Zybertowicz: III RP to historia złych relacji biznesu i polityki

Andrzej Zybertowicz to socjolog, analityk, konsultant polityczny, profesor nauk społecznych, doradca prezydenta RP Andrzeja Dudy oraz byłego szefa BBN Pawła Solocha. Podczas VI Kongresu PWP wziął udział w panelu „Państwo wspólne i przyjazne – instytucje XXI w.” w którym uczestniczyli również: Andrzej Goździkowski, prawnik i przedsiębiorca, założyciel Cedrob S.A., Ronald Kurjanowicz, były doradca w amerykańskiej administracji, premier Mateusz Morawiecki oraz wicepremier Piotr Gliński. Panel prowadził Krzysztof Ziemiec.

Profesor Zybertowicz zaczął od zdefiniowania własnej koncepcji „minimum patriotycznego”.  „Jeżdżąc po Polsce z moimi książkami, dyskutując w Klubach „Gazety Polskiej”, spotykając się z Rodziną Radia Maryja, uknułem minimum patriotyczne. Początkowo ono miało pięć punktów, ale z czasem sprowadziło się do dwóch. Po pierwsze, potrzebne jest nam suwerenne, sprawne państwo, a po drugie – nie można pielęgnować polskości, odwracając się od naszej chrześcijańskiej tradycji i historii. Jeśli ktoś tych punktów nie akceptuje, choćby tylko jednego, to wypisuje się z Polski. Jeśli przyjmujemy, że to minimum jako efekt pewnej dyskusji, starć, konfrontacji, kompromisów, chwyta coś ważnego, to teraz jeszcze musimy sobie zdać sprawę z dwóch kwestii, czyli ekskluzji i złożoności. Musimy mieć świadomość, że to minimum kogoś wyklucza. Nie może być tak, że można forsować dowolną linię ideową, mówiąc, że jest się Polakiem i broni się polskości. Jeśli ktoś mówi, że Polska ma się rozpływać w głęboko zintegrowanej Europie, to z tak zdefiniowanej przez wspominanie minimum polskości po prostu się wypisuje. Wsparcia na swoje projekty ideowe nie może domagać się od Piotra Glińskiego ktoś, kto mówi: „Chcemy tak zredefiniować nasze chrześcijańskie korzenie, żeby tworzyć ludzi, którzy nie boją się konfrontacji z najnowocześniejszymi technologiami, bo są ugruntowani aksjologicznie”. To jest inny sposób wspierania. Pomijam problem, który w praktyce państwa będzie się pojawiał, w dyskusji nie musimy go podnosić, czyli problem zdrady. Jakie działania wyczerpują znamiona zdrady w sensie prawnym i jak państwo powinno ją sankcjonować?” – wymieniał.

„Drugi problem, nie mniej trudny, a może nawet bardzo trudny, zwłaszcza w perspektywie sytuacji, w jakiej znajduje się obóz Prawa i Sprawiedliwości, to problem złożoności. Obóz III RP z silnym komponentem kosmopolitycznym był sprawny, trwały, ostatnia ekipa przez osiem lat sprawowała władzę, bo w dość inteligentny sposób zarządzała złożonością. Kiedy patrzyło się na styl propagandy uprawianej przez niektóre telewizje wspierające III RP, to można było zauważyć, że tam zawsze pozawalano sobie na żarty ze swojego własnego obozu. Było zawsze złudzenie pewnego pluralizmu. On miał często charakter zgiełku, który nie prowadził do żadnych konkluzywnych ustaleń w sporach, ale sprawiał wrażenie pewnej otwartości. Obóz Prawa i Sprawiedliwości jest w pewnej pułapce. Jest w procesie przeprogramowywania systemu, w którym kluczowe procesy były ręcznie sterowane. Kilka dni temu rozmawiałem z premierem Morawieckim. On dobrze wie, że w procesie tego ręcznego przesterowywania musimy wychować nowe kadry, które nie tylko będą patriotyczne, ale i kompetentne. W którymś momencie to muszą stać się systemy samoregulujące się, gdzie złożoność i wewnętrzna krytyka w obrębie obozu władzy będą znacznie większe niż dzisiaj” – dodał.

Socjolog ocenił, że „III RP to historia złych relacji biznesu i polityki”. „Po pierwsze, biznes nie boi się polityki, on boi się etykietek politycznych, które mogą utrudnić mu robienie interesów. On potrzebuje polityków jak kania dżdżu, bo w momencie, kiedy politycy mogą wprowadzić korekty ustawowe, mogą dawać zamówienia publiczne, mogą pomóc zamieść pod dywan kłopotliwe sytuacje. Generalnie rzecz biorąc III RP to historia złych relacji biznesu i polityki. Jeśli obecna ekipa w ramach swojego projektu rozwoju nie zbuduje nowych form współpracy, to się nie może powieść. Z jednej strony państwo jest niezbędne jako stanowiące ramy, w których naturalne tendencje konsolidacyjno-monopolistyczne w biznesie są powstrzymywane, ale z drugiej strony bez przełamania sytuacji, w której uczciwi politycy boją się spotykać z biznesmenami, uczyć się ich sposobu myślenia i jakiejś synchronizacji, nie można zbudować synergii rozwojowej. To jest poważne wyzwanie i można liczyć, że pod opiekuńczym nadzorem anioła stróża w postaci Mariusza Kamińskiego uda się zbudować nowy typ relacji, czego pierwszym krokiem może być obecność w rządzie człowieka z biznesu” – zaznaczył.