Vondra: państwa Europy Środkowo-Wschodniej rozwijają się, kiedy współpracują

 – Czesi, Polacy i w ogóle narody Europy Środkowej i Wschodniej w tym regionie powinny współpracować i kiedykolwiek to robiły z sukcesem, to prosperowały, rozwijały się, a kiedy tak nie robiły lub pozwoliły się skłócić przez okoliczne mocarstwa – bo te nigdy nie chciały tej współpracy i zawsze rzucały kamienie pod nogi – to mieliśmy kłopoty  – mówił podczas XII Kongresu Polska Wielki Projekt Alexandr Vondra, czeski polityk, geograf i dyplomata, dysydent, sygnatariusz Karty 77. W latach 2006–2007 minister spraw zagranicznych, od 2007 do 2009 wicepremier, w latach 2010–2012 minister obrony, poseł do Parlamentu Europejskiego IX kadencji.

Alexandr Vondra brał udział w panelu „Europa Środkowa. Nowa nadzieja peryferii” w którym uczestniczyli również: Marek Benda, czeski polityk, szef klubu poselskiego Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), zasiadający w parlamencie niemal nieprzerwanie od 1990, jeden z liderów strajku studenckiego w listopadzie 1989 podczas Aksamitnej Rewolucji, Marcin Przydacz, podsekretarz stanu ds. bezpieczeństwa, polityki amerykańskiej, azjatyckiej i wschodniej oraz Arkady Rzegocki, Szef Służby Zagranicznej, politolog, doktor habilitowany nauk humanistycznych.

Czeski polityk najpierw nakreślił historię najnowszą naszego regionu dowodząc, że prosperujemy, gdy współpracujemy. „Czesi, Polacy i w ogóle narody Europy Środkowej i Wschodniej w tym pasie powinny współpracować i kiedykolwiek to robiły z sukcesem, to prosperowały, rozwijały się, a kiedy tak nie robiły lub pozwoliły się skłócić przez okoliczne mocarstwa – bo te nigdy nie chciały tej współpracy i zawsze rzucały kamienie pod nogi – to mieliśmy kłopoty. Myślę, że ta współpraca jednoznacznie się opłaciła przy oporze przeciwko komunizmowi i sowieckiemu bolszewizmowi, ponieważ udział Solidarności, Karty czy tak Marek wspomniał polskiego Kościóła katolickiego i papieża to były kluczowe rzeczy. Potem przyszedł Wyszehrad, jestem jednym z architektów tej współpracy z prezydentem Havlem. Ze względu na miłość do Polski czekaliśmy, aż będzie wybrany Lech Wałęsa, inaczej byśmy to zrobili rok wcześniej. Bo ta idea była już na początku, w kwietniu 1990 roku, ale wtedy był jeszcze prezydentem Jaruzelski, więc musieliśmy czekać. Wyszehrad, mimo że miał wielu przeciwników na Wschodzie i na Zachodzie, to trzy razy pokazał całkowicie zasadnicze znaczenie w tych trzydziestu latach po 1989 roku. Pierwszy raz to było rozszerzenie NATO, ponieważ dzięki temu i dzięki naszemu naciskowi udało się przekonać Amerykanów do tego strategicznego kroku. Niemcy tego nie chcieli, Helmut Kohl bał się reakcji Rosji, Francuzi też nie chcieli – oni chcieli organizować bezpieczeństwo Europy bez Amerykanów, pod swoim kierownictwem – również Brytyjczycy mieli zastrzeżenia, ponieważ nie chcieli rozrzedzania NATO. Tak że to było współdziałanie: Polski jako kluczowego kraju w regionie, o decydującym położeniu geopolitycznym, czeski sukces transformacyjny gospodarczy z Havlem, Klausem w pierwszej połowie lat 90. oraz Węgry jako kraj, który był bazą do rozwiązania konfliktu bałkańskiego – wspólnie byliśmy w stanie przekonać Amerykanów, aby się na to zdecydowali. Po raz drugi to był kryzys energetyczny w latach 2008–2009, kiedy myśmy mówili, że  Nord Stream  to jest nowy pakt Ribbentrop–Mołotow. Zachód nas nie słuchał, ale i tak wzmocniliśmy elementy infrastruktury tym kierunku południowo-północnym w przeciwieństwie do dominującego kierunku Wschód – Zachód i dzięki temu dzisiaj jesteśmy trochę bardziej przygotowani, by borykać się z tymi kryzysami. I trzeci ważny moment – 2015 rok, kiedy Angela Merkel wpuściła do Europy ten milion uchodźców z Bliskiego, Dalekiego Wschodu i te nasze cztery kraje, łącznie ze Słowacją, stanowiły głos zdrowego rozsądku, zdrowego sceptycyzmu, zakotwienia w zasadach bezpieczeństwa – że nie chodzi tylko o kwestie humanitarne, ale i kwestie bezpieczeństwa. Nie jesteśmy narodami niehumanitarnymi, co pokazaliśmy teraz, kiedy przyjęliśmy exodus z Ukrainy – to ma naprawdę humanitarny charakter. To nie są młodzi mężczyźni z kamieniami w dłoniach, to są kobiety, dzieci i seniorzy i zadbaliśmy o nich wszystkich. Przyjęliśmy czterokrotnie więcej ludzi niż podczas kryzysu w 2015.

