Laudacja dla prof. Andrzeja Nowaka

Andrzej Nowak

Dorobek naukowy i pisarski profesora Andrzeja Nowaka jest doprawdy imponujący. Aż trudno uwierzyć, że człowiek niespełna 60-letni zdążył ogłosić drukiem kilkadziesiąt książek, setki artykułów i wypowiedzi, a nadto jeszcze intensywnie udzielał się na forum publicznym, już to jako wykładowca akademicki i wychowawca młodzieży, już to jako członek rozmaitych gremiów naukowych i redakcyjnych, już to wreszcie jako polityczny doradca.

Godna podziwu jest również wszechstronność Jego zainteresowań, niebywała erudycja i panowanie nad ogromnymi połaciami wiedzy humanistycznej.

W tym prologu laudacji nie może wreszcie zabraknąć słowa o gigantycznym przedsięwzięciu, jakie Profesor podjął u początku drugiej dekady XXI wieku, a mianowicie o napisaniu od nowa dziejów Polski od zarania państwowości po czasy współczesne – dzieła zaplanowanego bodaj na 10 tomów, z których do tej pory ukazały się już trzy, i zostały przyjęte z ogromnym zainteresowaniem i uznaniem, zarówno w środowisku historyków, jak i przez szerokie rzesze czytelników (o czym świadczą liczne nagrody).

Należy podkreślić, że ze względu na skalę i rozmach tego przedsięwzięcia, jest to dzieło właściwie bezprecedensowe, a jeśli jednak z czymś porównywalne, to tylko z największymi dokonaniami tego typu w polskiej historiografii, a więc z kronikami Galla Anonima i Wincentego Kadłubka, z ogromną pracą Jana Długosza i wykładami Mickiewicza w College de France. Przy czym należy pamiętać, że wszyscy ci czcigodni autorzy mieli znacznie mniej materiału do przerobienia niż nasz rówieśnik, który musi mierzyć się z historią, bądź co bądź, już ponad tysiącletnią.

Nagroda im. prezydenta Lecha Kaczyńskiego

Nagroda przyznawana rokrocznie od 2011 roku podczas Kongresu Polska Wielki Projekt została ustanowiona jako laur honorujący zasługi i osiągnięcia na polu kultury i sztuki. Założycielska kapituła chciała w ten sposób uczcić pamięć jej patrona jako człowieka i męża stanu, który, choć pełnił funkcje publiczne związane przede wszystkim z organizacją państwa i jego administrowaniem, to jednak zawsze miał na względzie szeroko pojmowane sprawy kultury i żywił przekonanie, że właśnie ta dziedzina – domena ludzkich talentów i tworów ludzkiego geniuszu – jest bodaj najważniejsza dla życia wspólnoty; że stanowi ona fundament jej tożsamości i trwania.

Sam dużo czytał i interesował się sztuką, zaskakując nieraz swoich rozmówców znajomością rozmaitych dokonań artystycznych i naukowych, jak i wyrobieniem estetycznym. A swoją wiarę w fundamentalną rolę kultury dla życia narodu wyniósł zapewne z gruntownej wiedzy historycznej, jaką posiadał, a która niezbicie dowodzi, że w godzinie próby – w obliczu takiej czy innej plagi lub klęski, a zwłaszcza zagrożenia lub upadku państwowości – ratuje wspólnotę i pozwala jej przetrwać nie co innego, jak właśnie dzieło ducha: kultura humanistyczna.

W dotychczasowej, 9-letniej już historii tej nagrody wyróżnione zostały co najmniej cztery dziedziny ludzkiej kreatywności: muzyka, w osobach dwóch wybitnych kompozytorów: Wojciecha Kilara i Michała Lorenca; literatura: w osobach dwóch znakomitych pisarzy Marka Nowakowskiego i Jarosława Marka Rymkiewicza; sztuki plastyczne: w osobach Jerzego Kaliny i Andrzeja Krauzego, oraz film: w osobach Lecha Majewskiego i Antoniego Krauzego.

Kapituła Nagrody, do której od roku mam zaszczyt należeć, dokonując wyboru kolejnych kandydatów, a spośród nich laureata, kieruje się przede wszystkim względami indywidualnej zasługi na danym polu, a więc wartością dzieła, jego skalą i funkcją społeczną. Nie jest to jednak kryterium jedyne. Kapituła podczas obrad stara się również brać pod uwagę aktualną sytuację w kraju, tak zwany kontekst, w którym kolejna edycja nagrody ma być przyznana. I idąc tym właśnie tropem, nie mogła nie zauważyć, że kontekst jest… historyczny; że, jak powiada poeta (cytowany zresztą niedawno przez pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego), „dzieją się dzieje”, a w każdym razie toczy się zasadnicza walka o przyszłość i los Polski. A zatem że warto czy nawet należy ów kontekst uwzględnić i odpowiednio go wyeksponować. W praktyce oznaczało to niezwłoczne dokooptowanie do grona muz patronujących dotychczasowym laureatom – takich jak Polihymnia, Kalliope, Euterpe i Melpomena – muzę Historii, Klio, córkę Zeusa i Mnemosyne, będącej uosobieniem Pamięci.

Dla starożytnych Greków, Historia nie była tylko nauką;

Tak, proszę państwa, dla starożytnych Greków, Historia nie była tylko nauką; była też, a może nawet przede wszystkim sztuką. Jej patronka – zamyślona Klio z papirusem w ręku – należała do ekskluzywnego orszaku Apollina. Dziś, w dobie specjalizacji i biurokratyzacji nauki zapomina się o takim pojmowaniu dziejopisarstwa i takim jego statusie. Dlatego też warto o tym przypomnieć, a twórczość profesora Andrzeja Nowaka jest po temu znakomitą okazją.

