchią władz finansowych, instytucji takich dziwnych, które wykraczają poza struktury narodowe. I dzisiaj to starcie między liberalizmem, a postnarodowościowym charakterem prowadzi do jakiejś nowej postaci państwa. I to są Salvini, czy pani Meloni we Włoszech, czy Marine le Pan we Francji. Inni liderzy: Orban, Kaczyński. Nie sądzę, że wszystko jest już stracone. Przeciwnie. To co się dzieje w ostatnich 10-15 latach jest znaczące. Pewnie wszyscy chcielibyśmy żeby w tych ostatnich wyborach bardziej wyraźnie zaznaczyło się to zwycięstwo ludu, pewnej tożsamości. Tak się do końca nie stało, ale na pewno ten wynik jest bardzo jasny. Na pewno 10 lat temu w ogóle on byłby nie do osiągnięcia. Posłużę się znowu przykładem włoskim. Wcześniej mówił pan o ruchu Pięciu Gwiazd. Ruch Pięciu Gwiazd to jest partia stworzona tak naprawdę w internecie, przez pewnego znanego włoskiego komika. Który w jakiś sposób był inspirowany czy w jakiś sposób reagował na te ciemne siły i starał się mówić przede wszystkim o korupcji w polityce, o tym, że jest dominacja władzy sądowniczej, że jest za dużo biedy, itd. A w tej chwili, w ostatnich 4-5 latach, zgadzam się tutaj z kolegą z Francji, że Włochy przez lata trochę tak jakby były takim tranzytowym terytorium, a w tej chwili ta rzeczywistość dla nas bardzo mocno się zmaterializowała i wszystko padło. W tej chwili ten ruch zyskuje 18-21%, dlatego że nie zajmuje jasnego stanowiska właśnie wobec imigracji. A Włosi tego chcą. We Włoszech mamy pewien system mentalności, który żąda tego, żeby Włochy przetrwały jako państwo narodowe. Nie dopuszcza nawet tego, że Włoch nie będzie. Podobnie jest pewnie we Francji, podobnie jest w Polsce. De Gaulle chciał właśnie taką Europę ojczyzn. Może jest to upraszczające, ale dla nas jest to bardzo ważna idea. Otóż musimy mieć Europe ojczyzn. Nie wiem jak to się skończy i myślę, że nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości. Ale z dużą nadzieją postrzegam to obudzenie się społeczeństw, które 10, a może nawet 6-7 lat w Europie, że coś się budzi, coś się porusza, że ten gniew i złość, pojawia się w prasie, zaczyna pojawiać się właśnie powszechnie, wobec prasy, wobec dziennikarzy, wobec uczelni, wobec polityki. Również w środowiskach intelektualnych. Tam jest pełno nienawiści. Np. jak Salviniego zapraszają do studia to mu natychmiast odbierają głos, bo czują, że coś im umyka. Budzi się taki gniew, taka złość w ludziach. I musimy zrobić tyle co możemy, żeby ocalić tożsamość. Wszelkiego rodzaju tożsamość. Tożsamość narodu, tożsamość państwa, ale też tożsamość płciową, moralną, naszą. Tak naprawdę obecnie wszystko jest zagrożone przez te ciemne siły” – podkreślił.

Nie był jednak optymistą jeśli chodzi o swój własny kraj, choć w 2022 r. władzę przejęła prawicowa koalicja z premier Giorgią Meloni na czele. „Jeśli chodzi o Włochy, i mówię to z pozycji Włocha, to jestem z reguły pesymistą. Myślę, że Włochy teraz reagują na coś, bo się ich atakuje. Paradoksalnie gdyby nas nie atakowano, prawdopodobnie powrócilibyśmy w ten letarg, w to uśpienie, które jest dla nas typowe. Ale pewnie będziemy atakowani, bo te siły internacjonalistyczne mają typowe dla siebie pewien plan, który z determinacją realizują. I myślę, że z tego punktu widzenia to będzie toczyło się dalej. Dlatego, że ten wróg w cudzysłowie będzie nas zmuszał do pozycji obronnej. Będziemy musieli się bronić. Więc ta reakcja będzie jakoś kontynuowana. Partie nam giną, zacierają się. Sam Berlusconi, myślę, że go dobrze państwo znacie, w tej chwili ma 8%, to w zasadzie nic w skali włoskiej. Oczywiście nie chodzi tylko o jego przestępstwa fiskalne, ale on już nie trafia do przekonania Wochów. I myślę, że dlatego będzie ciągle ten podział. Z jednej strony globaliści, internacjonaliści. A z drugiej strony suwereniści. Chociaż te dwa przymiotniki są bardzo ograniczające. Zwłaszcza suwerenista. W jaki sposób my Włosi moglibyśmy ocalić się samodzielnie? Myślę, że to jest retoryczne pytanie. Mamy beze Natowskie. Podobnie Francuzi. Nawet same wojska francuskie są z nami nieporównywalne. Myślę, że nikt tutaj w pojedynkę nic nie zdziała. Musimy działać wspólnie. Dlatego, że pewne puste obietnice padają i wpadamy w takie dylematy. Iść za tym, nie iść. Podobnie zresztą Wielka Brytania, która patrzy w kierunku Stanów Zjednoczonych i też im się nie udaje oderwać się od tej Europy, wyjść stad i rzeczywiście pójść w kierunku Stanów Zjednoczonych. Podobnie jest z Włochami, Francją, Polską, Hiszpanią. Wszystkie te średnie kraje. Hiszpania też jest w niezłych tarapatach. Chociaż wydaje mi się, że w Hiszpanii coś się budzi. Wszyscy musimy się teraz obudzić i połączyć siły. Jeśli się rozpadniemy, podzielimy, to szczerze powiem jak Włoch suwerenista, zwolennik suwerenności… My z ogromną sympatią patrzymy na Polskę, ale także na Węgry np. Trochę także na Chorwację. To jest taki buntowniczy kraj. I trochę nie do końca dobrze się czujemy, kiedy nie do końca do siebie pasujemy. Chcielibyśmy lepiej się do siebie dopasować. My was potrzebujemy. Może my bardziej was, niż wy nas. Potrzebujemy siebie nawzajem i musimy się troszeczkę zjednoczyć, z tą dobrą Francji bez której nie jesteśmy w stanie nic zrobić. I jest ta zła Francja, jak i podobnie są te złe Włochy. To rzeczywiście są siły złą w dzisiejszej Europie. Ale istnieje też ta dobra Francja i te dobre Włochy. W Polsce macie dobrą większość. Ja wiem, że posługuję się pewnymi uproszczeniami, ale musimy współpracować i myślę, że ta dzisiejsza konferencja jest dobrym krokiem w tym kierunku” – zaznaczył.