Myślę, że obecnie w tym nowym kontekście geopolitycznym ta współpraca jest potrzebna jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Przedstawię trzy powody. Jeden powód jest wewnętrzny – jest to wewnętrzna równowaga europejska. W następstwie brexitu Brytyjczycy odeszli. Kiedy byli Brytyjczycy, była równowaga w swego rodzaju trójkącie: Londyn – Berlin – Paryż. Paryż z Berlinem naciskały na tę większą integrację, a Londyn naciskał na hamulec; Berlin i Londyn naciskali na tę część gospodarczą, biznesową, a Paryż hamował, chciał protekcjonizmu; Londyn, Paryż inwestowały w obronę, Berlin pacyfistycznie hamował te zapędy – w efekcie tego wszystkiego była swoista równowaga wewnątrz Unii. W ramach równowagi między tymi trzema wielkimi krajami myśmy mogli z jakimś spokojem żyć. Teraz jest problem, ponieważ brakuje tego balansu ze strony brytyjskiej i my bardzo potrzebujemy zrównoważyć tę oś, która zmienia kierunek Wschód – Zachód. To jest ten kierunek współpracy Francji, Niemiec i ten stosunek jest niezrównoważony. Niemcy są większe, co zawsze będzie powodowało balansowanie Rosją z drugiej strony – widzimy to teraz, tę aktywność dyplomatyczną Macrona” – podkreślił.

Vondra uznał, że istotną wagę ma oś Północ-Południe. „Uważam, że należy uzupełnić to o oś Północ – Południe. Oczywiście Polska jest kluczowa, ale Polska sama nie da rady, musimy współpracować z Niemcami, musimy współpracować z Francuzami, ale jednocześnie musimy balansować między nimi. Po drugie – skończyła się era tak zwanych kordonów sanitarnych między Rosją a Europą w następstwie agresji Putina. Szwecja i Finlandia zmierzają do NATO, niestety Białoruś jest całkowicie w strefie wpływów rosyjskich. Musimy zabezpieczyć Ukrainę i tu jest potrzebny silny głos z Europy Środkowej i Wschodniej. Teraz będziemy rozmawiali o tym, co dalej z Ukrainą – to będzie trudne, bo im te kraje są dalej na Zachód, tym będą miały większą tendencję do poświęcenia Ukrainy. Jest jeszcze trzeci powód. Oczywiście będą jeszcze narastać tendencje centralistyczne. Widzimy to – Konferencja w sprawie przyszłości Europy – i ja się obawiam, że jakakolwiek próba robienia z Unii Europejskiej scentralizowanego imperium to jest pocałunek śmierci, ponieważ te wewnętrzne napięcia to rozłożą. Potrzebujemy jakiegoś wyważenia, jakiegoś elementu balansującego, który pozwoli zachować zdrową równowagę między centrum i  peryferiami, między poszczególnymi państwami członkowskimi. Tak aby Unia Europejska się nie rozpadła, ponieważ to nie jest w naszym interesie, ale jednocześnie aby ona nie kierowała się w stronę czegoś, co by do tego rozpadu prowadziło. Wszystkie próby, aby wszyscy w Europie nosili te same koszulki, kończyły się tragedią. Dywersyfikacja, różnorodność w Europie jest bardzo duża. Każdy z nas ma inny rozmiar, nie możemy nosić tych samych koszulek, tych samych marynarek – możemy się dogadać tak, aby każdemu ten kolor, materiał pasował. Tak że tu jest wielka wartość współpracy między Czechami, Polakami i w szerszym kontekście z innymi krajami Europy Środkowej i Wschodniej, ponieważ my mamy odpowiedni instynkt, mamy to zrozumienie. Nie mamy ambicji panowania nad całą Europą – dla nas Unia Europejska nie jest projektem, jak rekwirować w innym składzie, jak odnawiać przeminioną sławę imperium francuskiego, my nie chcemy opanować całej Europy. Polska miała wielkie momenty w swojej historii z Rzecząpospolitą, ale i tak nie obejmowała całej Europy. Karol IV co prawda rządził z Pragi, to był Luksemburczyk, ale ta Europa, Święta Rzesza Cesarstwa Niemieckiego, nie była państwem scentralizowanym. To są powody, dlaczego ta współpraca jest teraz ważniejsza niż kiedykolwiek” – zaznaczył.