Doktor nie tylko medycyny

Laudacja na cześć Ancy-Marii Cernei.

Szanowni Państwo, Pani wspaniała, Laureatko nasza. Mam zaszczyt i niezwykłą osobistą przyjemność wygłosić laudację z okazji przyznania Ance-Marii Cernei medalu Odwaga i Wiarygodność.

Ci z Państwa, którzy byli uczestnikami poprzedniego Kongresu Polska Wielki Projekt, kiedy to wygłaszałem laudację z okazji przyznania tego medalu Irenie Lasocie, mają okazję zauważyć, że tym razem jestem przygotowany, na co wskazuje fakt, że to, co mam powiedzieć zgodnie z wszelkimi zasadami mam napisane, gdyż tym razem informacje o moim zaszczytnym obowiązku dostałem nie pół godziny przed wystąpieniem, a znacznie wcześniej, co świadczy o tym, że Kongres Polska Wielki Projekt rozwija się i nabiera wszelkich cech trwałości, a nawet rutyny i na razie nie musi to nas jeszcze niepokoić.

Ale do rzeczy, a właściwie osoby naszej laureatki.

Anca-Maria Cernea to postać niezwykła. Jeden z poświęconych jej w internecie tekstów zatytułowany został “Doktor nie tylko medycyny“, co wydaje mi się niezwykle trafnym ujęciem, gdyż Cernea jest praktykującym lekarzem, a jednocześnie twórczynią, szefową, jedną z autorów dużego rumuńskiego portalu In Linie Dreapta, co najprościej przetłumaczyć można jako w prawo, ale zrozumieć także jako wprost, a nawet najwyższy czas. Portal ten jest ośrodkiem integrującym niezwykle ciekawą grupę konserwatywnych Rumunów.

To nietypowe w tym kraju środowisko, gdyż cechuje się rezerwą obecnego kształtu Unii Europejskiej.

Generalnie prawica rumuńska ciąży ku niej, co wydaje się oczywiste, gdyż w walce z postkomunistyczną oligarchią poszukuje standardów praworządności i sojuszników. A na pierwszy rzut oka Unia nadaje się do tego doskonale. Cernea i jej otoczenie nie ulegają tej iluzji, co wynika z głębszego podejścia do polityki i zrozumienia jej kulturowych fundamentów. Środowisko, o którym mowa, a wywodzi się z odnowionej po upadku Ceaușescu, funkcjonującej jako znacząca siła przed wojną Partii Narodowo-Chłopskiej.

Kilkanaście lat temu, metodą infiltracji i prowokacji to ugrupowanie zostało wyeliminowane z życia politycznego, ale swojego czasu nawet współtworzyło rząd.

Cernea z partią związana była rodzinnie. Jej ojciec w czasie wojny i później był jej działaczem. Po wojnie spędził siedemnaście lat w więzieniach i to tych najgorszych. Blisko siedem lat przebywał w specjalnym ośrodku w wyciszonej izolatce, do której nie dochodziły żadne odgłosy z zewnątrz. W tym samym więzieniu dziesięcioletni wyrok odsiadywał ojciec matki Cernei. Po wypuszczeniu ojca naszej laureatki zesłano na wieś. To wtedy usłyszał rozmowę strażników, którzy z rozbawieniem przewidywali dla niego, co najwyżej kilka tygodni życia. Byli pewni, że z takiego stanu wycieńczenia nikt nie jest w stanie się podnieść. Widziałem jego zdjęcia z tego okresu i nie dziwię się im.

Historię swoich rodziców Cernea opowiedziała na watykańskim synodzie w sprawie rodziny w 2015 roku, którego stała się bohaterką. Jej tłumaczone na wiele języków wystąpienie cytowane i prezentowane było w mediach na całym świecie, oczywiście tylko w chrześcijańskich i konserwatywnych, gdyż było bardzo niepoprawne. Spowodowało to jednak, że ku swojemu zdziwieniu Cernea stała się rodzajem katolickiej celebrytki. Z właściwą sobie skromnością, a także ironią mówi, że nie rozumie tego szumu, przecież przypomniała prawdy, których uczymy się na pierwszym poziomie katechizmu.

Mówiła, że przyczyną zła na świecie nie jest globalne ocieplenie, ani nierówności społeczne. Przyczyną zła jest grzech człowieka.

Nieprzypadkowo w swoim wystąpieniu Cernea odwołała się do historii swoich rodziców. To piękna opowieść o wierności, która kończy się, wydawałoby się, niemożliwym happy endem. Dla jej bohaterów i ich rodzin to po prostu łaska Boska, a pochwała wierności i to nagrodzonej przez Boga to nieomal policzek wymierzony nowoczesnemu światu. Po siedemnastu latach czekania rodzice Cernei wzięli ślub i urodziły im się dwie córki. Starsza to – nasza laureatka, a ich nieżyjący już ojciec po siedemnastoletniej gehennie wrócił do domu psychicznie niezmieniony. Jak mówi nie tylko jego rodzina, ale wszyscy, którzy go pamiętają. Bliscy są przekonani, że ten cud wymodliła czekająca na niego narzeczona.

Mówienie o happy endzie w odniesieniu do komunistycznej Rumunii może zaskakiwać.

