Boska Komedia

W czasie pandemii polecam „Boską Komedię” Dantego w znakomitym przekładzie Agnieszki Kuciak z 2006 roku. Jej tłumaczenie bardziej do mnie przemawia niż starszy o stulecie i obciążony młodopolską manierą przekład Edwarda Porębowicza.

Weźmy na przykład początek Pieśni XIX z części pierwszej, gdzie autor opisuje m.in. papieży przebywających w trzecim kręgu Piekła. 

U Porębowicza ten fragment brzmi następująco:

„Szymonie Magu, nędzni świętokupcy,
Co rzeczy boskie, które winny z cnotą
Żenić się, jako chciwcy i porubcy
Gwałcicie podle za srebro i złoto!
Teraz wam w ten dół trzeci potępionem,
Pieśń ma zahuczy wieczystą sromotą”.

A tak brzmi on w tłumaczeniu Agnieszki Kuciak:

„Szymona Maga małpy nieszczęśliwe,
co dobro Boże, tę oblubienicę
godną prawego, małpy złe i chciwe,
robicie kurwą, zemstą dziś się sycę,
której triumfalna trąba będzie grzmiała
na całą piekła waszą okolicę”.

Wiadomo, że tłumaczenie wierszy jest nie tylko działalnością translatorską, lecz także artystyczną. To pewien rodzaj poezji sui generis. Można się oczywiście spierać, który przekład jest bliższy oryginałowi, ale mam wrażenie, że dla nas dziś ten współczesny bardziej oddaje ducha utworu Dantego. Florentyńczyk był bowiem twórcą włoskiego języka literackiego, który z klasycznej poezji łacińskiej przejął precyzyjną strukturę gramatyczną, lecz w sposób nowatorski wypełnił mową pełną żargonu ludowego z jego jędrnością i namiętnością.

Agnieszka Kuciak na określenie znajdujących się w Piekle hierarchów kościelnych używa dwa razy słowa „małpy” (nieobecnego w przekładzie Porębowicza). Są to figury diabelskie, ponieważ szatan – według Ojców Kościoła – przypomina małpę, czyli nieudolnego i prześmiewczego naśladowcę Boga. Podporządkowane są one Szymonowi Magowi, a więc czarownikowi znanemu z kart Dziejów Apostolskich, który chciał od św. Piotra i św. Jana kupić moc Bożą za pieniądze. Wspomniani dostojnicy swą „oblubienicę” (czyli Kościół) robią „kurwą” (czyli sprzedają za pieniądze i pozwalają gwałcić). 

Prawdę mówiąc, trudno dziś wyobrazić sobie, aby ktokolwiek z krytyków kościelnej hierarchii używał tak dosadnego języka. A przecież pochodzi ono z poematu uznawanego za jedno z największych arcydzieł światowej literatury, na dodatek będącego wyrazem żarliwej wiary autora. Zadziwiające…         

Grzegorz Górny