Co sprawia, że traktujemy ogromny dorobek naszego laureata nie tylko jako dzieło naukowe, lecz również jako owoc talentu i kunsztu, jako coś znacznie więcej niż tylko kompendium wiedzy i wynik namysłu nad złożoną sekwencją faktów? Wskazałbym tu co najmniej na dwie rzeczy.

Przede wszystkim na język, jakim pisze Autor – na jego retoryczną swadę i klarowność wywodu; na świetność polszczyzny i funkcję perswazyjną. Słowem – jak metaforycznie ujął do Zbigniew Herbert – na „urodę koniunktiwu”.

Druga sprawa jest jeszcze ważniejsza, ale i trudniejsza do nazwania. Chodzi tu o zachowanie przez Autora niezwykle trudnej równowagi między obiektywizmem badacza a osobistym zaangażowaniem, między poznawczym dystansem a – co tu wiele mówić – miłością wobec zasadniczego przedmiotu badań i opisu, jakim jest los Polski, z którą czuje się on duchowo i uczuciowo związany. Otóż Andrzej Nowak, ewidentnie bardzo uważny czytelnik starożytnych mistrzów – Herodota, Tukidydesa, Tacyta – przejął od nich elementarne zasady wierności wobec źródeł i bezstronności wobec opisywanych zdarzeń, a jednocześnie znalazł taką formułę narracji, że jego pisma historyczne mają wartość nie tylko poznawczą, ale i wychowawczą, nie tylko sprawozdają, ale i dają lekcję godności i powinności.

Profesor Andrzej Nowak nie uwzniośla historii, nie gloryfikuje i nie upiększa, ale i nie deprecjonuje ani tym bardziej nie szydzi. Owszem, w swym krytycyzmie bywa surowy, ale nigdy niewrogi.

Jest pryncypialny, ale nie małostkowy. Wynika to z troski i woli naprawy, a nie z poczucia wyższości lub wstydu. Mówiąc bardziej obrazowo, nasz laureat nie jest ani Matejką, ani Sienkiewiczem, tworzącym „dla pokrzepienia serc”, ale i nie turpistą ani nie pamflecistą, który napawa się swoją mądrością ex post (jak choćby Witkacy w Niemytych duszach czy Gombrowicz w całej swojej twórczości). Należy on do rzadkiego rodzaju twórców, którzy choć niby tylko opisują, niby tylko odwzorowują minione wydarzenia, swoiście się jednak z nimi utożsamiają i w ten sposób biorą odpowiedzialność za ich ciąg dalszy – za przyszłość własnej wspólnoty.

Profesor Andrzej Nowak, wytrawny znawca nie tylko historii Polski, ale i dziejów powszechnych, ma głęboką świadomość, że losy każdego narodu – jego pomyślność i pozycja w świecie – zależą nie tylko od zasobów materialnych, roztropności władzy i zewnętrznej koniunktury, lecz również, i to w ogromnym stopniu, od samowiedzy społeczeństwa, od szacunku wobec własnej przeszłości, a wreszcie od wiary we własne siły i od dalekosiężnych ambicji.

Naród polski po blisko 123-ech latach bezpaństwowości i kolejnych 50-ciu takiej lub innej opresji, po niewyobrażalnych wprost klęskach i upokorzeniach zrzucił wreszcie, po raz kolejny, jarzmo i wybił się na niepodległość. Z długoletniej walki o przetrwanie i wolność wyszedł jednak osłabiony i obolały, z zachwianą równowagą wewnętrzną. Ten stan rzeczy, zwany przez niektórych syndromem postkolonialnym albo ojkofobią, jest czymś w rodzaju choroby i stwarza poważne zagrożenia. Z przypadłością tą jednak daje się walczyć i można ją wyleczyć. A terapia polega właśnie na odkażeniu duszy – na uzdrowieniu samowiedzy, na przywróceniu wiary w wielowiekową tradycję i wartość własnej drogi.

Tego tytanicznego zadania podjął się właśnie nasz Laureat. W pewnym momencie swojej kariery uznał on, że sama praca naukowa to za mało, że w czasach wielkiego fermentu cywilizacyjnego, w okresie wojny kultur i zagrożenia chrześcijaństwa, historyk powinien rozszerzyć swoją rolę – wyjść poza akademię i uczyć swojego przedmiotu „po sokratejsku”, w trybie bezpośredniego dialogu ze społeczeństwem. I tak też uczynił. Zaczął na wielką skalę oczyszczać obraz polskiej przeszłości i rzeczywistości duchowej z niezliczonych przekłamań i fałszerstw, powielanych nieraz umyślnie przez wrogów albo bezmyślnie przez ludzi naiwnych lub niedokształconych. Za działalność tę zapłacił wysoką cenę. Był pomawiany o zniesławienie i haniebnie ciągany po sądach, o czym warto, a nawet trzeba w tym momencie przypomnieć.

Niech Nagroda im. Lecha Kaczyńskiego będzie wyrazem naszej wdzięczności za ogromny wkład w dzieło uzdrawiania rodzimej samowiedzy poprzez odkłamywanie ojczystej historii i tworzenie nowego jej obrazu, wolnego nareszcie od pokutujących od lat uproszczeń, wypaczeń i stereotypów.

Panie Profesorze, prosimy przyjąć wyrazy najwyższego uznania i ogromnej sympatii.

Laudacja wygłoszona 09.06.2019 na uroczystości wręczenia Nagrody im. prezydenta Lecha Kaczyńskiego profesorowi Andrzejowi Nowakowi