Rodzina Cerneach żyła w ciągłym zagrożeniu. Kościół grekokatolicki, do którego należy przez cały czas trwania komunizmu, był w Rumunii zakazany, nabożeństwa odbywały się w ukryciu, w prywatnych mieszkaniach. Ujawnianie tego faktu skończyłoby się represjami dla wszystkich uczestników i aresztem dla organizatorów. Siostry Cernee dorastały w środowisku, w którym prawie wszyscy przeszli komunistyczne więzienia, dotyczyło to zarówno ich rodzin jak i znajomych. Do pewnego momentu Michaela siostra Anci-Marii myślała, że więzienie jest naturalnym etapem edukacji człowieka, który trzeba przejść po skończeniu studiów albo przed nimi.

Ojciec doczekał upadku Ceaușescu, był senatorem, został także wybrany do władz swojej odnowionej partii, ale nie starczyło mu czasu, aby zawalczyć o ich status. Matka żyje i jest nieprawdopodobnie pogodna. Wszystkie tragedie, które spotkały jej rodzinę i kraj to dla niej wyłącznie przypadłości, elementy Boskiego planu, którego finalizującej się w harmonii całości nie jesteśmy przecież w stanie ogarnąć.

Nasza laureatka jest przedstawicielką pokolenia Rumunów, które przeżyło wielkie rozczarowanie.

Przewrót 1989 roku zainicjowany został przez prawdopodobnie współpracującą z Moskwą komunistyczną frakcję Ion Iliescu, a jego celem było odsunięcie od władzy coraz bardziej oderwanego od rzeczywistości Nicolae Ceaușescu. Zamach stanu przekształcił się jednak w autentyczną rewolucję. Spontaniczne wystąpienie Rumunów, w którym podczas walk zginęło ponad tysiąc osób. Rewolucja została im jednak ukradziona. Po zabiciu Ceaușescu władze przejął Iliescu i jego postkomunistyczna klika. To przeciwko nim przetaczały się już od początku 90 roku przez stolicę Rumunii wielkie manifestacje i akcje protestacyjne, rodzaj bukaresztańskiego majdanu. Zostały one zmasakrowane przez ściągnięte do stolicy bojówki górnicze i policję.

Nasza laureatka, która wraz z mężem Wincentym, również lekarzem, znajduje się tutaj na sali z nami, uczestniczyła w tych wydarzeniach i nie poddała się i całe dorosłe życie, blisko trzydzieści lat upłynęło na walce o przywrócenie w Rumunii demokracji i praworządności.

Polska w jej środowisku cieszy się wielkim uznaniem jako koryfeusz tych zmagań.

Rumuni generalnie prezentują podobne do Polaków nastawienie polityczne i można powiedzieć głębiej, podobna mentalność. I dlatego środowisko naszej laureatki i ona sama zazdroszczą nam tego, że dorobiliśmy się swojej politycznej reprezentacji, a zazdrość ta przekłada się na dogłębną wiedzę o tym, co dzieje się w naszym kraju.

Ale jak wspomniałem, Cernea ujmuje sprawy polityczne w szerszej perspektywie, widać to zarówno w tekstach publikowanych przez In Linie Dreapta i jej synodalnych oraz postsynodalnych wystąpieniach. Nasza laureatka zdaje sobie sprawę, że współczesne polityczne boje są elementem dużo poważniejszej kulturowej wojny, że zmagamy się z agresją, która grozi dzisiaj naszej cywilizacji i całemu chrześcijaństwu.

Mam zaszczyt i przyjemność przyjaźnić się z Cerneą. Po katastrofie smoleńskiej szukała ona kogoś po polskiej stronie, kto mógłby wyjaśnić w jej portalu, co dzieje się w naszym kraju, tak się złożyło, że znalazła mnie. Od tego czasu wielokrotnie tłumaczyła i publikowała moje teksty w In Linie Dreapta, a nawet doprowadziła do ich książkowego wydania, za co jak i za wiele innych rzeczy jestem jej niezwykle wdzięczny. Bo obok wszystkich talentów i umiejętności, którymi dysponuje nasza laureatka, jest niezwykłą poliglotką. Nie pamiętam już, ile języków zna, ale jeśli zapytam o jakiś, to zawsze okazuje się, że przypadkowo nim włada.

Ponieważ jest perfekcjonistką, nie przyznaje się do tego, że nie zawsze
poprawnie wymawia polskie słowa.

Z żoną odwiedzaliśmy ją i jej męża wielokrotnie w Bukareszcie, a nawet podróżowaliśmy z nimi po Rumunii. Dzięki naszym gospodarzom poznałem wielu wspaniałych i fascynujących ludzi, wszystkich darzących Polskę wielką sympatią, a przede wszystkim samych Cerneów, a im zdarzały się rewizyty w Warszawie, a nawet w Knurowcu – na wsi, gdzie mieszkamy. Dzięki nim poznałem Rumunię i przede wszystkim uczyłem się od nich, od ludzi mądrych, szlachetnych, zaangażowanych, którzy dodatkowo traktowali nasz kraj nieomal jak swoją drugą ojczyznę. Nasza znajomość przekształciła się w prawdziwą przyjaźń, o którą nie tak łatwo w moich już zaawansowanych latach. A jeśli chodzi o samą naszą laureatkę, to jestem pewny, że nie możemy znaleźć lepszego ambasadora polskości niż ona. I na tym skończę, chociaż to dopiero początek i jeszcze dużo mógłbym oraz powinienem powiedzieć

autor: Bronisław Wildstein